Twórczość świąteczna to oczywiście rozmaite wypieki i pisanki. Nie umiem zdobić mazurków, lukrowanie też nie jest moją pasją, więc komplet bab wygladał tak oto:
a pisanki tak:
Nie mam zaufania do kupnych barwników, pewnie jeszcze na dobre po prostu nie trafiłam. Trzymamy się wiernie cebuli i pracowicie drapiemy nożykiem. Nie są to arcydzieła, jakie można oglądać na większości blogów, ale są nasze i dają nam wiele radości.
W ramach świątecznych dekoracji odrzuciłam ze wzgardą propozycję powieszenia na spowijającym balkon winobluszczu kolorowych bombek (po Bożym Narodzeniu wisiały trochę za długo i pojawiła się wówczas propozycja zmiany ich w pisanki), zamiast tego odświeżyłam zrobione kilka lat temu wydmuszki na patyku (jedna mi się zgniotła :( ) i wetknęłam w skrzynkę. I oczywiście nie zrobiłam im wczoraj zdjęcia w śniegowych czapeczkach, bo stopniały zanim skończyliśmy śniadanie. Zdjęcia zatem bez śniegu i nieco zmienionej dekoracji:
W sumie był to czas intensywny ale pełen pokoju i taka jest dla mnie kwintesencja świąt - pokój w sercu. Wdzięczna jestem bardzo za to...
Takie właśnie pisanki pamiętam z rodzinnego domu! I na pewno takie będą u mnie w domu na kolejne święta. Wypieki wspaniałe, ilość oszałamiająca :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia poświąteczne :*
ja też takie pisanki pamiętam z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńi nigdy takie kolorowymi barwnikami malowane nie podobały mi się tak jak te cebulowe.
Babki robią wrażenie :)
my tez skrobalismy te nasze jajeczka i wyskrobalismy podobne pisanki :) tylko, ze nasze wygladaja bardziej jakby wpadly w krzaki hi hi ale moje dzieciaki byly tak z nich dumne, ze z pewnoscia zapamietaja tylko wspolne chwile spedzone na dekorowaniu ich i reszty skarbow do koszyczka...
OdpowiedzUsuńa baby - CUDOWNE, po serniku to moje ulubiony wypiek
pozdrowionka!
Cieszę się, że trochę "skrobaczy" pisanek jeszcze jest :). Kiedyś eksperymentowałam z woskiem, ale rezultaty w moim wydaniu nie były zadowalające. Można też rysować wzory na zabarwionych pisankach kredkami woskowymi.
OdpowiedzUsuńBab jest dużo, bo u mnie w domu na Wielkanoc piekło się baby drożdżowe i mazurki (nie było placka drożdżowego), którą to tradycję kontynuuję, dodawszy w ostatnich latach tiramisu (bo klasyczny sernik to u Teściów).