czwartek, 13 grudnia 2018

Kolorowy brzeg i historia o przepowiedni

Była zakładka, to czas na zawieszkę :)
Też z cyklu "kocykowych", nie za duża. Takie są dobre do robienia na wyjazdach czy podczas wykładów. Wydaje mi się, że wymagają nieco mniejszej uwagi z mojej strony. Oczywiście poza końcowym etapem pracy, kiedy trzeba dokładnie sprawdzić, czy nie zostały jakieś niedokończone krzyżyki gdzieś w środku.


Zrobiłam tutaj kolorowe wykończenie, prawdę mówiąc nie pamiętam czy dlatego, że kończyła się któraś nitka, czy z innego powodu. Efekt wydaje mi się zadowalający, dobrze zagrało powtórzenie kolorów z zawieszki zarówno na obrzeżeniu, jak i w sznurku do zawieszenia.



Dziś 13 grudnia - jak wielu mam i ja swoją historię z tego dnia, a właściwie nocy z 12 na 13 grudnia. Historię niegroźną na szczęście, groźnie to było kiedy indziej :).

W sobotę 12 grudnia zakończył się strajk studencki na mojej uczelni. Na wieczór umówiliśmy sie u koleżanek w akademiku na spotkanie świętujące to wydarzenie. Mój Tato zaproponował, iż przyjedzie po mnie, gdy zadzwonię, że chcę już wracać (W akademikach u nas bywały automaty telefoniczne no i czasem było można korzystać z telefonu w portierni, chyba płacąc złotówkę). Natomiast ja wychodząc uprzedzałam Mamę, aby się nie denerwowała, jeśli nie zadzwonię. Mama nieco oburzona zapytała dość ostro "A dlaczego byś miała nie zadzwonić?". Na co ja beztrosko rzuciłam "Mogą przecież wyłączyć telefony".
Nieco po północy usiłowałam dodzwonić się do domu, najpierw z jednego akademika, potem z drugiego. Sygnał jeszcze był, ale dodzwonić już sie nie dało. Wygląda na to, że właśnie wyłączali telefony... (tam jeszcze była taka zabawna historia, że zapodział się gdzieś moj jeden zimowy but i abym mogła zadzwonić z drugiego akademika chłopak koleżanki niósł mnie z budynku do budynku i z powrotem na rękach :D - na dworze leżał śnieg).
Skończyło się na powrocie z jednym z kolegów pieszo przez puściutkie białe ulice gdzieś między 1 a 2 w nocy. Na szczęście nie spotkaliśmy nikogo... A rano obudziłam się w innym świecie...

I jednak nie uważam się za prorokinię, choć to żartem rzucone zdanie okazało się tak prawdziwe....

16 komentarzy:

  1. Też mam skojarzenie ze stanem wojennym i akademikiem, w tamtym czasie i w domu studenckim własnie poznali się moi rodzice ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawieszka Aguś pięknie wygląda.
    Takie sytuacje zapadają na długo ,szczęśliwie dobrze się skończyła :)Pamiętam jak moja babcia powiedziała,o matko znowu wojna...
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      O tak, dobrze sie skończyło... Uściski

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Teraz to już nic, ale swego czasu dciarki po plecach chodziły...

      Usuń
  4. ,,kocykowy" - ale mi się podoba ta nazwa. Śliczny. Najpierw oglądałam a potem czytałam. Oglądając zastanawiałam się z czym mi się kojarzy twój nowy wzorek i ciężko mi było na coś wpaść. Ale ten ,,kocykowy" jest idealnym określeniem :D
    Fajna historia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi się kocykowo :) skojarzyło od pierwszego "dzieła" tego typu, daawno temu...

      Dzięki serdeczne i pozdrowienia!

      Usuń
  5. Tak bywa. To były straszne czasy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie na swiecie wtedy nie było ale mnóstwo świadków tej historii jest, oby takich szczęśliwych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesuwają się pokolenia. Oby to pozostało w sferze wspomnień.

      Usuń

Miło będzie przeczytać Twój komentarz :)

Proszę jednak nie wykorzystywać komentarzy do reklam rozmaitych usług.
Komentarze z reklamą będę usuwać.

Thank you for commenting!
However, please do not use comments to advertise any products. Comments with advertisements will be removed.