Wbrew tytułowi nie będzie to opowiadanie bożonarodzeniowe. Jednak przeglądając dziś robiącą ogromne wrażenie Galerię Piernika (znacie?, znacie?, podziwiacie?) pomyślałam, że warto uwiecznić tę historyjkę.
Było to w zupełnie niepierniczkowej porze roku (pierniczkowa to dla mnie grudzień i początek stycznia). Najmłodszy Kamzik zastanawiał się nad prezentem urodzinowym dla najstarszej siostry. Co prawda nie obchodzimy hucznie urodzin, ale najbliżsi starają się pamiętać.... Nawet jak się dysponuje sporą gotówką nie jest łatwo kupić w pełni udany prezent. Najmłodszy Kamzik sporą gotówką zaś nie dysponował. Postawił zatem na twórczość własną. Kiedyś z uroczego sklepiku na warszawskiej Starówce (tuż obok katedry) przywiozłam Kamzikom prześliczne pierniczki - aniołki i (umówmy się) altówkę. Zainspirowany tym NK postanowił własnoręcznie upiec dla siostry jej ukochany instrument. Z piernika. (Na szczęście nie w skali 1:1 ;P).
A jak mężczyzna coś postanowi, to to robi.
NK przedstawił pomysł Matce Rodzonej, która go zaakceptowała i wskazała miejsce, gdzie znajduje się książka z przepisem. Udzieliła również instrukcji co do proporcji, które warto zastosować (wszak chodziło o jeden instrument, a nie o setki pierniczków pieczone na święta). NK jako mężczyzna samodzielny udał się do sklepu po zakup stosownych produktów - tych, których nie było w domu. I przystapił do pracy. Samodzielnej od A do Z, od alfy do omegi. Matka co najwyżej półgębkiem udzielała drobnych wskazówek, ale większość czasu spędziła poza kuchnią. Okazało się, że ulubiony instrument wcale nie jest tak łatwo wykonać, jak się wydaje. Wersji było kilka. Nie pamiętam szczegółów, ale mam wrażenie, że problem był również z proporcjami instrumentu. I odwzorowaniem różnych takich elementów niezbędnych... W końcu jedno dzieł(k)o zostało wybrane, ozdobione i zapakowane. I tak sobie czekało na siostrę. Aż się doczekało i uzyskało honorowe miejsce na półce nad biurkim. Z czasem przeniosło się nieco wyżej....
I teraz czas na prezentację. Zdaję sobie sprawę, że rezultat może się wydawać skromny. Ale zapewniam, że wymagał wiele pracy. A jeśli dodamy cały ładunek emocjonalny i poświęcony czas oraz ówczesny wiek wykonawcy, to jest to prezent nad prezenty :)
Hm, czy ktoś zgadnie jaki to instrument??? :)
Agaju, to jest prezent nad prezentami! Takie są najlepsze i najcenniejsze. Wręcz bezcenne. Za żadne pieniądze takiego nie kupimy. :)
OdpowiedzUsuńI jestem pełna podziwu dla uporu i cierpliwości NK! :)))
Oj tak, tak. Ja też podziwiałam. :)
UsuńKlarnet?
OdpowiedzUsuńBlisko. No wiem, jest podobny do klarnetu.
Usuńfagot?
UsuńNie. Powiedziałabym: bardziej podobny.
UsuńAle teraz uświadamiam sobie, że taki jeden element pozwalający łatwiej rozpoznać (jak ktoś zna ten instrument) chyba się odłamał czy odpadł (bo nie był z piernika tylko z migdału).
Usuńjuż doczytałam, że nie
Usuńa może to jakieś pudełko akustyczne?
obój?
Usuńjeszcze mam jeden typ, po konsultacji z wujkiem Guglem:
Usuńrożek angielski
And the winner is:
UsuńDOSIA!!!
