Jakiś czas temu kupiłam sobie oplątwę.
To roślinka taka. Tillandsia.
Oplątewka w sumie raczej, bo malutka, w mini donicznce.
Ponieważ podobno mało wymagajaca, to tylko wstawiłam do czerwonego szklanego świecznika, który z powodzeniem pełni rolę osłonki na doniczkę i zapewnia drenaż (bo jest przestrzeń pod dnem domiczki).
Postawiłam toto na stoliczku przy sofie i tak sobie stało ciesząc oczy cienkimi listkami i różowoczerwonawym kłosem-pióropuszem. Podlewałam co jakiś czas.
W poniedziałek rano popatrzyłam...
.... i poszłam zapytać Najstarszą Kamzikownę co mi wetknęła do roślinki...
(doświadczenie życiowe...)
A to nie ona.
Moja oplątwa zakwitła!
Rano kwiatek był jeszcze skulony. Wyglądał jak wetknięty w pióropusik kawałek fioletowej chusteczki czy tiulu.
Po południu rozwinął się.
I tak trwa.
Fioletowa trójramienna gwiazdka.
Radość drobiazgów!
(A w poniedziałek spotkała mnie jeszcze inna radość ale o niej napiszę innego dnia).
środa, 30 maja 2018
czwartek, 24 maja 2018
A na pustyni są
- jak wiadomo - oazy.
Mam wrażenie, że niemal wszyscy odwiedzający Pustynię Judzką zawożeni są w dość spektakularne miejsce i oglądają albo nawet zwiedzają klasztor św. Jerzego Koziby w Wadi al-Kilt (Quilt). Wadi to wawóz, czy też pustynna dolina o urwistych zboczach, okresowo wypełniająca się wodą. A jak woda to i życie...
Klasztor na urwisku Wadi al-Kilt wzniesiono w początkach V w. i była to pustelnia dla pięciu mnichów, najpierw oratorium, potem klasztor. Pierwsi pustelnicy osiedlali się w jaskiniach wyżłobionych w urwiskach wadi (nie tylko w tym miejscu). Według legendy to tutaj była jaskinia, w której przebywał prorok Eliasz, a kruki przynosiły mu pożywienie.
Najazd perski na początku VII w. zniszczył i ten klasztor (jak wiele innych kościołów i miejsc).
Podobno były próby odbudowy za czasów krzyżowców (XII w.).
Tak naprawdę klasztor ruszył od nowa, odbudowany, dopiero w XIX w. Jest to klasztor prawosławny, główny kościół jest pod wezwaniem Przenajświętszej Bogarodzicy.
Wrażenie robi niesamowite, bo jest przyklejony do chyba 100-metrowego urwiska i jest częściowo wyżłobiony w skałach (teraz chyba są to raczej pomieszczenia gospodarcze).
W klasztornej cerkwi św.św. Jana i Jerzego zachowała się mozaika z VI w. i relikwiarz ze szczątkami mnichów zamordowanych w 614 r. Jerzy Koziba, którego grób też się tam znajduje, kierował klasztorem w V czy VI w. Gdzieś znalazłam informację, że pochodził z Cypru.
Co ciekawe, podobno równolegle do Wadi al-Kilt prowadziła historyczna droga z Jerozolimy do Jerycha (znana z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie). Przez wadi prowadzi szlak turystyczny (ok. 3 godzin wędrówki).
Na zdjęciu poniżej, po prawej, widać inny fragment tego samego wadi, (w wyższym biegu rzeki niż klasztor). Prowadzaca w dół droga jest przejezdna tylko dla wysoko zawieszonych samochodów, dziury na niej są gorsze niż na trasie z Tarnawy Wyżnej do Bukowca w Bieszczadach (a tam są okropne). Widzieliśmy wędrujących w dół ludzi, widzieliśmy takich, co jechali nieco zdezelowanycm autem i takich, co z trudem zawrócili przy którymś zakręcie uznając, że dalsza jazda jest niemożliwa...
Ale i tak jest tam pięknie. Szczególnie gdy zbliża się zachód słońca i jego promienie rozmywają kontury...
Mam wrażenie, że niemal wszyscy odwiedzający Pustynię Judzką zawożeni są w dość spektakularne miejsce i oglądają albo nawet zwiedzają klasztor św. Jerzego Koziby w Wadi al-Kilt (Quilt). Wadi to wawóz, czy też pustynna dolina o urwistych zboczach, okresowo wypełniająca się wodą. A jak woda to i życie...
