To już co prawda wspomnienie, ale wciąż trwa w nas radość tamtego dnia, jednego z dwóch idealnych w minionym tygodniu jeśli chodzi o pogodę.
Krywań to bardzo charakterystyczny szczyt, widoczny z wielu różnych miejsc Tatr, szczególnie okazale prezentuje się z odcinka granicy polski-słowackiej między Czerwonymi Wierchami a Świnicą (nieco dalej też ale tam nie ma szlaków turystycznych wzdłuż granicy).
To oczywiście ten najwyższy "nos" na powyższej fotografii (widok z Czerwonych Wierchów, z Krzesanicy).
Choć Krywań (Krywań, Krzywań, bo taki krzywy) jest tylko 5 m niższy od polskiego wierzchołka Rysów (ma 2494 m npm) był uważany kiedyś za najwyższy szczyt Tatr, zapewne z uwagi na tę wyniosłość i odległość od innych szczytów. Dla Słowaków jest górą szczególną, nazywany bywa górą narodową czy świętą a jego wizerunek (symbol wolności) zdobi monety.
Wejście jest dość czasochłonne, wedle przewodnika około 4 - 4.15 godzin, zależnie od wybranego szlaku (są dwa) i ewentualnego wariantu z dojściem nie bezpośrednio od szosy. Drugie tyle trzeba liczyć na zejście. Nam wycieczka zajęła w sumie 12,5 h (bo przecież koniecznie są odpoczynki), aplikacja naliczyła mi blisko 42 tys. kroków.
No i warto wybrać dzień z dobrą pogodą. Taka "osobna" góra przyciąga pioruny.... A i końcowy odcinek podejścia prowadzący po nieźle urzeźbionej skale nie jest szczególe miły (delikatnie mówiąc) podczas deszczu czy mgły.
Dla nas to było trzecie podejście - raz wycofaliśmy się z końcówki ze względu na koszmarną mgłę, drugi raz brakło sił i rozum kazał zawrócić póki nie będzie za późno.
Tym razem wszystko zadziałało świetnie. Ostatnie podejście zrobiliśmy "na lekko" zostawiwszy duży plecak pod skałką na przełęczy (z kartką informującą, że wrócimy po niego).
Warto dodać, że ten krzyż to narodowy symbol Słowaków, krzyż Cyryla i Metodego, początków chrześcijaństwa na tych terenach (IX w.).
Ludzi na Krywań wchodzi wielu, choć oczywiście nie ma porównania z Rysami. Trudno jednak jest zrobić zdjęcie bez wchodzących w kadr ludzi - też dlatego, że choć wierzchołek tworzy 15 m grzędę, nie ma tam nieskończenie wiele miejsca....
Widoki - obłędne. Cała mapa Tatr jak na dłoni. "Osobność" Krywania sprawia, że widać wszystko niemal...
To fragmencik z przybliżeniem na znane wszystkim szczyty: czerwona strzałka to Gerlach, niebieska to Rysy.
A po drodze była kozica. I rozmaite pogaduszki z ludźmi spotkanymi na szlaku - ogromnie lubię....
I to był szczyt naszego urlopu :).
Gdybym miała wiecej wolnego to wybralabym sie właśnie w Tatry, niestety od jutra mąż też idzie do szkoły i na wspólne wypady muszę poczekać...piękne zdjęcia, przywolujesz miłe wspomnienia :) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się jeszcze doczekacie takich wypadów. Serdeczności.
UsuńPiękne widoki. Gratuluję kondycji!
OdpowiedzUsuńTak widoki cudowne. Nad kondycją pracujemy dbając o spacery (ja) i to - jak się okazuje - pomaga.
UsuńBosko tam. <3 Gratuluję wejścia i takiej liczby kroków. Gratuluję, bo wejście na szczyt nie jest łatwe, brawo. :) Też lubię pogawędki z ludźmi na szlaku, zwykłe przywitanie już dodaje tyle radości, że chce się iść dalej, bardzo to lubię. Może kiedyś spotkamy się na szlaku, kto tam wie. :) Posyłam serdeczny uśmiech. :))))
OdpowiedzUsuń♥ Kto wie, kto wie, może się spotkamy :) Pozdrowienia :)
UsuńPiękne kadry !
OdpowiedzUsuńWybierałam najlepsze. :)
Usuń