Kokardki, kokardki... Wyszły z mody i to naprawdę szkoda. Mnie Mama zaplatała warkocze i wplatała w nie wstążki, aby nie używać gumek-recepturek (poza nimi były dostępne tylko gumy bieliźnine, ale tych używało się do skakania a nie wiązania warkoczy i końskich ogonów), no i wiązała kokardy. Z czasem zaczęłam używać wąskich aksamitek, ale pamiętam te piękne czerwone, granatowe i białe wstążki, które trzeba było prasować aby ładnie wyglądały (różowych, ani w innych typowych kolorach nie miałam i nie pamiętam czy bywały. Nie miałam też nigdy kokard tiulowych, choć kiedyś podobały mi się... czarne). Nie nosiłam jednak nigdy kucyka na czubku głowy z kokardą od całej głowy większą :) A teraz jakoś nie widze dziewczynek z kokardkami - kolorowe gumki i inne bajerki wyparły tę typowo dziewczęcą ozdobę. Ale nie na słowackich (i czeskich) znakach drogowych. Tam kokardki są na porządku dziennym! I to takie na czubku głowy!
O, proszę spojrzeć! I to JAKA kokarda (wiem, że nieostro, ale to podczas jazdy - i tak MN (Mąż Najdroższy) zwolnił nieco, wprawiony jest):
Zdjęcie wyżej to Słowacja. Niżej analogiczne zdjęcie z Czech. Zwróćcie przy tym uwagę na kształt czapeczki chłopca... i ta zawieszona dłoń... Urocze, prawda?
Ten podobny znak (SL) był już prezentowany na blogu i analizowany pod kątem wieku chłopca...
Kokardka jest nieco mniejsza, dziewczynka nie ma figlarnie zgiętej nóżki, a chłopiec nie dość, że ma wielki nos, to jeszcze wyraźnie chce dziewczynkę złapać... Ale ona nie ucieka przecież. A, dziewczynka też ma nosek :)
Tutaj natomiast kokardkę nosi dziewczynka wyraźnie starsza (co widac po stroju), odpowiedzialna, pomagająca osobom potrzebującym. Jak na stateczną osobę przystało kokardkę ma subtelną - ale ciągle na czubku głowy! A w sumie to mogłaby nosić warkocze, prawda?
Chyba zaczynam sie powtarzać, ale nie mogę nie pokazać jeszcze jednego małego trzpiota z ogromną kokardą... Popatrzcie na te tłuściutkie, szybko przebierajace nóżki i wyciągnięty paluszek pt. "tam chcie"
I figlarna dziewuszka z dziadkiem na spacerze (CZ). Kokardka jakaś taka wypośrodkowana...
Hm, a ta dziewczynka prowadzi dziadka w drugą stronę. Ciekawe czy się spotkają... Ale kokardę ma wyraźnie nierówno zawiązaną...
A na deser obrazek ze Szwajcarii. Z warkoczami! Nareszcie!
Jedyny warkocz (a może raczej kitkę) z kokardką w polskim wydaniu znalazłam na znakach informujacych o przejściach przed szkołą, takich na których osoba dorosła przeprowadza dzieci. No, jest kokardka tylko taka dziwna ta dziewczynka ...
Serdecznie dziękuję za miłą troskę o powiększanie moich nietypowych zbiorów i podzielenie się zdjęciami :)
Ciekawe i sympatyczne!
OdpowiedzUsuńRozczulające te kokardki :)
Usuńbardzo fajne :D nigdy nie zwracałam na to szczególnej uwagi, a tu proszę, taka ciekawostka :) ja tez pamiętam te śliczne kokardy, tylko my faktycznie nigdy nie nosiłyśmy ich na czubku głowy. pamiętam, że tym różniłyśmy się od rosyjskich dziewczynek, które miały kokardy na czubku i to prawie tak wielkie, jak głowa. od razu można było poznać czy to polskie czy rosyjskie dziecko :) poza tym Rosjanie zawsze musieli się od nas odróżniać. kobiety zbyt mocno umalowane i wyperfumowane, a dziewczynki z tymi wielgachnymi kokardami :D ot, takie skojarzenia mnie naszły :) a chłopiec na jednym znaku raz chce złapać dziewczynkę za sweterek, a raz jakby popychać do przodu.
OdpowiedzUsuńA, to ciekawe z tymi kokardami. Odróżnienie narodowości. U nas siłą rzeczy tekiego nie było.
UsuńI rzeczywiscie, chce popychać! A powinien się opiekować przecież.
jaki ten chłopiec opiekuńczy!!! no jak dziewczynka miała takiego opiekuńczego kolegę lub brata to wyrosła na opiekuńczą panienkę przeprowadzającą starszych prze z ulicę :) A w Szwajcarii to same trzpioty mieszkają :)))) Ta ostatnia dziewczynka nie jest może wzorcową przedstawicielką płci pięknej ale za to z jakim namaszczeniem niesie lizaka, który może symbolizować jej słodkie i sympatyczne usposobienie (w końcu lizaki każdy lubi). Być może ma to pełnić funkcję dydaktyczną i nauczyć ogół, iż nie uroda jest w życiu ważna ale czym się można z tym światem podzielić! :)
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM te Twoje znaki!
Niosą tyle inspiracji! :)))))))))
Buziaki wielkie :***********
A mnie ogromnie podoba sie wnikliwość Twoich komentarzy :) Po prostu świetne są!
Usuń:))))
uściski.
Z kokardkami to jest tak, że dużo trudniej je pieknie zawiązać na włosach i niestety mają bardzo drażniącą zdolność do zsuwania się z warkocza. To chyba główny powód wyparcia ich przez gumki, gumeczki i inne takie.
UsuńChociaż ja także pamiętam te piekne, świecące wstążki, które mama tak dzielnie zaplatała nam w warkocze, by trzymały się jak najdłużej.
Tak jak i Ty nie cierpiałam kitki na czubku głowy. W tym mistrzynią była moja babcia. Mocno związywała nam włsoy na samym czubku i to gumką recepturką. Oczy wychodziły z orbit...
Mnie takiej kitki na szczęscie nikt nie wiązał :) A wstążki zawsze miałąm wplatane w warkocze żeby nie używać gumek, Dopiero dużo później dostałam amerykańskie, nieniszczące włosów.
UsuńCała urocza historyjka Ci wyszła...
OdpowiedzUsuńSama nigdy nie zwróciłabym uwagi na takie szczegóły jak np. wielkość noska ;)
A kształt czapeczki chłopczyka skojarzył mi się z czapeczką Cypiska.
Tak, tak, Cypisek zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńPrzy naszych schematycznych główka-kulkach te noski, czapeczki i kapelutki to prawdziwy odpoczynek dla oczu :)
Jaki fajny post:):):):!!!!!!!!! uśmiałam się a to lubię!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z mojej Krainy
Miło mi. O znakach jest jeszcze kilka postów :)
Usuń