Kto nie lubi klocków lego? (no, tych wchodzących zdradziecko pod nogi nie lubię, ale poza tym pasjami za nimi przepadam).
W moim dzieciństwie kupowało się plastikowe namiastki (tak, po latach wiem, że namiastki) Lego i to było długo zanim pojawiły się Lego Duplo i oczywiście rozmaite pasujące i niepasujące a naśladujące podróbki Duplo, istniejące chyba do dziś zresztą. Fajne były te klocki i wiele czasu z nimi spędziłam. Pamiętam nawet, jak Rodzice kupili niewielki komplet tych klocków w Zakopanem, aby umilił nam deszczowe wieczory w schronisku (spędzaliśmy swego czasu rodzinnie długi czas latem/jesienią w górach, mieszkając właśnie w schroniskach).
Pierwszy kontakt z Lego miałam u kuzynostwa, którzy dostawali te klocki od rodziny z Belgii i było to coś cudownego: pociągi, które można było samemu zbudować i które jeździły (same!) po układanych wedle fantazji torach.... klocki w kształtach, których mi w tych polskich brakowało - ach!.
A potem klocki - najpierw Lego Duplo (całą rodzina składała się na pierwszy komplet dla Najstarszej Kamzikówny pod choinkę, strasznie były drogie), a potem "normalne" Lego w różnych odsłonach. Zbudować można wszystko: pamiętam jak budowałam z Lego Duplo maszynę do pisania (skoro Tato pisał na maszynie to i Córa chciała - jeszcze zanim kupiliśmy pierwszy komputer), a parę lat późnej z Lego powstawał.... Wędrowiec do Świtu, po wspólnym czytaniu Narnii...
Dziś z tych samych Lego Duplo nasze wnuki budują domy i garaże 😁.
A skąd te wspominki? Oczywiście od zakładki. Bardzo skromnej i uporządkowanej - jak klocki Lego grzecznie ułożone w pudełku... (tych małych nie układam, ale Duplo i owszem, bo wrzucone luzem by się nie zmieściły).
Wąska jak poprzednio pokazywana, ma swój urok przez ten motyw i dobór kolorów.
A jak Lego i dzieci to i kolejna polecajka książkowa - bardziej hurtem.
Sporo z nas wie, że Natalia - Rivulet wydała ostatnio serię książek dla dzieci zwaną serią o rodzinie z Niebieskiego Domu. Kompletu na swojej półce nie pokażę, bo w 3/4 wywędrował do czytania do innego domu. Seria ta kojarzy mi się z "Dziećmi z Bullerbyn" przez tchnący zeń spokój i próbę patrzenia na rzeczywistość oczami dziecka. Co ciekawe, nie zawsze jest ten sam narrator i to jest też dobry zabieg.
Natalia opublikowała w tym roku jeszcze dwie książki, w tym jedną bardziej dla dorosłych. Przyznam uczciwie, że moje serce w największym stopniu skradła właśnie jedna z tych dwóch:
Do miłego :)