Już kiedyś tu pisałam, że nie mam szczególnego nabożeństwa do czczenia Nowego Roku - choć oczywiście rozumiem, że ktoś inny inaczej do tego podchodzi. Niemniej nawet wybieramy się dziś na bal! Decyzja ostateczna podjęta dziś rano, bo parę dni temu miałam zbyt bliskie spotkanie z lodowiskiem i nie było wiadomo ile czasu będę dochodzić do siebie. Okazało się lepiej niż sądziłam ;).
Jednak zanim się będziemy bawić, chciałabym zamknąć ten rok na blogu wyrazami radości i wdzięczności za wszystkich Czytelników (głównie Czytelniczki), szczególnie za te Osoby, z którymi nawiązuje się nić sympatii wykraczająca poza ramy komentarzy na blogach. Jesteście wielką moją radością i źródłem zachwytu nad niezbadanymi drogami Opatrzności. :)
Przy okazji mogę podziękować jeszcze raz za wszystkie wyrazy sympatii, w tym karteczkowe ;) i pokazać parę detali towarzyszących naszym pełnym pokoju tegorocznym Świętom:
Białe śnieżynki na naszą choinkę przyleciały w tym roku od Mysi, a żółte gwiazdki-serweteczki od Basi. Basiu, myślę, że tę mniejszą usztywnię i będzie tylko na choinkę :) Urocze są wszystkie.
I ładnie pasują do czerwonych gwiazdek, które zrobiła rok temu moja średnia córka ;)
A jak już o choince mowa to pokażę moją ulubioną ozdobę, którą można nazwać wodotryskiem (?). Chętnie bym dokupiła (dostałam kiedyś komplet od Rodziców, ale..), ale nigdzie ich nie ma. Nie wiem czy miałabym zacięcie, by samodzielnie takie cacko zrobić.
No i aniołki... Mam wśród aniołków zespół kameralny z oboistą :) Udało sie w miarę przyzwoite zdjęcie.
Natomiast inny aniołek... stracił aureolę w tym roku (ale bombki żadnej nie stłukliśmy). Po daremnnych próbach jej posklejania musiał zadowolić się staniem w oknie ;)
Pierwszy też raz od dawna nie mamy na choince słomkowych łańcuchów. Bardzo mi nie pasowaly, nie wiem czemu bo generalnie ogromnie je lubię. Skończyło się na dekoracjach wilczomleczy :D
Co roku wzdycham z nutką zazdrości nad przepienie dekorowanymi piernikami, jakie wychodzą spod wielu rąk. Moje są w tym roku nawet wizualnie niezłe (chwilami), ale nie umywają się do wielu innych. Ale smaczne są. I duuużo ich - upiekłyśmy 900 sztuk (nie licząc pożartych). Fakt, że niektóre są małe. Ale jak ja lubie mieć i mieć ciągle pierniczki w zapasie!
A na koniec tego wpisu - w nawiązaniu do tytułu:
jak coś się kończy to i się zaczyna. Niech rok 2018 bedzie dla Was rokiem błogosławionym i pełnym pokoju. Nie zawsze jest to równoznaczne z byciem łatwym i przyjemnym. Ale niech będzie dobry, nawet jeśli trudny.
Błogosławieństwo Aaronowe z pierwszostyczniowej liturgii:
Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem. (Lb 5, 24-26)