Matematyka, nie tylko rachunki, ale i matematyka (tak, znajomi matematycy wyraźnie podkreślają, że to nie to samo) zawsze były mi bliskie i nawet szkolne stopnie bliskość tę jakoś tam odzwierciedlały. Rachunki radowały swoją przewidywalnością i uporządkowaniem. Lubiłam rozwiązywać słupki i wpisywać właściwe liczby w puste krateczki. Z czasem oczywiście krateczki się wyiksowały i wyigrekowały, ale porządek z grubsza został.
Paradoskalnie zaś, pierwszym z działań matematycznych, które mi (i nie tylko mi) wpajano, niekoniecznie z mlekiem matki, ale zaraz potem, było dzielenie. Wpajano, powiedzmy od razu, z różnym skutkiem (niestety).
Dzielenie rozumiane jako cnota, jedna z największych. Nie można być egoistą, trzeba się podzielić...
Dzielenie uczące, że drugi człowiek jest ważny, że trzeba go zauważyć.
Dzielenie rozumiane też czasem jako zadanie niemal nie do wykonania. Jak dzielić gdy kołderka za krótka, a każdego przykryć trzeba?
Dzielenie pokazywane w praktyce. Proszę tu jest zupa; możesz spać na podłodze; tym dzieciom spalił się dom, może dacie im jakieś zabawki; to jest już za małe dla was, damy pani Z.; panią S. trzeba odwiedzić, weż ciasto.......
Dzielenie będące praktycznym wyrazem i świadectwem... zastanawiam się czego. Normalności?
Bez wielkich słów, bez patosu. Tak trzeba i tyle.
Bardzo boleśnie doświadczam, że teraz jest w cenie inne dzielenie. Takie pokrewne tym upiornym szufladkom, o których niedawno pisałam.
Dzielenie, bo czytasz A czy B.
Dzielenie, bo oglądasz C czy D (albo co gorsza E).
Dzielenie bo słuchasz F, G, H zamiast I, J, K.
Albo i nie czytasz, nie słuchasz, nie oglądasz! Fuj!
Dzielenie, bo ośmielasz się nie zgodzić.
Dzielenie, bo wolisz ten a nie tamten język (a przecież tamten lepszy, lepszy)
Dzielenie, bo mówisz,że nie rozumiesz.
Dzielenie, bo mówisz, że rozumiesz to, czego inny nie rozumie i jeszcze próbujesz tłumaczyć.
Dzielenie, bo ktoś wypowiedział się pozytywnie o jakimś działaniu M. Albo N.
Dzielenie, bo stwierdzasz, że O nie jest takie proste jak mówi P.
Dzieleniem, bo używasz R, bo używasz S, bo nie używasz....
Itp.
Itd.
Nie, nie jestem naiwna i wiem, że w takiej czy innej formie to drugie dzielenie było zawsze (od tego nieszczęsnego incydentu z jabłkiem jak napisał jeden pan). Ale mam czasem wrażenie, że ostatnio osiąga jakieś niebotyczne rozmiary. Bez szans dla innych działań matematycznych.
A przede wszystkim - że zaczyna być uważane za cnotę! (to jest wykrzyknik zgrozy)
Niezależnie od tego kto dzieli...
I że za tym dzieleniem idzie pogarda. I chamstwo. I parę innych brzydkich rzeczy pewnie.
I to jest postępowanie równie mądre jak dzielenie przez zero. Ale i straszne.
I żeby nie było - ja tam nie wiem, czy i mnie się to nie przydarza. Bo mam wrażenie, że to dzielenie przez zero wkrada się czasem w człowieka niepostrzeżenie i zaczyna panoszyć.
Recepta? Dla ogółu chyba nie ma.
Może taka indywidualna (żeby nie zakończyć ponuro).
"Może to coś da, kto wie?"
;-)
"róbmy swoje" to chyba najrozsądniejsza rada w tej sytuacji. "Dzielenie" zatacza już wielkie kręgi, a będzie tylko gorzej, więc "róbmy swoje" i nie dajmy się zwariować. Uda nam się?
OdpowiedzUsuń:****
Uda się, nawet jeśli w małym wymiarze to dobrze. :)
UsuńA ja też się boję, że perspektywy ogólne są niewesołe. Mimo, że z natury widzę tę pełną do połowy szklankę.
Pięknie piszesz Agatko! W mojej pracy bardzo muszę uważać na dzielenie( mimo, że uczę matematyki), w życiu codziennym też, ale od czegóż rozum i serce!!!!!
OdpowiedzUsuńMatematyka + rozum + serce = dokonasz wielkich rzeczy :)
UsuńBardzo mądre słowa. Kiedyś dzielenie równało się do"dawaniu" lub nawet mnożeniu, a teraz dzielenie to po prostu dzielenie. To podział i rozpad. Smutne to, ale tak jest.
OdpowiedzUsuńBuziaki niedzielne i życzę więcej dodawania :)
Ja myślę, że to dobre dzielenie ciągle jest obecne. Tylko w dyskursie społecznym to drugie jakoś bardziej widać.
Usuńmasz rację, Agajo... i zgadzam się z muzycznym podsumowaniem.
OdpowiedzUsuńmiłej niedzieli mimo tak poważnych rozważań :)
Dziękuję, niedziela rzeczywiście miła. Lubię smakować niedzielę :) Mam nadzieję, że Twoją też była dobrym dniem :)
UsuńI robimy swoje ;)
doświadczyłaś ostatnio? myślę, że w pewnym sensie mamy podobnie...
OdpowiedzUsuńsłucham 'Jezusa z Nazaretu' Brandstaettera i dumam nad tym, jak wtedy było podobnie do teraz... (jedynie może mniej nagłośnione)
życiowe dzielenie przez zero już i wtedy bywało...
a tak na uśmiech... dostałam kiedyś taki rysuneczek: dwa ludzki, pomiędzy nimi znak mnożenia (iks znaczy), za nimi znak równości, a za nim ludzik dwa razy wyższy - jako rysunkowy komentarz do psalmu 71: 'pomnóż moją wielkość i pociesz mnie na nowo' :)
Łaaadne :))
UsuńMnie przeraża zacietrzewienie i wrogość z powodu rzeczy tak naprawdę nie-tak-istotnych. Zwłaszcza u tych, których to nie powinno dzielić.
...Róbmy swoje...muzyczne przesłanie codzienności i niech tak zostanie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTylko i aż tyle :)) Pozdrawiam ;))
UsuńNie lubiłam matematyki:(
OdpowiedzUsuńale ciasto pierwsza klasa Agajo! :)
pożarte całe:)))
O, jak się cieszę, że smakowało. Jak miło, że o tym napisałaś! Potrzebne mi właśnie było jakieś dobre słowo :))
Usuń