Nie nie, to tylko kolejna zakładka w paschalnym cyklu.
Tradycyjnie zaczniemy od banerka (link po prawej)
Zakładka jest w kolorach nie do końca oczywistych dla mnie, tzn. takich których nie noszę i niekoniecznie dobieram w dodatkach. A jednak jakoś się to tematycznie dopasowało. Zresztą zrobiłam jeszcze jedną w podobnej kolorystyce, którą pokażę później.
Chciałam, żeby te cieniowane romby jakoś nachodziły na siebie i wychodziły spod siebie. Nie pytajcie, co dokładnie ma to oznaczać, bo nie wiem. Podobało mi się cieniowanie, zaręczam, że w realu wygląda lepiej.
Zrobiłam też takie bardziej atrakcyjne (?) zdjęcie, bo wiem, że Moon Primitive ♥ takie lubi. Zdjęcie z historią. To, co wygląda jak czarka czy kubeczek pochodzi z Gruzji i może być albo naczyńkiem, albo świecznikiem - tylko trzeba obrócić do góry nogami. Dostałam to w prezencie od jedynej Gruzinki, jaką spotkałam w moim życiu, w 2000 r. :)
Fajansową kaczusię z kolei pamiętam odkąd żyję. Zawsze mieszkała przy książkach u moich Rodziców, aż całkiem niedawno mam powiedziała "przecież jest Twoja". Ale skąd, od kogo i kiedy - nie mam pojęcia ;). Ale mieszka nadal przy książkach, tylko już u mnie.
Miałam w tym tygodniu okazję usłyszeć cudne rozmowy przy stole, gdy kilku obdarowanych zakładkami przerzucało się przy kolacji czy śniadaniu zdaniami:
"I see Jesus!"
"I can't see Jesus."
"I want to see Jesus."
😂