Zdobyłam się na odkładane od lat porządki w zakresie pewnych papierów. W ruch poszła pożyczona od Teściowej niszczarka... Miękka torba papierowych paseczków czeka na dalszy przemiał. Trzeba korzystać, gdy można unicestwić zapiski, które nie powinny oglądać światła dziennego. :) Przy okazji poprzeglądałam nieco starych listów. (Swego czasu prowadziłam szerooooką korespondencję...) Ze wzruszeniem znalazłam kilka listów od Rodziców.
W tych starych listach trafił się jeden historyczny kwiatek. List od mojego przyjaciela, pisany 27 marca 1982 r. Trzy miesiące i dwa tygodnie po wprowadzeniu stanu wojennego - gdyby ktoś z PT Czytelników nie kojarzył. Nie było wtedy wesoło. W marcu już zajęcia na uczelni odbywały się normalnie. Telefony były jednak podsłuchiwane (czy już wtedy działały?), a w prywatnych listach należało zachowywać pewną ostrożność.
W liście, który sprowokował mnie do tego wpisu, J. pisze: "Na zakończenie, żeby było śmiesznie to Ci oznajmiam, że Twój list do mnie czytał ktoś trzeci! Otrzymałem go z groźną pieczątką OCENZUROWANO! Jeśli ONI czytają wiele takich listów, jak Twój ostatni, czy mój obecny, to chyba są niedalecy od obłędu, którego im naprwadę nie życzę". I w tym miejscu, proszę sobie wyobrazić, mamy dopisek! Czarnym atramentem strzałeczka i słowo Dziękuję.
Tak to w dniu wyborów przyszła do nas Historia.
Choć inne listy po namyśle zniszczyłam, ten chyba jednak zachowam...
Swoją drogą - takie listy na papierze to piękna rzecz ;)
wow... to naprawdę kawałek historii... choć trudnej historii
OdpowiedzUsuńsamo wnikanie w cudze sprawy... pilnowanie o czym inni rozmawiają ... to wszystko już samo w sobie bylo obłędem.. więc podziękowanie uznaję za nieuzasadnione :)
:***
Mimmo wszystko zawsze to jakaś szansa, że czytał to ktoś z poczuciem humoru. Zastanawam się na ile mógł wtedy podziękować za taką pracę. Obrzydliwą bądź co bądź.
UsuńTak, niewątpliwie musiał mieć poczucie humoru:).
UsuńTo prawda, takie listy są wspaniałą pamiątkę. Sama też mam mnóstwo takich.
OdpowiedzUsuńI masz rację, oby nigdy więcej...
oby. :)
UsuńPamiętam rozmowy telefoniczne przerywane słowami "rozmowa kontrolowana". Pisze czasami listy tradycyjne bo to większa radość. Przechowuję też listy od mojej babci, mojego taty pisane do wnuczek, kiedyś może to będą skarby dla moich dzieci albo wnucząt. : )
OdpowiedzUsuńSporo listów przechowuję. Dla dzieci zbierałam zawsze wszystkie liściki i karteczki - bo to miła pamiątka. Zniszczyłam to, co - myślę - niepotrzebne, to czego nie chcę pokazywać innym ;)
UsuńDobre! :)
OdpowiedzUsuńA listy....są piękna pamiątką, warto zachować.
No. Czasem miało sie wrażenie, że oni te pieczątki tak bezmyślnie tylko łupali, a tu proszę, czarno na białym.
UsuńTak, jest mnóstwo listów wartych zachowania.
Są jednak i takie, których nie chcę po sobie zostawiać :)
Zgadzam się - oby. Ciekawi mnie tylko, skąd myśl o tym akurat w dniu wyborów. Nieprzypadkowa?
OdpowiedzUsuńPo prostu w tym dniu (ta niedziela) mogłam wreszcie pożyczyć niszczarkę. I nie miałam zamiaru zabierać się za listy (ja ich nie pamiętałam!) - chciałam "uporządkować" moje zapiski. Pudełko z tymi akurat listami weszło mi w ręce przypadkowo i z ciekawości zaczęłam w nich grzebać. :) Nie ma więc drugiego dna, choć rzeczywiście ciekawie to wyszło..
UsuńNie wyrzucaj historii zapisanej w listach. Toż to kopalnia wiedzy dla dociekliwej progenitury:-)
OdpowiedzUsuńHe, he. No właśnie dlatego pewna selekcja jest konieczna. :P
UsuńPS. Koncert ARETE the best:-)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Że się podobało. :) Bardzo ich wszystkich lubię.
UsuńZachowaj, to ważna dla pokoleń pamiątka!
OdpowiedzUsuńTen list już jest pieczołowicie odłożony :).
UsuńTo, co ważne zachowuję!
Ale nie wszystko jest ważne i nie wszystko trzeba zachowywać :). Są rzeczy, które powinny zginąć w mrokach niepamięci. :)
O kurcze co za historia . Jak najbardziej zachowaj tez list - taki dopisek to nie lada gratka dla pasjonatów historii - taki "smaczek".
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o zabranie się za papiery ja też bym musiała się zabrać...dokumenty wszelkiego rodzaju - brr nie lubię .
Tak, tak, dwóch takich pasjonatów mam we własnym domu. :)
UsuńPrzy mojej naprawdę bogatej ówczesnej korespondencji chyba jeden taki sie trafił, choć kopert z pieczątką "ocenzurowane" było na pęczki.
Jedna szafa pod sufitem czeka na przejrzenie. Jak już zacznę, to będzie to ciekawe, ale zacząć trudno.