Zastanawiam się gdzie szukać początku. Ale może gdzieś ok. roku 1915, kiedy kilkunastoletnia Joanna opuściła rodzinny dom i popłynęła w bardzo daleki świat - brat jej matki jakiś czas wcześniej zadomowił się w Stanach Zjednoczonych i zaproponował, że zabierze do siebie starsze siostrzenice. Ponieważ dzieci w domu było sporo, wydawało się to niezłym rozwiązaniem, choć w domu nie było szczególnie biednie. Ojciec był organistą, również pisarzem. W Polsce zostało z rodzicami czterech braci i mała siostra Joanny. Nie pamiętam w tym momencie czy wyjechały obie z Jadwigą razem, czy każda osobno (rzecz do sprawdzenia). Wiem jednak, że choć Jadwiga już jako dorosła osoba, żona i matka, odwiedziła rodzinę w kraju (nawet są zdjęcia), Joanna już nigdy w życiu nie zobaczyła ani rodziców, ani pozostawionego w Polsce rodzeństwa. Aż ciarki przechodzą.... Kontakty jednak (na miarę czasów) były utrzymywane, listy wędrowały w obie strony, w czasach kryzysów z Ameryki do polskiej rodziny szły paczki z potrzebnymi rzeczami, a dzieci i wnuki Joanny i Jadwigi uczyły się, że nie mogą myśleć tylko o sobie. Z tych paczek mamy w tej chwili ze Średnią Kamzikówną po sześć widelców - bez noży, bo noże były zapakowane do innego kartonu, który zaginął...
W tym roku po raz pierwszy powiesiliśmy na choince niezwykłą pamiątkę. Wnuczka Joanny wraz ze swoimi córkami (jedna z nich zadziwiająco podobna jest do o rok młodszej Najstarszej Kamzikówny, choć jako żywo Najstarsza Kamzikówna jest jednocześnie bardzo podobna do MN) zrobiła zawieszki do bombek. Wykorzystała do tego korale, które zostały jej po Babci...
Jest coś wzruszającego w tych odnawiających się kontaktach rodzinnych. Prawnuczki Joanny nie mówią już po polsku, łączą dziedzictwo polskie z irlandzkim ze strony Ojca i całym amerykańskim tyglem. Ale jednocześnie podczas pierwszej wizyty w Polsce odkryły, że tu też są u siebie. A śliczna dziewczyna z pogranicza Kurpiów i Mazowsza i znad Oceanu Atlantyckiego pewnie cieszy się z nieba tym, że o niej pamięta coraz więcej osób...
(Wpis przyggotowuję wcześniej, może potem uda się dołożyć zdjęcie z choinki :) )
Myślę, że to dobry temat na niedzielę Świętej Rodziny. Cenię więzi rodzinne, choć różnie się one układają i najbliższe relacje niekoniecznie ma się z najbliższymi krewnymi...
Piękne wspomnienia!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że je spisałam.
Usuńpiękne...
OdpowiedzUsuńwspomnienia sprzed tak wielu lat są wyjątkowe i mają w sobie coś przyciagajacego... :) Ciekawe czy za x lat ktoś nas wspomni...
O tak, ciekawe. I czy dobrze wspomni!
UsuńWarto wspominać, wspomnienia czynią nas lepszymi i radośniejszymi. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńByle były dobre rzeczy do wspominania.
UsuńLuuubię takie opowieści, wspomnienia, pamiątki. Bardzo :)
OdpowiedzUsuńTakie to ulotne wszystko, a tak czasem niespodziewanie wychyla się z przeszłości. :)
Usuń