Dużo u nas tego tałatajstwa. I tego przez ż i tego przez rz. Jedne po cichutku tuptają po ścieżkach i ogrodach, drugie kreslą w powietrzu między blokami ostre linie dźwięku (tak, tak, pokrzykują i lot zlewa się z piskiem). Lubię jedne i drugie. Podziwiam za dostosowanie do życia w mieście i przetrwanie.Z samochodem taki jeż nie ma szans, a przecież jakoś u nas unikają śmiercionośnych kół. Jerzyki zaś mnóstwa uroku dodają letnim dniom...
Tego kolegę spotkała pod domem Średnia Kamzikówna. I natychmiast wysłała matce mms ;)
A jak o jeżach mowa to wklejam link z uroczą książeczką - znałam ją na pamięć. Ba, chyba do tej pory znam. I lubię. I mam :)
Stoi domek z dachem stromym,
ma okienka, drzwi i komin.
Znacie?
a nie znam
OdpowiedzUsuńale ciągle mam jeszcze szansę poznać :)
będę miała na uwadze , kiedy przyjdzie czas... :)
Bardzo lubięt ę książeczkę-wierszyk. doskonała do wspólnego recytowania
Usuńjeżyki są bardzo rozczulające :)
OdpowiedzUsuńI tak szybko suną na długich nóżkach..
UsuńDo mnie przychodził, ale pewnego dnia znalazłam go na ulicy.....
OdpowiedzUsuńO to bardzo przykre. No niestety przez ulice przechodzą bez patrzenia... Przebiegał nam jeden ostatnio drogę (nie u nas) ale zauważyłam i nie jechaliśmy szybko (spryciarz biegł niedaleko za progiem zwalniającym).
UsuńMimo, że ruchliwe miasto, trochę tej przyrody jednak mamy w okolicy. Ostatnio przecierałem oczy ze zdumienia jak w chwilę po opuszczeniu osiedla minąłem majestatycznie kroczącego bażanta. :-)
OdpowiedzUsuńTak jest. Bażanty u nas są. Kiedyś też były kuropatwy.A zająca jeszcze nie spotkałeś? Bo na się zdarzyło nie tak dawno. Kiedyś z okna widziałam lisa...
UsuńStadko bażantów obserwowałam kiedyś stojąc w korku na zjeździe z autostrady na wrocławskich Bielanach ;))
Zająca widziałem w pobliżu rezerwatu naszych traszek, a lisa też, ale po drugiej stronie miasta :D
UsuńU nas jeżyków akurat jak na lekarstwo, choć kiedyś jednemu udało się mnie wystraszyć :) Natomiast bażantów, sójek i szpaków zatrzęsienie :) Jeden z bażantów nocuje w naszym ogrodzie.
OdpowiedzUsuńTakiego lokatora mieć - cudo... No u nas do tego nie doszliśmy mimo wszystko :)
UsuńSójki chyba jednak w mieście (my tak bliżej centrum) nie zagospodarowują się aż tak łatwo - musza nam wystarczyć drapieżne sroki.
Jeżyk? A może był to mój synuś?:))
OdpowiedzUsuń:))
UsuńJeśli chodzi o jeże, to zawsze ich mordeczki zbudzają we mnie czułe emocje: chciałoby się takiego wziąć na ręce i pogłaskać po kolcach:-)
OdpowiedzUsuńTak, tak, dokłądnie to rozumiem.
UsuńA wiesz, głaskałam kiedyś jeżyka... Wcale nie kłuł...