Jedno miasto, dwa obrazki. Oba autobusowe. Ostatni tydzień sierpnia.
Środa.
Wracam z "wycieczki" do apteki, jechałam po odbiór zamówienia. Na jednym z przystanków czeka na autobus matka z dzieckiem na wózku. Nie w wózku, tylko na wózku. Dziewczynka - już na pewno kilkunastoletnia. Kierowca (lat 30?) z gromkim "proszę poczekać" wyskakuje i pomaga tej pani wprowadzić wózek do autobusu, a potem, gdy wysiada, pomaga jej wyjść.
Czwartek.
Jedziemy autobusem na cmentarz do sąsiedniego miasta. Ciasno, Obie stoimy (mama siadła później). Większość osób w tym autobusie należy zaliczyć do starszych (no oczywiście poza mną, ja to młodzież przecież!). Ale nawet 75+ nie oznacza przecież całkowitej niesprawności, niektóre panie zadbane, eleganckie... Na jednym z przystanków z trudem i powoli wsiadają starsi państwo. Już na pewno bliżej 80. Wyglądają na wracających z zabiegów sanatoryjnych. Ona wysoka, z kulą, ledwie się rusza. On drobniejszy, starszy od niej, stara się ją asekurować, widać ogromną troskę i miłość. Wzruszający są. Autobus jest co prawda tzw. niskopodłogowy, ale i tak trzeba dać spory krok, aby wsiąść. No i jest z tych z tych krótkich: część foteli jest wyżej i żeby na nich usiąć, trzeba się wspiąć na spory stopień. Akurat jedno takie miejsce jest wolne. Natomiast niemal na wprost wejścia, na tym niskim poziomie, siedzą dwie panie - nie wiem czy by się nie obraziły, gdybym im dała te 65-70 lat. Bez kul. Sprawne.
Wsiadająca pani z wielkim trudem i pomocą innych dochodzi i wspina się na ten stopień, aby usiąść. Na oko widać, ze na utrzymanie się na stojąco nie ma szans.. Mąż siada koło niej. Troskliwie obejmuje żoną reamieniem. Potem jeszcze trzeba wysiąść: ktoś specjalnie wysiada powoli i staje w drzwiach, żeby się nie zamknęły zanim dojdą, inni wołają do kierowcy, aby poczekał.
Panie siedzące niżej nie ruszyły się - jakby ich nie było. Ktoś nawet głośno i wyraźnie sugerował, że to one mogłyby się przesiąść... Ja wiem, że mogło być tak, że z jakiegoś powodu żadna z nich nie mogła wstać, ustapić miejsca. Choć nie kojarzę, żeby wysiadały z trudem... Ale wyglądało tak jak wyglądało....
O, mój Boże, do czego to już obecnie doszło:). Panie po siedemdziesiątce "odsądza się od czci i wiary" tylko dlatego, że są eleganckie i zadbane. To taki znak naszych czasów, syndrom starzejącego się społeczeństwa. A przecież fakt, że obok jest ktoś od nas starszy w niczym, a już na pewno w sensie zdrowotnym, nie ujmuje nam wieku. Tak, znam to uczucie bycia (relatywnie) "młodzieżą", podczas, gdy wiek mój określa się jako około-emerytalny. Rzecz jasna, w dawniejszym rozumieniu, teraz bowiem pracuje się dłużej:). Zauważyłam, że władze miasta po macoszemu traktują te trasy, na których większość pasażerów stanowią osoby starsze. Raz w tygodniu przemieszczam się takim wehikułem do swojej, mieszkającej w Sopocie, córki. Zawsze jest to pojazd krótki, źle resorowany i zapełniony do granic możliwości. Osoby o kulach znajdują w nim miejsce jedynie na zasadzie loterii. Prócz emerytów udających się na "pokazy" do Grand Hotelu, jeżdżą nim też inwalidzi na rehabilitację do szpitala reumatologicznego. Wszystko to z częstotliwością jednego pojazdu na godzinę.
OdpowiedzUsuńAleż kto odsądza od czci i wiary?? :)
UsuńToż to raczej z podziwem. Mam wrażenie, że starsze panie są obecnie o wiele bardziej zadbane i eleganckie niż za mojej młodości :).
Co do problemów taboru zgadzam sie w 100%.
Problemem dla mnie jest to, że nie dostrzega się tych, którzy potrzebują pomocy. I nie jest to - jak często się upraszcza - domeną młodych ludzi. Tu przecież nie chodziło o klasyczne ustąpienie miejsca i stanie, tylko o minimalne przesiąście się, aby komuś, kto jest w naprawdę gorszej sytuacji było łatwiej. A przynajmniej o okazanie troski. Widywałam już sytuacje, kiedy ktoś po prostu przepraszał, że nie może wstać.
