Tak kronikarsko odnotowuję.
W ubiegłym roku był wieniec minimalistyczny. Bardzo nawet.
W tym roku jest w moim odczuciu klasyka. Bardzo klasyka.
Chyba jeszcze jakieś gałązki dołożę...
Na kwadratowym talerzu, który kiedyś dostałam od Teściowej, jest dość duży i czasem zapominam, że go mam, bo leży w pudełku na dnie szuflady... Teraz ma swoje 5 minut (no, trzy tygodnie).
Lubię oglądać rozmaite twórcze kalendarze adwentowe. Pomysły bywają rewelacyjne. U nas jakoś nie zaistaniały w rodzinie. Mam wrażenie, że kiedy się pobraliśmy zwyczaj ten w Polsce praktycznie nie istniał, no a potem zaraz się pojawiły te czekoladkowe niemieckie i nie przekonały nas do siebie. A na pomysł robienia kalendarza z zadaniami sama nie wpadłam... No i pewnie u nas już kalendarza nie będzie. Ale wieniec i nawet inne dekoracje adwentowo-świateczne pojawiają się. Nie w takim zbytku i przepychu jak w Białym Domu, ale na tyle, by podkreślić wyjątkowość tego czasu. I są nasze, czasem już z jakąś historią jak cztery figurynki aniołków, które kiedyś wieszałam na lampie (i dlatego są trochę poobijane, ale nadal śliczne), a teraz kręcą się z gwiazdkami w oknie...
Dobrego Adwentu!
Czy czasem wieńce i kalendarze adwentowe nie przywędrowały do nas wraz z choinką z Niemiec? Bardzo lubię wieńce adwentowe, chociaż w tym roku nie robiłam go. Pozdrawiam serdecznie i życzę owocnego przeżywania czasu radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie!
OdpowiedzUsuńTak tak, wieńce adwentowe wymyślono w XIX w. w Niemczech... http://gosc.pl/doc/1385542.Skad-sie-wzial-wieniec-adwentowy
UsuńNajpiękniejsze są ozdoby z historią :) Dobrego Adwentu!
OdpowiedzUsuńKiedyś były nowe, a potem nabieraja ciężaru wspomnień :)
Usuń