Obój, obój. Najważniejszy instrment w orkiestrze! :))
Rożek angielski to chyba najbliższy krewniak oboju, ten dół miałby jednak chyba bardziej okrągłu nawet z piernika. Zabrakło na zdjeciu oczywiście stroika... (takiej cienkiej trzcinki na górze). Ale stroik wkłada się tylko do grania....
UsuńDosiu, jestem pod wielkim wrażeniem :)))
Usuńdziękuję bardzo!
Usuńale brak tego stroika mnie bardzo zmylił - to dość ważny element rozpoznawczy, ale jak był to super!
Był.
UsuńBiały.... migdałowy :)
Wspaniały prezent, bo od serca!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. I to chyba najbardziej mi się podoba.
Usuńflet??
OdpowiedzUsuńmam pewność, że Siostra rozpoznała bez trudu :) Najpiękniejszy prezent na świecie :***
Blisko. :))
UsuńMusiała rozpoznać :)))
Też bym obstawiała flet, ale chyba wtedy nie pisałabyś, że "na szczęście nie w proporcji 1 do 1"? ;)
OdpowiedzUsuńNo, 1:1 to by wyszła taka fujarka pastuszka :)) nawet nie flet prosty. :)
UsuńHe,he,nie klarnet,nie flet...fagot?
UsuńNie :)
UsuńNo to musi być prosta trąbka!
UsuńA nie :)
UsuńNo to może ulubiona altówka? :P
Usuń:))))) Nie, altówkę ma opanowaną do perfekcji i na aż taką przenośnię by sobie nie pozwolił. Ja się niedawno nauczyłam, że można skrzypce odróżnić od altówki po długości gryfu.
UsuńKurcze, ale zagadka!
UsuńBo instrument (nie wiem czemu) mniej znany, choć jako zywo intensywnie użytkowany. Nawet w filmie "Misja" występował... (w wersji starszej). Dosia zgadła.
UsuńCzapka z głowy przed Dosią :)
UsuńJaki to ładny instrument (wizualnie!). No proszę, człowiek nawet nie wie jaka mnogość instrumentów na tym świecie...
Dźwięk też ma bardzo ładny. Nie tak piskliwy jak flet i nie tak ostry jak klarnet. A do tego bardzo mocny. I - cała orkiestra stroi do oboju...
UsuńJa stawiam na flet prosty,takie prezenty są bezcenne.Już prawie 40 lat przechowuję własnoręcznie zrobione przez mojego Syna w przedszkolu ,upominki dla mamy.
OdpowiedzUsuńCiekawe ile ten braterski przetrwa ;)
UsuńNie, nie flet prosty.
1. Świetna ta strona MM :))) Aż sobie z niej tapetkę na pulpit pobrałam.
OdpowiedzUsuń2. Prezent najpiękniejszy na świecie. Szacunek wielki dla Najmłodszego Kamzika.
3. Czy ja dobrze pojęłam, że Najstarszy Kamzik do dziś ten prezent przechowuje? A długo to już trwa? I jak to się ma do jego stanu?
4. Po obejrzeniu zdjęć oboju, mogę stwierdzić, że podobieństwo jest nadzwyczaj wyraźne :)))
1. Strona świetna. Niekórzy z rodziny bywają tam częściej niż ja mogę.
Usuń2. Też byłam pełna podziwu. Podoba mi się takie zacięcie do wypełniania dobrych postanowień.
3. Przechowuje. Chyba z półtora roku. Trochę się przykurzył.... (No i jest niewielki) Ja sama przechowuję śliczną szopkę NK z ubiegłego roku :)
4. Prawda? :))
A czy Najstarsza Siostra NK tylko tak bardzo lubi obój, czy też gra nim? :)
OdpowiedzUsuńGra. Całkiem nieźle. Ostatnio z większych wystąpień publicznych solo z orkiestrą ;)
UsuńA ja lubię obój :P
Przepiękna pasja i tym bardziej przepiękny prezent!
Usuń(też lubię obój, chociaż bardziej klarnet :)