Od kilku lat spędzamy latem 15-17 dni w podobnym gronie. To czas kiedy bardzo uczymy się jak służyć innym. Ale też czas budowania wspólnoty, czas śmiechu i radości, rozmów poważnych i mniej poważnych, czas wspólnej zabawy i wspólnej modlitwy. Czas cudownych ludzi (nie, nie są idealni), którzy potrafią śmiać się z samych siebie, znieść cierpliwie niecierpliwość, podać herbatę, kawę, umyć filiżanki, biegać ochoczo w górę i w dół po schodach, kiedy trzeba coś przynieść, zaproponować bez mrugnięcia okiem pomoc (wcale niemałą), którym nie trzeba pokazywac palcem, że coś jest do zrobienia, którzy po prostu troszczą się o siebie nawzajem jak w najlepszej rodzinie, choć nie są ze sobą spokrewnieni. Ludzi, których podziwiam, i od których wciaż się uczę jak być dobrym człowiekiem.
I w tym właśnie częściowo niezmiennym od kilku lat, ale też serdecznie ogarniającym wszystkich "nowych" gronie, spędzamy zawsze lipcowy czas - jak to mówimy - odpustów związanych z patronami 25 i 26 lipca. Wspólna impreza na ponad 20 osób kończąca się obowiązkowo wspolnym zdjęciem na schodach (drewniane schody w tym roku ugięły sie i zrzuciły klosz z lampy pod spodem, stąd być może tegoroczne zdjęcie jest naprawdę historycznym, bo ostatnim w tym miejscu) należy zawsze do wpomnień z gatunku niezapomniane.
W tym roku nie miałam czasu na przygotowywanie skomplikowanych prezentów (na szczęście zajęli się tym inni - i to z wielką inwencją) i w kradzionych chwilach powstały tylko dwie małe zawieszki. Z grubsza zrobione w ulubionych kolorach Właścicielek. Mam nadzieję, że na zawsze połączą się z nimi dobre wspomnienia.
Druga zawieszka została sfotografowana komórką...
A tutaj widok "od kuchni" - bałam się, że mogę nie zdążyć albo zapomnieć zrobić zdjecie drugiej zawieszki, gdy już będzie gotowa, więc najpierw uwieczniłam ją w stanie jeszcze niekompletnym. I okazało się, że słusznie, bo kolory z aparatu są tym razem prawdziwe.
Fajną macie tradycję :)
OdpowiedzUsuńW czasie studiów bywałam na rekolekcjach około dwutygodniowych (też w podobnym gronie osób) i bardzo miło i ciepło to wspominam. :)
No to mamy jeszcze więcej wspólnego niż myślałam ;)))
UsuńTylmanowa?
Hm! W Tylmanowej byłem całe trzy tygodnie w 1975 roku:-)
UsuńPS. W tarkcie nocnej wyprawy na Trzy Korony widzieliśmy na gwieździstym niebie SOJUZ-APOLLO, ale to już inna bajka niż sam pobyt w tamtym miejscu.
Ja pierwszy raz tam byłam w 1980. Przejazdem, bo stacjonowałam w Ochotnicy :) Ale Tylmanowa to ważńe miejsce w historii naszej rodziny. Teraz bardzo sie rozrosła i nawet zagarnęła Kłodne ;)
UsuńA na Trzy Korony wchodzi się po metalowych schodach. Po odstaniu w kolejce i uiszczeniu opłaty... Dlatego nie chadzamy... Najst. Kamzik twierdzi, że w innej porze niż na wschód słońca nie warto...
Wspaniale spędzony czas... pięknie... sama chętnie uczestniczę w spotkaniach ,,z modlitwą". Aż sobie westchnęłam na wspomnienie swoich...
OdpowiedzUsuńZ wrażenia aż zapomniałam napisać... bardzo ładne są te zawieszki :)
UsuńDzięuję. Czas bardzo wspaniały choć intensywny.
UsuńI dziękuję :))
Fajne takie spotkania....aż się do nich uśmiechnęłam :)
OdpowiedzUsuńTakie wspomnienia należy zapisywać, aby ogrzewały serce w dniach trudnych i bolesnych. Też się uśmiecham :) Do Ciebie.
Usuńale cudne takie spotkania....jakie cenne...
OdpowiedzUsuńBardzo. :)
UsuńTo wspaniałe- być z taką GRUPĄ.
OdpowiedzUsuńMasz świadomość, że zawsze jest ktoś- gdzieś...
Prace śliczne jak zawsze.
Dwa intensywne tygodnie raz na rok. Czasem wydaje się mało.
UsuńDziękuję ;)