A cóż pomaga lepiej znieść stresy, jak nie drobne robótki.
Wieszadełko wisi na największym w naszym domu kluczu od bardzo dawna. Nie pamiętam kiedy dokładnie je zrobiłam. Było to w czasach przed-zakładkowych jeszcze. O ile pamiętam wieszadełka z początku były dwa, a po jakimś czasie zostały połączone. Niestety jakieś nitki czy druciki puściły i ostatnio wieszadełko cześciej leżało niż wisiało. Należało więc je naprawić i w końcu się do tego zabrałam.
Trochę koralików, druciki, kordonek, nowy koralik na główkę (poprzednio były dwa podłużne brązowe), łańcuszek i jest nadzieja, że nic się za szybko nie przerwie. Nie wiem czy jestem do końca zadowolona z efektu, ale już tak będzie na razie. Może kiedyś przybędzie sznurków z koralikami?
Kilka zbliżeń:
daj Boże, żeby gorzej jednak nie było... :/
OdpowiedzUsuńwieszadełko urocze! :)
Emuś jest aż niewiarygodnie dobrze. Taki mały cud. :******
OdpowiedzUsuńO! I miło to czytać. Oby więcej takich cudów :)
UsuńOby. Bo mogło być makabrycznie. Dwoje starszych państwa przewróciło się, czy musze mówić wiecej?
Usuń