W środku lasu.
Należącego do największych w Krainie Wikingów.
Idziemy.
Podziwiamy.
Storczyk.
Morze.
Buk.
Ostrokrzew.
Z daleka widać, że na ścieżce coś się pomarańczowi.
Pierwsza myśl Agai: "Skąd tu marchewka?".
A to tymczasem:
Łaciate też blee. Łaciate to powinny być krowy. Ewentualnie króliczki. Kózki. No owce jeszcze... psy... i koty. Salamandry... Łaciaty śłimak to wydaje sie jakoś sprzeczny z naturą :)
A ja lubię ślimaki. Nie jadam, nie dotykam, lecz tylko oglądam :)
OdpowiedzUsuńZależy jakie ślimaki.
UsuńLubię ślimaki pod warunkiem, że nie żerują w moim ogrodzie!!!!
OdpowiedzUsuńCzyli lubisz zależnie od miejsca. Gdyż jestem przekonana, że każdy ślimak bez wyjątku z przyjemnością żerowałby w twoim ogrodzie :)
UsuńOj tym ślimakom i ja mówie papa albo i gorzej :P
OdpowiedzUsuńPapa. I żegnaj. Zdecydowanie.
Usuńoj.... nie lubię i ja.... :) w dodatku pomarańczowe... ffffffuuujjjjjj
OdpowiedzUsuńNo, te bez skorupek takie mało przyjazne są.
Usuńależ okazała ta marchewka ;P
OdpowiedzUsuńDobrze nawożona :)
UsuńOjeju, też nie lubię. Wolałabym pooglądac marchewkę :)
OdpowiedzUsuńhttp://wyborcza.pl/51,145452,18184782.html?i=1
Usuń;)
Nadal wolę marchewkę :)
UsuńU mnie takie łaciate chodzą bleeeeeee
OdpowiedzUsuńŁaciate też blee.
UsuńŁaciate to powinny być krowy. Ewentualnie króliczki. Kózki. No owce jeszcze... psy... i koty. Salamandry...
Łaciaty śłimak to wydaje sie jakoś sprzeczny z naturą :)
dobrze, że nie dotknęłaś gołą ręką :D
OdpowiedzUsuń