Klocki były potem też i plastikowe (te peerelowkie udajace Lego i zupełne inne niemieckie i wreszcie potem Lego, chyba już brata) i niejeden deszczowy dzień umiliły, rozwijając wyobraźnię. Rzecz jasna z radością wróciłam w stosownym czasie do budowania z dziećmi. I do tej pory uważam, że z klocków można zbudować wszystko (budowałam półtorarocznej córce maszynę do pisania, bo chciała pracować jak Tato). :)
Ten wstęp klockowy zmierza do pokazania zakładki, na której "stoi" wysoka wieża z klocków. No, nie fizycznie stoi, jest wyhaftowana. Cieszę się, że tak wyszła jak sobie planowałam - choć jak w życiu (budowli klockowych) wieża budowała się po kawałku, bez z góry ułożonego projektu. Wydaje mi się lekka i niezwykła.
Chciałam dać tej zakładce filcowe plecy, ale w kluczowym momencie zapomniałam, a potem machnęłam ręką. Podoba mi się taka.