Klasztor na urwisku Wadi al-Kilt wzniesiono w początkach V w. i była to pustelnia dla pięciu mnichów, najpierw oratorium, potem klasztor. Pierwsi pustelnicy osiedlali się w jaskiniach wyżłobionych w urwiskach wadi (nie tylko w tym miejscu). Według legendy to tutaj była jaskinia, w której przebywał prorok Eliasz, a kruki przynosiły mu pożywienie.
Najazd perski na początku VII w. zniszczył i ten klasztor (jak wiele innych kościołów i miejsc).
Podobno były próby odbudowy za czasów krzyżowców (XII w.).
Tak naprawdę klasztor ruszył od nowa, odbudowany, dopiero w XIX w. Jest to klasztor prawosławny, główny kościół jest pod wezwaniem Przenajświętszej Bogarodzicy.
Wrażenie robi niesamowite, bo jest przyklejony do chyba 100-metrowego urwiska i jest częściowo wyżłobiony w skałach (teraz chyba są to raczej pomieszczenia gospodarcze).
W klasztornej cerkwi św.św. Jana i Jerzego zachowała się mozaika z VI w. i relikwiarz ze szczątkami mnichów zamordowanych w 614 r. Jerzy Koziba, którego grób też się tam znajduje, kierował klasztorem w V czy VI w. Gdzieś znalazłam informację, że pochodził z Cypru.
Co ciekawe, podobno równolegle do Wadi al-Kilt prowadziła historyczna droga z Jerozolimy do Jerycha (znana z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie). Przez wadi prowadzi szlak turystyczny (ok. 3 godzin wędrówki).
Na zdjęciu poniżej, po prawej, widać inny fragment tego samego wadi, (w wyższym biegu rzeki niż klasztor). Prowadzaca w dół droga jest przejezdna tylko dla wysoko zawieszonych samochodów, dziury na niej są gorsze niż na trasie z Tarnawy Wyżnej do Bukowca w Bieszczadach (a tam są okropne). Widzieliśmy wędrujących w dół ludzi, widzieliśmy takich, co jechali nieco zdezelowanycm autem i takich, co z trudem zawrócili przy którymś zakręcie uznając, że dalsza jazda jest niemożliwa...
Ale i tak jest tam pięknie. Szczególnie gdy zbliża się zachód słońca i jego promienie rozmywają kontury...
wtorek, 22 maja 2018
Z przesłaniem
Wyraźnie mam falę na zakładki, choć robią się - nie ukrywam - dość wolno z uwagi na inne zajęcia.
Tym razem zakładka, która kojarzy mi się z pustynią, czego - oczywiście - nie oddaje zdjęcie, bo generalnie cieniowana mulina nie wychodzi dobrze na zdjęciach.
Ta oczywiście ma konkretne przeznaczenie - do Biblii - i nawet ma już właściciela, choć jeszcze jej nie widział, tylko delikatnie się przymówił. :)
Niemniej kolor jest zdecydowanie bardziej wchodzący w pomarańcz niż w żółty. I cieniowanie mniej kontrastowe. Za tło posłużył mi niebieski fotelik na balkonie i chyba był to dobry wybór, niezależnie od padających cieni, bo na innych zdjęciach zamiast pomarańczy było żółtko jajka. Na obrzeżu i w ogonku ciekawy odcień ni to przyszarzałego grantu, ni to zniebieszczonego fioletu, trochę jak w suchych czarnych jagodach...
Mam nadzieję, że się spodoba.
Kompletuję powoli zakładki na lato i sama jestem ciekawa czy dobiję do potrzebnej na sierpień ilości, czy też po drodze trafi się okazja i rozdam... :)
Tym razem zakładka, która kojarzy mi się z pustynią, czego - oczywiście - nie oddaje zdjęcie, bo generalnie cieniowana mulina nie wychodzi dobrze na zdjęciach.
Ta oczywiście ma konkretne przeznaczenie - do Biblii - i nawet ma już właściciela, choć jeszcze jej nie widział, tylko delikatnie się przymówił. :)
Niemniej kolor jest zdecydowanie bardziej wchodzący w pomarańcz niż w żółty. I cieniowanie mniej kontrastowe. Za tło posłużył mi niebieski fotelik na balkonie i chyba był to dobry wybór, niezależnie od padających cieni, bo na innych zdjęciach zamiast pomarańczy było żółtko jajka. Na obrzeżu i w ogonku ciekawy odcień ni to przyszarzałego grantu, ni to zniebieszczonego fioletu, trochę jak w suchych czarnych jagodach...
Mam nadzieję, że się spodoba.
Kompletuję powoli zakładki na lato i sama jestem ciekawa czy dobiję do potrzebnej na sierpień ilości, czy też po drodze trafi się okazja i rozdam... :)
poniedziałek, 21 maja 2018
wtorek, 15 maja 2018
Pustynia
Postanowiłam wstawić kilka fotografii z pustyni, bo to miejsce okazało się fascynujące.
Pustynia Judzka wygląda jak usypana z piasku, w wielu miejscach mieliśmy poczucie, że zaraz zasypie drogę, a tymczasem to jest skała. Skała i kamyki (tak, oczywiście ze trzy przywiozłam), w niepowtarzalnym złotym kolorze. Podobno po dużych opadach pojawia się na tych skałach delikatna zieleń.
Parę kroków w bok czy w górę od asfaltu i można zapomnieć o cywilizacji.
Siedząc i patrząc w dal stwierdziłam, że pustynia jest jak morze i niebo z chmurami - w słońcu zmienia się i co chwilę wygląda inaczej . Chciałoby sie robić kolejne zdjęcia i znowu...
Bezkres przed zachodem słońca... ↓
A na horyzoncie równina Jerycha. ↓
Na pustyni żyją nie tylko Beduini, ale od pierwszych wieków chrześcijaństwa kryją się na niej eremy i klasztory. O tym, że zbliżamy się do klasztoru informują stojące w bezkresie skromne krzyże.
Na pustyni jest też życie.... I nie mam tu na myśli tylko wielbłada, którego już pokazywałam :)
Zdarzają sie roślinki.
... ptaki...
To cudo na zdjęciu nazywa się białorzytka*
---------------------------------
* Już zwątpiłam, ale sprawdziłam jeszcze raz i wychodzi mi, że to naprawdę jest białorzytka srokata/pustynna, Oenanthe deserti. :)
Pustynia Judzka wygląda jak usypana z piasku, w wielu miejscach mieliśmy poczucie, że zaraz zasypie drogę, a tymczasem to jest skała. Skała i kamyki (tak, oczywiście ze trzy przywiozłam), w niepowtarzalnym złotym kolorze. Podobno po dużych opadach pojawia się na tych skałach delikatna zieleń.
Parę kroków w bok czy w górę od asfaltu i można zapomnieć o cywilizacji.
Na zdjęciu powyżej, mniej więcej na środku, widać obozowisko Beduinów. Namioty czarne i szare, wyglądają trochę jak kontenery.... Poniżej szersza perspektywa...
Siedząc i patrząc w dal stwierdziłam, że pustynia jest jak morze i niebo z chmurami - w słońcu zmienia się i co chwilę wygląda inaczej . Chciałoby sie robić kolejne zdjęcia i znowu...
Bezkres przed zachodem słońca... ↓
A na horyzoncie równina Jerycha. ↓
Na pustyni żyją nie tylko Beduini, ale od pierwszych wieków chrześcijaństwa kryją się na niej eremy i klasztory. O tym, że zbliżamy się do klasztoru informują stojące w bezkresie skromne krzyże.
Na pustyni jest też życie.... I nie mam tu na myśli tylko wielbłada, którego już pokazywałam :)
Zdarzają sie roślinki.
... ptaki...
To cudo na zdjęciu nazywa się białorzytka*
Jestem okropnie dumna z tych dwóch fotografii.
Gazeli nie udało mi się zobaczyć ani tym bardziej sfotografować. A podobno gdzieś tam przebiegała.
Pustynia nie jest pusta... są na niej drogi....
A na koniec zdjęcie, które mogłoby być ilustracją do "Małego Księcia" choć pustynia inna...
* Już zwątpiłam, ale sprawdziłam jeszcze raz i wychodzi mi, że to naprawdę jest białorzytka srokata/pustynna, Oenanthe deserti. :)
sobota, 12 maja 2018
I znowu śliwki
Tylko tym razem nie węgierki :) Renklody raczej. Albo i dojrzewające jagody.
Zakładka przejechała ze mną pół świata zanim zdołałam ją skończyć. Ograniczyłam liczbę kolorów do chyba z sześciu motków (?) - ale w tym cieniowane nici, więc odcieni więcej. Nie kojarzy mi się z żadnymi kształtami, natomiast kolory kojarzą mi się z pnączami porastającymi cyprysy i inne iglaki:)
O tak:
Widzę teraz, że zdjęcie zakładki jest nieco nieostre, ale już poszła w dobre ręce i nie poprawię...
czwartek, 10 maja 2018
Niebieskie drzewo
Takiej roboczej nazwy używaliśmy, bo jeszcze nie wiedzieliśmy jak się nazywa. Teraz już wiem, ale określenie "niebieskie drzewo" wciąż daje większe pole do wyobraźni ;)
Chodzi o jakarandę mimozolistną - czy też po spolszczeniu - żakarandę.
