Jedzie człowiek w mieście przepisową w danym miejscu prędkością ok 70 km/h (a może i trochę ponad...) a za nim jakiś kowboj się awanturuje, że już, natychmiast ma znikać, bo on tych swoich 120 km/h nie może przez niego rozwinąć... A potem [ten kowboj] wypruwa do przodu, jedzie prosto, mimo że znaki pokazują, iż dany pas prowadzi w lewo.... a potem i tak zatrzymuje się na tym samym czerwonym świetle, do którego wy dojeżdżacie przepisową prędkością... Znacie?
Właściciel samochodu, który spotkaliśmy wczoraj na parkingu przy szpitalu pewnie też zna takie sytuacje. I wyjaśnia dobitnie:
Ja też nie mam.
Tacy, bez swoich gadżetów, są mali, wystraszeni i grzeczni.
OdpowiedzUsuńI po co irytować innych?
UsuńZnamy, znamy :)
OdpowiedzUsuńja ich nazywam skoczkami. Mordują się, skaczą z pasa na pas bez większego efektu ;))
No bo jak nazwać efektem "Jestem 20 m dalej niż ty" :)
Usuńuwielbiam wprost takich cwaniaków, którym się wydaje, ze przegonią czas ;)
OdpowiedzUsuńA życie jest za krótkie by spędzać je w nerwach :]
UsuńNapis jak najbardziej właściwy :)
OdpowiedzUsuńPrawda? :)
Usuń