Fiołki w niej (mam nadzieję) nie rosną jednak jak u Wierzyńskiego :)
W mojej podróżnej kosmetyczce z nićmi do haftowania kusi od pewnego czasu motek zielonej cieniowanej muliny. Takiej specyficznej zieleni, nie jak świeża trawa, bardziej jak jałowiec. No to w końcu dałam się skusić.
Sama zieleń to jednak byłoby troche nudno.
Z powodu cieniowania nici zawieszka jest niesymetrycznie symetryczna :) z drobnymi wahnięciami (jak się haftuje z przerwami, to potem gdzieś jakiś kwadracik umyka i powstają minimalne niezgodności). Do części kolorowej udało się wykorzystać trochę resztek :).
Zieleń za oknem jest już bardzo dojrzała, trochę suchych liści zaczyna się pojawiać. Ale jeszcze bardzo letnio, jeszcze przedwczoraj pływaliśmy w jeziorze... Taka zawieszka zachowa kolory na czas złota i bieli... i zaświeci wtedy soczystą żółcią posród zieleni.
Przepiękna, świeża, optymistyczna.
OdpowiedzUsuńOj tak. Optymizmu mi będzie trzeba wiele w najbliższym czasie. :)
Usuń