Człowiek choćby nie chciał, to jednak przywiązuje się, Do ludzi - co w sumie zdrowe jest. Do miejsc - zrozumiałe. A nawet do przedmiotów - to już bywa niebezpieczne i nierozsądne.
Czasem te przywiązania i sentymenty zaskakują, bo odkrywa się je niespodziewanie. Czasem jakiś drobiazg uruchamia lawinę skojarzeń - oby zawsze tylko w dobrych skojarzeniach tak to działało...
Wspomniały mi się dziś nadmorskie łąki. Niegdyś dzikie i nieujarzmione. Pasły się tam stada krów (jak ja się ich bałam), wąska wydeptana ścieżka wzdłuż rowu melioracyjnego prowadziła w stronę lasu i wydm. Kiedyś na fali szaleństwa kopania bursztynu pojawiły sie na łąkach charakterystyczne owalne czy prostokątne doły i było widać, że pod warstwą torfu jest piasek, niemal taki jak na plaży. Jeszcze po latach na takim dawnym "wyrobisku" znalazłam całkiem duży bursztyn. A potem przyszedł czas szaleństwa działkowego. Na łąkach jak grzyby po deszczu wyrosly dzikie działki niszcząc ich naturalny urok. Nie wiem czy to jakoś potem było zalegalizowane, czy też nie, w każdym razie wrażenie było przygnębiające - choć pewnie niejeden cieszył się z plonów (tylko co tam na tych piachu rosło?). I wreszcie ktoś wymyślił coś mądrego - łąki trzeba zagospodarować, niech służą ludziom, niech będą przyjazne, ale zachowają też jakieś elementy dzikości. To zagospodarowywanie jeszcze się nie zakończyło, kolejne fragmenty włączane są w ciąg parkowo-wędrówkowy. Jest i mini-rezerwat torfowisko, i stawy z wyspami dla dzikiego ptactwa, i place zabaw dla dzieci, i wybieg dla psów, i ścieżki, po których dobrze sie biega (utwardzone, ale gruntowe), spaceruje i jeździ na rowerze, są ławeczki w cieniu i ławeczki w słońcu... Cudowne miejsce. Przestrzeń. Trawa, kwiaty, krzewy, drzewa. Woda. Kaczki, łyski, mewy, kurki wodne, łabędzie...
Lubię. Bardzo lubię.
Teraz, kiedy usiłuję "ogarnąć się" z pracą i wszystkim co muszę zrobić w domu, kiedy trzymam na dystans ponure wizje wiążące się z kolejną wyprawą mojego Teścia do szpitala, kiedy staram się myśleć ultra-pozytywnie o tym, co będziemy-przechodzić-po-raz-pierwszy ( :) ), kiedy usiłuję brać na klatę niespodziewanie mnożące się wydatki (ale okulary, które przedłużyły sobie wakacje w Bieszczadach znalazły się! - odetchnę gdy przylecą do nas w calości), kiedy po prostu nie wyrabiam się bo brak mi sił i cierpliwości, itp. itd., przydają się zdjęcia. Niemal pachną wodą i zielenią, krzyczą głosem mew, chlupią...Jakimż błogosławieństwem jest wzrok i słuch... i fotografie :))
Ludzie, miejsca i przedmioty to punkty orientacyjne w naszym świecie. Wszystko połączone emocjami i wtedy wszystko jest zrozumiałe i... nasze.
OdpowiedzUsuńWszystko też powinno mieć właściwe sobie miejsce :)
UsuńFotografie- jak je lubię...
OdpowiedzUsuńOj, tak, ja też.
Usuńprzywiązanie do miejsc, ludzi i przedmiotów... jak ja to znam...
OdpowiedzUsuńdobrze mieć fotografie takich miejsc... w trudnym momencie życia zawsze można się na chwilę przenieść w strefę bezpieczeństwa :)
:***
Wspomnienia są cenne - o ile są dobre ;)
UsuńWytchnienia życzę i nie tylko ona zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńA człowiek chyba z natury sentymentalny (po sobie wnoszę ;)
Piękne widoczki , aż miło byłoby zrobić sobie wycieczkę rowerową .
Dzięki wielkie.
UsuńCoś z tym sentymentalizmem jest na rzeczy.
Dobre miejsce i na rower, i na wędrowanie piesze.