Chorowanie wyłącza mnie trochę z tempa dnia, ale na szczęście nie jest tak poważne, bym nie mogła nadrabiać zaległości blogowych.
Zakładka w schodki brzmi może dziwnie, ale to było moje skojarzenie, gdy popatrzyłam na zdjęcie. Ewentualnie można pomyśleć o jakiejś gąsienicy albo o widzianym z góry korytarzu, ze specyficznym układem złotawych płytek. W realu oczywiście różnice kolorów są bardziej stonowane.
Od dawna lubię połączenie niebieskiego z brązem i myślę, że tutaj to dobrze zagrało, choć oczywiście więcej jest złota niż brązu.
Jeżeli zaś ktoś by się uważnie wpatrywał w tło, na którym sfotografowałam tę zakładkę, zobaczy, że leży ona w ozdobionej dekupażem skrzyneczce. Zrobiłam dwie różyczkowe skrzynki minionej jesieni, starając się zachować nieco powietrza we wzorze, jak by powiedzieli ludzie zajmujący się składem tekstów. Myślę, że mi się udało. To skrzyneczki z takich nieco dłuższych, ze szczebelkami po bokach. Bardzo wdzięczny materiał do ozdabiania.
O, proszę. Tu stoją jedna na drugiej:
A tu widok z góry. Miało być jak w ogrodzie.
Widok od szczytu też pokazuje o co mi chodziło z tym wspomnianym wyżej powietrzem i "ogrodowością".
Jeszcze raz z boku (ale innego) widać na pewno, że szczebelki ozdobione są też od środka i że wzór jest komponowany przeze mnie z serwetkowych elementów (to chyba na wszystkich zdjęciach widać).
I ostatnie zdjęcie, też od góry. Wyraźnie widać, że choć te same serwetki były w użyciu i koncepcja ta sama, pudełka nie są identyczne ;),
Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że zmobilizuję się do pokazania nie tylko zakładki, ale i skrzynek. Dobrze, że się udało :). A komponowanie tych ogrodowych elementów, choć czasochłonne, naprawdę pozwala odpocząć.