Wiem, że juz kiedyś ją pokazywałam.
Ale potem było kilka lat, w których nie kwitła. Było przycinanie zdrewniałych łodyg. Przestawianie. Obserwowanie nowych odrośli.
I wreszcie, wreszcie pojawił się pąk. Myślę, że pomocne było przestawienie na parapet salonu, gdzie nie zasłania się okna na noc.
Pąk obserwowany z lekkim drżeniem serca, bo przecież nie z każdego pąka rozwija się kwiat. Ale jednak się rozwinął!
Zaczynał sie otwierać, jak jeszcze było jasno. Prawdę mówiąc do ostatniej chwili nie miałam pewności czy to będzie w tym dniu, czy w kolejnym.
W dobrych warunkach przestawiałam na ten niezwykły wieczór doniczkę na stolik przy sofie. Tym razem nie było to możliwe (ciągle jeszcze mamy rusztowania od strony balkonu i oranżerię w salonie). .Ale radość i tak była wielka.
Ok. 23 cm długości od nasady i podobna średnica całej rozety.
Ciekawie jest tak zaglądać do środka...
Tutaj widać jaki to ogrom!
I to fascynujące wnętrze kwiatu!
Calineczka jednak nie dałaby rady w nim mieszkać - zapach jest odurzający i bardzo silny. Pachniało z odległości co najmniej 6-7 m.
To naprawdę fascynująca roślina.
Selenicereus grandiflora.
Zdecydowanie nie do sądzenia po pozorach (bo na oko mało porywający jak nie kwitnie).
PS.
Po polsku to jest królowa jednej nocy i nie należy jej mylić z tzw. królową nocy (Epiphyllum), która kwitnie zdaje się często i na pewno zdecydowanie obficiej i w związku z tym nie jest to wydarzenie aż tej rangi co u mojej królowej - choć nadal oczywiście wspaniałe.