Moje domowe biuro trochę się przemieszcza po salonie i ostatnio wylądowało obok szaf bibliotecznych. Wczoraj uświadomiłam sobie, że zza szyby spogląda na mnie bezimienna lala, cud-księżniczka, chyba ode mnie starsza.
|
Specjalnie zdjęcie zrobione przez szybę. Mam wrażenie,ze teraz nie ma aż tak zadartej głowy i wygląda milej :). |
Urodziła się w Ameryce i przywędrowała do Polski z jakimś transportem pomocy wysyłanej przez rodziny sióstr mojej Babci po wojnie. (Swoją drogą te paczki były przemyślnie zaszywane w bardzo porządne prześcieradła - zdaje się, że kilka jest w rodzinie do dzisiaj!)
Lala jest nieduża, ma ruchome ręce i głowę (nogi nie), potrafi zamykać oczy. Ubrana jest w przepiekną sukienkę, kiedyś białą, dziś przyszarzałą, z grubego, połyskliwego materiału, na sukience były ciemnosrebrne brokatowe gwiazdki, ale już się w wiekszości osypały. Sukienka jest niezdejmowalna. Lala umie sama stać, a na nogach ma namalowane białe pantofelki.
Włosy ma ufryzowane, delikatne, oczywiście złotoblond.
I niestety pęknietą głowę - podejrzewam, że ze starości. Nie udało mi się jej skleić. Ale nie widać tego pęknięcia :).
Zrobiona jest ze sztwnego, twardego plastiku i pomimo balowego stroju ma w sobie lekką pucułowatość dziecka, choć w dzieciństwie wydawała mi się bardzo dorosła (i to był jej urok).
|
Spacerek? - widać jaka jest "duża" w porównaniu z doniczką. |
Kiedy byłam dzieckiem, lala mieszkała w szafie - schowana między prześcieradłami czy powłoczkami, wyjmowana tylko co jakiś czas. Zachwycałam się nią ogromnie, choć niemożność zdjęcia sukienki i posadzenia lali (a także czesania) rozczarowywała mnie bardzo. Taka była inna od wszystkiego, co można było kupić w owym czasie! Żałowałam, że nie wolno mi się nią bawić na co dzień, ale gdybym mogła, to pewnie lali już by nie było... A tak to jest i mieszka sobie grzecznie od lat na półce z książkami.
|
A to zdjęcie ma pokazać, że ręce się ruszają :). |
Lala wymaga ode mnie nieco "gimnastyki" bowiem - jak się kiedyś okazało - głowa i ręce ruchomość zawdzięczaja przemyślnemu połączeniu tych trzech elementów zwykła gumką. A - jak wiadomo - guma parcieje. Już więc dwa czy trzy razy dokonywałam przy pomocy szydełka skomplikowanej operacji ratowania odpadajacych członków.Głowa zwykle jakoś się trzyma, ale człowiek patrzy, patrzy... coś nie pasuje - a to ręce księżniczki leżą u jej stóp. Okropność.
|
Tutaj widać namalowane buciki. Takie solidne baleriny, powiedziałabym :) |
Rozczula mnie myśl, że ktoś kiedyś wsunął do paczki z tak potrzebnymi
po wojnie ubraniami laleczkę. Śliczną, porządną, taką "lepszą". Moja amerykańska
kuzynka (starsza ode mnie, stąd pamięta) wspominała, że gdy po wojnie były wysyłane
paczki, nie było wolno wysyłać rzeczy nowych. Jej Dziadek kupował więc na
przykład buty i... zarysowywał nożem podeszwy, żeby wyglądały na
używane... Żeby nie wysyłać byle czego...
Podoba mi się myśl, że to własnie ci cioteczni, nieznani
Dziadkowie wsunęli do którejś paczki laleczkę, bo wiedzieli, że w tej
znanej tylko z listów polskiej rodzinie są czy będą małe dziewczynki.