Tak więc nie o zakładce dziś a o czymś zupełnie innymi - wszak skończył się ostatni weekend tegorocznego karnawału. A jak karnawał to bale... Przynajmniej kiedyś tak bywało. No i trafiło nam się w tym roku. Już nie zabawa karnawałowa, ale prawdziwy bal! Nie na kilka par, jak u Poniedzielskiego, ale na 50! Co prawda suknie bez wlokących się po ziemi trenów, a panowie w garniturach, a nie frakach, ale suknie i garnitury eleganckie, fryzury, makijaże wypracowane... Piękne panie, przystojni panowie... Na moje oko wiek od lat 20 do 60+, ze zdecydowaną przewagą 40-atków. Początek korowodem-polonezem, a potem szampańska zabawa do 2 w nocy. Przy porządnej muzyce tanecznej. Jedni szaleli bardzo profesjonalnie, inni niedostatek profesjonalizmu nadrabiali entuzjazmem i żywołowością. Z zaskoczeniem zawsze stwierdzam, że wodzireje z pokolenia moich dzieci sięgają (nie tylko, ale również) do repertuaru, który oboje z mężem pamiętamy z podstawówki :). Trochę brakowało mi (i nie tylko mi) większej liczby grupowych tańców z figurami, ostała się "Belgijka" i jeden taniec kowbojski, w nieco innej, choć podobnej, stylizacji niż popularna "Zuzanna" - zaważyło chyba niedostateczne wyczucie zebranego towarzystwa przez wodzireja. Ja to bym chyba dobrze się czuła na XVIII- wiecznych balach, kiedy tańczyło się rozmaite figury... Jak z powieści Jane Austen... Ale naprawdę fajnie było poszaleć, pogadać trochę ze znajomymi - choć tego pogadania trochę mam niedosyt, bo jednak na balu się tańczy :). No i taka spokojna wypoczynkowa niedziela po balu też jest mile widziana...
A gdzie ta egzotyka? Otóż był to bal bezalkoholowy. Większość uczestników to ludzie związani z ruchem oazowym, ale część z nich przyprowadziła też znajomych czy przyjaciół, a ktoś nawet zgłosił się po przeczytaniu zaproszenia w internecie. Dla jednych brak alkoholu to norma, dla innych dziwactwo, dla jednych poczucie bezpieczeństwa, dla innych gwarancja dobrego poziomu. Nie chodzi absolutnie o piętnowanie normalnego spożywania alkoholu, bo nie ma nic złego w lampce wina wypitej przez osobę dorosłą, która nie zamierza zaraz siadać za kierownicę (i nie jest kobietą w ciąży). Niemniej jednak jest tu jakaś przestrzeń wolności, kiedy ludzie stwierdzają, że nie muszą sięgać po wino czy inne alkohole, aby się dobrze bawić.
Znalazłam fajne wykonanie "Belgijki" na YT ;) jeśli ktoś nie zna. Z góry wyjaśniam, że tekst niderlandzkiego oryginału jest wybitnie mało porywający. Nie o tekst tu chodzi jednak :)
Pierwsze takty "Belgijki" i od razu wiedziałam, gdzie bywała tańczona najczęściej: podczas pieszej pielgrzymki na Jasną Górę... na postojach oczywiście (w ramach odpoczynku czy jakoś tak ;-)) To był niezwykły widok jak takie mnóstwo ludzi tańcowało... :-)
OdpowiedzUsuńA ja się pochwalę, że spędziłam ten karnawałowy weekend w towarzystwie naszej wspólnej Znajomej - Agi S., z którą bardzo serdecznie Was pozdrawiamy (choć Ona już zapewne dociera do swojego domku) :-)))
Już mi się nie chce logować, więc dodam, że to mówiłam ja, eNNka ;)
Wiedziałam, że pojedzie do Ciebie i zazdrościłam trochę :)
UsuńA ja mam dziś dzień pozytywnych wiadomości :)
Tak Ciocia ma rację najlepiej smakuje "belgijski" na postojach gdy się nie ma siły by dalej iść, a jednak się tańczy!
UsuńJa poznałam ten taniec na MGSie i tańczyliśmy w koło kościoła a to był potężny budynek i tańczyliśmy chyba 50minut bo trzeba było wrócić do osoby z którą zaczynaliśmy (to może dlatego po nim na konferencji grzecznie siedzieliśmy"
Pozdrawiam i dziękuję, za wspomnienia :)
Jest Belgijka - Jest Civitas - Jest Impreza!! :) To takie nasze hasło bo gdzie nie pojedziemy zawsze jest tańczony nawet bez muyki (bo z telefonu to tylko ten co trzyma słyszy :)
trochę ponad miesiąc temu byłam na identycznym balu! :)))) Bezalkoholowy, rozpoczęty polonezem, okraszony "Belgijką" i wieloma innymi atrakcjami ;))) Gdyby nie fakt, że miałam cudowną okazję uściskania Cię osobiście podejrzewałabym, że byłyśmy na tym balu razem tylko się nie poznałyśmy :))))
OdpowiedzUsuńbuziole wielkie :*******
No, na licznym balu to rzeczywiście można sie nie spotkać. Ale nam by to chyba nie groziło? Mam nadzieję :))) Buziaki!
UsuńTylko pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńFajnie było ;))
UsuńAleż bez alkoholu można się też dobrze bawić :)) i głowa na drugi dzień nie boli, tylko nogi :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie pęka mi głowa ;)) Ból nóg jest zdecydowanie lepszy ;)
UsuńMy nawet bezalkoholowe wesele mieliśmy ;)
OdpowiedzUsuń!! :-D
UsuńCoraz wiecej widzę w nas podobnego spojrzenia... bo my też :))
Nawet dwa, mówiąc uczciwie, srebrne było rok temu ;)
pierwszy raz widziałam Belgijkę, bardzo mi się podoba :))))
OdpowiedzUsuńja zawsze bawię się bez alkoholu. moim zdaniem alkohol tylko otępia i wcale nie poprawia humoru. na trzeźwo jest lepsza zabawa :)
To jest pewien fenomen ta "Belgijka" bo wcale (mi?) się nie nudzi. Byliśmy ze trzy lata temu na zabawie sylwestrowej, na której leciała ze trzy razy i za każdym razem na haslo belgijka ludzie się podrywali od stołów :))
UsuńTeż uważam, że na trzeźwo jest lepsza :)
Agaju, zazdroszczę Ci takiego balu. Balu balu i balu bez alk. Nie byłam na większej imprezie, na której nie byłoby alk. :)))
OdpowiedzUsuńWrzuciłabyś jakieś zdjęcie w sukni. :P
To może następnym razem przyjedziesz? Za rok pewnie, obiecano w ostatnią sobotę karnawału.
UsuńNa razie nie mam zdjęcia z balu. Tzn, jak wypiorę sukienkę to mogę jej fotkę pstryknąć :) Albo wyślę Ci na maila jakieś starsze (bo nie kupowalam nowej kiecki na ten bal) :P
To bardzo kusząca propozycja! :D Zatem... do zobaczenia za rok ;)))
UsuńWyślij, wyślij :)))