Tytułowy przylądek to miejsce, w którym wody fiordu łączą się z wodami cieśniny. Choć temperatura powietrza nie rozpieszcza nas, a słońce oszczędnie rozsyła swoje ciepło, jest tam przepięknie. I pusto :)
Nad fiordem wiało, fale niecierpliwie i głośno uderzały o brzeg.
Cieśnina przywitała nas ciszą i prawie flautą...
Zaś na zdjęciach poniżej widać na morzu granicę wód - między wzburzonymi a spokojnymi (ten ciemny pas).
Podłoże jest tu specyficzne, gliniaste. Lekko ugina sie pod nogami. I dlatego też jest nieco niebezpiecznie - pod wpływem wilgoci tworzą się urwiska. Ogromne drzewa spadają do morza... Na zdjęciu poniżej wyrwa sięga ścieżki. Ciekawe, ile drzew przewróci się do końca, nim przyjadę tu kolejny raz....
Miłych i bezpiecznych spacerów życzę. : )
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuńtak chętnie pokazałabym mojemu "brzuszkowi" takie piękne miejsce :) PIerwszy raz od wielu lat nie będę w tym roku nad morzem... tak mi się tęskni...
OdpowiedzUsuńAle będą kolejne lata ;). Wiele lat... Uściski
Usuńdziękuję :***
OdpowiedzUsuńtakie obrazki mogę oglądać godzinami i nigdy mi się nie znudzą.
góry tez maja swój urok i zmieniają się razem z porami roku, ale morze mam wrażenie, że oddycha i żyje bardzo intensywnie. ma w sobie ogromny magnetyzm.
napawaj się całą sobą tymi widokami i wdychaj cudowna atmosferę.
buziaki :***
Ja dziś stwierdziłam, że morze jest jak góry - co chwilę się zmienia i można robić kolejne zdjęcie :)
Usuń