Ciągle zbieram siły po intensywnym i trudnym wrześniu i początku października. Doszłam do stanu zmęczenia pracą umysłową, w którym satysfakcję dają normalne prace domowe, konkretnie porządki. Co prawda nie zrobiłam wszystkiego co trzeba i jeszcze długo nie zrobię, ale porządna porcja sprzątania okazała się świetnym pomysłem na... powracanie do sił po zaziębieniu (na szczęście krótkim). W tych porządkach jednak, a właściwie bardziej przed nimi, udało mi się zrobić kolejną zawieszkę. Muszę sobie trochę takich drobiazgów nazbierać, a zawieszki robi się szybciej niż zakładki. Chociaż... trochę wolałabym zakładki. :)
Zawieszka jest jak widać dwustronna.
Strona nazwana tu lewą jest dość tradycyjna. Na zdjęciu trochę za bardzo ujednolicają się kolory. Użyłam kilku odcieni granatu (w tym jeden połyskliwy), a obok czerwieni jest też coś pośredniego między czerwieną a fioletem. :) No i błękitny i jasnoniebieski...
Strona prawa natomiast niespodzianie wzbogaciła się o czerwone i granatowe krzyżyki na krzyżykach, które musiały stonować zbyt jaskrawy w tym towarzystwie kolor żółty. I wyszło całkiem ciekawie. Kojarzy mi się z witrażem. Choć musiałby to jednak być nowoczesny witraż...
Ponieważ ciężko się toto fotografowało - to jest któreś podejście - zostawiam zawieszkę na talerzyku...
Mnie zaskoczyłam Basia z pięciu pór roku pisząc, że to ostatnia niedziela października. Ile dni mają współczesne miesiące, że tak szybko mijają?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę niedzielnego odpoczynku, my zaraz śmigamy do lasu :)
A mnie ten październik mimo wszystko wydaje się długi, tyle się wydarzyło... Choć zawsze żal, że mija, bo mija bezpowrotnie.
UsuńMiłej wyprawy!
Piękne i zawsze inne...
OdpowiedzUsuńA październik zawsze tak pędzi:-)
U Ciebie pędzi pewnie jeszcze bardziej z uwagi na nawał pracy, tak innej od mojej.
UsuńBardzo miło, że się podoba
zawieszka urocza:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń