Jeżli ktoś z Was będzie miał trochę czasu w Trójmieście, naprawdę warto wybrać się do Muzeum Bursztynu w gdańskiej katowni. W zeszłym roku siedziałyśmy tam z przyjaciółką chyba ze trzy godziny... Bursztyny z różnych stron świata (bo bursztyny jednak nie tylko są w Bałtyku), przepiękne inkluzje (robaczki i nie tylko robaczki zatopione w żywicy przed wiekami) i fantastyczne działa sztuki, dawnej i współczesnej.
Przy taaaakiej bryle moje korale wydają się niewiele znaczące. A przecież też nie sa to małe bursztyny...
Mini-orkiestra (no, instrumenty...) w srebrze i bursztynie...
Statki zawsze zachwycają... i ta precyzja...
W kościele św. Brygidy w Gdańsku jest ołtarz z bursztynu. Ciągle jeszcze nieskończony. Zdania na temat jego pasowania w tym miejscu są podzielone. Wiadomo, że stary Gdańsk został spalony przez wojska radzieckie prawie całkowicie, nie oszczędzali go, oryginalnego ołtarza nie ma. Moim zdaniem ten bursztyn pięknie pasuje do surowych gotyckich murów (niepobielonych!). I tam są przepiekne detale, na przykład jasne i ciemne winogrona ...
A moje prywatne wykorzystanie bursztynków bywa i takie jak na poniższym zdjęciu. Niby normalka, świecznik z butelki. A jednak inny :)
No i wreszcie bursztynowa zawieszka. Ma wszystko, co w bursztynach najpiekniejsze - może poza zatopionym robaczkiem czy gałązką (albo rybką czy jaszczurką).
A na dobry weekend już nie bursztyn, choć kolorem pasuje. Warto czasem popatrzeć do góry, nawet w mieście wśród kamienic ;).