Tak, na życzenie.
Najstarsza Latorośl, jak zwykle (bardzo) oszczędna w pochwałach, po rzuceniu okiem na zakładkę w paski orzekła, że kwiatki ładniejsze i w ogóle to kiedyś były takie ładne zakładki w kwiatki. No to ukłuta w ambicję matka stwierdziła "Chcesz kwiatki, będą kwiatki". I - żeby rzecz dopowiedzieć do końca - nie są to kwiatki o specjalnym przeznaczeniu, będą spokojnie czekać na to aż się komuś spodobają.
Z haftowania zakładek w kwiatki oczywiście najprzyjemniejsze jest haftowanie kwiatków. Dlatego też zrobiłam od razu dwie, nie identyczne (bo to już byłoby nudne) ale podobne, w komplecie. Potem zajęłam się żmudnym wypełnianiem tła i zużywaniem przedpotopowych zapasów białej (w dwóch odcieniach jak się okazało) muliny. Nie wiem czy ta biel wpadająca w ecru to oryginalny kolor motka, czy też nabrał on takiego odcienia ze starości. Ale w sumie to nieistotne.
Kwiatki pasują do letniej aury. Na balkonie szaleją w dwóch poziomach pelargonie, na sztuki w ilościach umiarkowanych, ale w orgii czerwieni. Przed domem, przy parkingu kwitną już lipy. Zapach cudowny, wakacyjny, złotozielone drzewo prześliczne. Zapach kwitnących lip kojarzy mi się z dzieciństwem, ze spacerami rozgrzanymi słońcem, pachnącymi alejami. Mamy też jeszcze cudowne wspomnienie zbierania kwiatów lip z olbrzymich starych drzew rosnących przy rodzinnym domu mojego Ojca - to było nawet nie tak dawno, kilkanaście lat temu, a że z dala od szos, spokojnie można było te kwiaty suszyć. Dziewczynki wspinające się na drabinę u stóp stojącego na niej Dziadka...
A swoją drogą pamiętam taką sytuację sprzed co najmniej 30 lat. Byliśmy całą grupą zimą w górach, mieszkaliśmy u górali. Zima była ostra, oczywiście ktoś zaczął kichać czy kaszleć i gaździna uznała ,ze trzeba nas poratować ziółkami. a wiadomo - kwiat lipy dobry na poty. No to poszła do spiżarni (?) i przyniosła - gałąź lipy z zasuszonymi kwiatami! Ziółka, kwiat lipy - spodziewałam się jakiegoś słoika czy pudełka, a tu cała gałąź! Ale taki napar z "prawdziwych" kwiatów ma jednak (przynajmniej pozornie) inną siłę ;).
Przed nami mnóstwo mniejszych i większych przedwyjazdowych drobiazgów do ogarnięcia. Wyskakujemy na kilka dni do Wietrznej Krainy Wikingów (nie wiecznej, nie), wyłącznie dzięki Dobrym Ludziom, którzy nas tam przygarną. Przyda nam się taki odskok od rzeczywistości, ale ta ilość rzeczy do załatwienia jest - jak zawsze przed wyjazdem - porażająca.
Pudełko z muliną i innymi akcesoriami oczywiście zabieram ze sobą. Sama jestem ciekawa czy je otworzę... I czy wymyśli się coś innego, nowego. No i co wyjdzie z tego, co wczoraj późnym wieczorem zaczęłam...
fajnie kwiatkowo :) cudne wspomnienia, tylko pozazdrościć dziadka :) aż mi zapachniało lipowo i mam nadzieję, że powstaną kolejne zakładki, może lipowo-wikingowe z rozwianymi od wiatru grzywami :))))
OdpowiedzUsuńMasz talent do pobudzania wyobraźni! Rozwiane grzywy, mówisz...
UsuńZabieram sie za haftowanie zakladek!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Siostro, szczerze polecam :)))
UsuńTo jest łatwe, przyjemne i niesamowicie wciągające.
Witamy w klubie!!!!
UsuńJuż niecierpliwie czekam na wyniki :)
W życiu, nigdy:)
UsuńTo trudna sztuka dla szczególnie cierpliwych;) Nie na moje nerwy;)
Miłego wypoczynku:))
Nie wiem, jak to się stało, ale... właśnie kończę zakładkę w... kwiatki bardzo podobne do Twoich! Choć tych wcześniej nie widziałam i nie pamiętałam tych z odnośnika. Moje wyszły wprawdzie niecałe, bo zostały umieszczone wzdłuż brzegu zakładki, ale rodzaj kwiatka mam taki, jak te z zakładki dolnej. Naprawdę jestem zadziwiona :)
OdpowiedzUsuńMoże podświadomie usłyszałaś uwagę o ładnych zakładkach? :)))
UsuńTo jest bardzo wdzięczny rodzaj kwiatka :) Haftowałam jeszcze kwiatki większe trochę od tych (styczniowy wpis Dalej i lutowy To było w wakacje) i obrócone o 45 st. ale te już nie do końca przypominaja kwaitki - w tym styczniowym wpisie). Już sobie wyobrażam jaka ładna będzie Twoja zakładka :)
Dobrze, że przywołałaś lipy, dziś stałam w cieniu takiej potężnej, pięknej , dostojnej...pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńTakie niewyobrażalnie olbrzymie lipy rosły przy (wówczas) polnej drodze na skraju osiedla mojego dzieciństwa. Dziś już ich nie ma... A ta "nasza" przed domem jeszcze nie jest bardzo wielka ale już pachnie na odległość :))
UsuńJa też chce takie piękne cuda robić... Ale niestety moje są jak... lepiej przemilczmy...
OdpowiedzUsuńA co do kwiatów piękne... Tylko mój organizm alergiczny na samą myśl o kwiatku zrobił aaaapsik :)
Piękne aż sobie wydrukuję i powieszę i będę robić dotąd aż nie będzie w połowie tak piękne jak Twoje! To zejdzie mi chyba z 150lat :)
Już mam zajęcie na czekanie do dostania się do nieba albo raczej piekła...
Przytulam do serca :***
Tysiu, kochana, ależ jeśli chcesz te któreś kwiatki to tylko napisz na maila... Proooszę! :)
UsuńDziękuję :*
UsuńJuż biegnę pisać :*
Przytulam i ściskam :*
Ze stolicy przesyłam pozdrowienia :D
Słoik Tysiowy :*