Ja najbliższe dwa lata będę wozić Antka do przedszkola autobusem, to będę mogła chyba napisać książkę o takich obrazkach:) I dzisiaj na przykład spotkałam się z dezaprobatą dwóch kobiet w wieku okołoemerytalnym właśnie, ponieważ z jednym dzieckiem za rękę, a z drugim w chuście, usiadłam na miejscach oznaczonych jako miejsca dla osób niepełnosprawnych. Kiedy wsiadałam to nie było innych wolnych, ale nikt starszy ani niepełnosprawny też nie stał, dopiero później zwolniły się inne miejsca. Często mając Adama w chuście biorę nawet jeszcze Antka na kolana, żeby inni mogli usiąść, ale dziś nie było takiej potrzeby. Przejmować się tym? :)
OdpowiedzUsuńA ostatnio jedna pani mnie ochrzaniła, że jestem wyrodną matką, bo używam telefonu, podczas gdy Adaś na koniec podróży zaczął marudzić w wózku. Że niby mam się nim zająć, wziąć go na ręce, czy coś zrobić, a nie się bawić telefonem, że ona wszystko widzi, jak ja go traktuję, że dzieckiem trzeba się zajmować itp:) A on marudził, zaledwie sobie tam chrząkał, a nie płakał, ja go zabawiałam ile mogłam, ale przy okazji podekscytowana pisałam do kogo się dało sms-y, że dużo dobrego usłyszałam o nim od lekarza. A za kilka minut wysiadaliśmy, i dla jego własnego bezpieczeństwa nie będę z nim na rękach stała w autobusie, bo co jakbym się przewrociła.
Za to bardzo dużo dobrego mogę powiedzieć o ludziach w średnim wieku. Bardzo często nam pomagali, brali Antka na kolana a nawet jeśli nie mogli pomóc, to byli bardzo życzliwi:)
Swoją drogą mogłam paniom pokazać legitymację Adama że jest osobą niepełnosprawną, szkoda że na to nie wpadłam:)
UsuńEch, czasem bardzo trudno jest praktykować miłość bliźniego. Zawsze można powiedzieć, że przykro ci skłyszeć takie uwagi, bo.. i w dwóćh słowach uzasadnić.. Ale pewnie czasem lepiej zmilczeć i w duchu się pomodlić za takie nieżyczliwe osoby.
UsuńPamiętam jak kiedyś znajoma opowiadała, że jakaś obca kobieta podeszła do wózka z jej dzieckiem i położyła je na plecach (malec leżał na brzuszku)!
Zawsze są ludzie i ludziska. Dobrze, że mamy i dostrzegamy te pozytywne przykłady :)
O, tak, tych dobrych życzliwych ludzi też spotkałam bardzo dużo. Zwłaszcza, że Adaś strasznie zaczepny jest, a jak sobie kogoś upatrzy i się przygląda tymi swoimi wielkimi oczyskami z miną jakby pierwszy raz w życiu widział człowieka, to nie da się przejść obojętnie:)
UsuńJa mam gdzieś w głowie te słowa, które usłyszałam od moich dziewczyn na oazie. Ze one nie będą ustępować starszym, bo starsi nie mają do nich szacunku. Mocno mi to utkwiło w głowie. I strasznie nie chciałabym, żeby Antek czy Adaś kiedyś powiedzieli mi to samo: mamo, nie będziemy ustępować miejsca starszym, bo oni też nie mieli szacunku ani do nas, ani do ciebie. Nie oczekuję, że wszyscy będą nam ustępować, Antka uczę, że czasem może postać albo przycupnąć na podłodze i nic mu się od tego nie stanie, sama też nie stoję tylko jak się da to biorę go na kolana, ale że na wolnych miejscach usiąść nie możemy?!
A kiedy indziej odwrotniee, chciałam go wziąć na kolana, mówię mu, że jest pełen autobus każdy chce usiąść, a tu starsza pani z naprzeciwka: ja mu ustąpie... Mówię jej, że nie ma ustępować, że on może siedzieć na kolanach, a tu zanim skończyłam ona wstaje i mu ustępuje... Kazałam mu podziękować i usiadł, ale myślałam że coś mnie strzeli:|
Wtedy, jak tamta kobieta mnie zaatakowała, że jestem złą matką, to inna jej przyklasnęła, a jeszcze inna wzięła mnie w obronę. Byliśmy atrakcją autobusu, a dzieciak był po prostu zmęczony i zasnął jak tylko dotarliśmy do domu. Podziękowałam tej ostatniej pani i powiedziałam, że po moich doświadczeniach z Adaśkiem to na mnie już takie rzeczy nie robią wrażenia. I wyszłam:P Bo taka była prawda. Usłyszałam przed kilkoma chwilami najpiękniejsze dla mnie słowa na świecie, że moje dziecko jest zdrowe, że wspaniale się rozwija, też dzięki mojej pracy, więc nic nie mogło mi tego zepsuć. Tylko jakiś taki niesmak pozostał:P
Nie dziwię się, że pozostał.
UsuńCudnie usłyszeć takie słowa, gdy tyle było niepokoju!
Jednak okazywania innym ludziom nie sposób uzależniać od tego czy oni ten szacunek okazują - to á propos cytowanych opinii. Rozumiem zdanie młodych dziewczyn, jednak nie jest ono słuszne. Myślę, ze o wielkości człowieka świadczy umiejętnośc kierowania sie swoimi przekonaniami niezależnie od opinii innych. To, że ktoś nie umie mnie potraktować z szacunkiem świadczy o nim źle. Ale nie może być usprawiedliwieniem mojego odnoszenia się bez szacunku do kogokolwiek. Tak jak nie usprawiedliwia kłamania to, że inni kłamią. Nawet jeśli inni uważaja to za naiwność. :)
Bo ludzie są różni. Ale jednak raczej dobrzy. Przynajmniej ja chcę w to wierzyć :).
OdpowiedzUsuńCieszę się zatem bardzo, że nie jestem sama. Bo ja też uważam, że są raczej dobrzy. (niektórzy może jeszcze o tym nie wiedzą, że tacy są).
Usuń