Drzewo to trochę kojarzy mi się z magnolią, bo kiedy kwitnie praktycznie nie ma na nim liści. Tylko, że nasze magnolie szybko przekwitają, a żakarandy kwitną i kwitną, i kwitną.... Podobno cenione jest też ich drewno (tzw. zielony heban).
Ale już sam wygląd niebieskiego drzewa przykuwa uwagę. Zdjęcia robiłam przeważnie z drogi - nie spotkaliśmy alei wysadzonej jakarandami, drzewa widzieliśmy głównie w ogrodach, pięknie prezentujące się na tle zieleni bądź piaskowobiałych murów... Naprawdę można się zakochać.
Z tego, co sprawdziłam, można jakarandy posadzić i u nas, choć u nas dorastają do 2 m, a w swojej ojczyźnie do 15.... (!!! 15 m niebieskich kwiatów - to gdzieś do 4-5 piętra...!!! ). Może więc ktoś z Was doskonale je zna?
O kwiatach z Ziemi Świetej jeszcze pewnie wiele będzie, sporo ich rośnie też i u nas ale rozmiary i miejsce rośnięcia TAM czasem zaskakują...
środa, 9 maja 2018
To były piękne dni
Wróciłam kilka dni temu i usiłuję jakoś wrócić do codzienności. Jeszcze lepiej by było zachować pewne nawyki z rytmu dnia, które już mi się wyrobiły, ale nie utrwaliły...
Chcialam coś tu napisać o tej podróży życia, ale trudno wszystko ubrać w słowa i jeszcze wpisać stosunkowo niedługą notkę na blogu.
Albowiem zachęceni przez przyjaciół rzuciliśmy się na wyprawę do Ziemi Świętej, i to w wersji ciut dłuższej niż standard. Jeszcze rok temu trudno by mi było uwierzyć, że tam polecimy...
Nie jestem w stanie spisać ciurkiem wszystkich doświadczeń, ani tych zewnętrznych, ani tych wewnętrznych, duchowych. Właściwie to gotowa byłabym wrócić tam natychmiast (z nadzieją, że ten nietypowy o tej porze roku 40-stopniowy upał już zelżal), aby na spokojnie odwiedzić kilka miejsc, które tylko liznęliśmy i takie, które trzeba było minąć z zewnątrz... I wrócić tam, gdzie czułam się wyjątkowo dobrze :).
Jest kilka szczególnych miejsc na świecie, w których czuję swoje korzenie. Teraz wiem namacalnie, że takim miejscem jest też Ziemia Święta (co niekoniecznie jest tym samym co Izrael czy Palestyna).
A więcej rozmaitych refleksji i obrazków na pewno jeszcze się tu pojawi.
Na razie zostawiam jedno z najpiękniejszych miejsc - Górę Przemienienia.
Chcialam coś tu napisać o tej podróży życia, ale trudno wszystko ubrać w słowa i jeszcze wpisać stosunkowo niedługą notkę na blogu.
Albowiem zachęceni przez przyjaciół rzuciliśmy się na wyprawę do Ziemi Świętej, i to w wersji ciut dłuższej niż standard. Jeszcze rok temu trudno by mi było uwierzyć, że tam polecimy...
Nie jestem w stanie spisać ciurkiem wszystkich doświadczeń, ani tych zewnętrznych, ani tych wewnętrznych, duchowych. Właściwie to gotowa byłabym wrócić tam natychmiast (z nadzieją, że ten nietypowy o tej porze roku 40-stopniowy upał już zelżal), aby na spokojnie odwiedzić kilka miejsc, które tylko liznęliśmy i takie, które trzeba było minąć z zewnątrz... I wrócić tam, gdzie czułam się wyjątkowo dobrze :).
Jest kilka szczególnych miejsc na świecie, w których czuję swoje korzenie. Teraz wiem namacalnie, że takim miejscem jest też Ziemia Święta (co niekoniecznie jest tym samym co Izrael czy Palestyna).
A więcej rozmaitych refleksji i obrazków na pewno jeszcze się tu pojawi.
Na razie zostawiam jedno z najpiękniejszych miejsc - Górę Przemienienia.
środa, 2 maja 2018
Pocztówka z wielbłądem
Prawdziwa pustynia, prawdziwy wielbłąd i prawdziwy Beduin. Choć ten ostatni w dość współczesnym stroju.