Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bal. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bal. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 marca 2014

Egzotycznie?

Nie, nie jest to egzotyczna zakładka. Co prawda niemal cały dzień spędziłam dziś z igłą w ręku i mam już prawie skończoną pierwszą z trójki wymyślonych zakładek. Dalsze prace ręczne widzę w tym tygodniu ponuro, no ale może uda się coś zrobić w podróży przypadającej za kilka dni.

Tak więc nie o zakładce dziś a o czymś zupełnie innymi - wszak skończył się ostatni weekend tegorocznego karnawału. A jak karnawał to bale... Przynajmniej kiedyś tak bywało. No i trafiło nam się w tym roku. Już nie zabawa karnawałowa, ale prawdziwy bal! Nie na kilka par, jak u Poniedzielskiego, ale na 50! Co prawda suknie bez wlokących się po ziemi trenów, a panowie w garniturach, a nie frakach, ale suknie i garnitury eleganckie, fryzury, makijaże wypracowane... Piękne panie, przystojni panowie... Na moje oko wiek od lat 20 do 60+, ze zdecydowaną przewagą 40-atków. Początek korowodem-polonezem, a potem szampańska zabawa do 2 w nocy. Przy porządnej muzyce tanecznej. Jedni szaleli bardzo profesjonalnie, inni niedostatek profesjonalizmu nadrabiali entuzjazmem i żywołowością. Z zaskoczeniem zawsze stwierdzam, że wodzireje z pokolenia moich dzieci sięgają (nie tylko, ale również) do repertuaru, który oboje z mężem pamiętamy z podstawówki :). Trochę brakowało mi (i nie tylko mi) większej liczby grupowych tańców z figurami, ostała się "Belgijka" i jeden taniec kowbojski, w nieco innej, choć podobnej, stylizacji niż popularna "Zuzanna" - zaważyło chyba niedostateczne wyczucie zebranego towarzystwa przez wodzireja. Ja to bym chyba dobrze się czuła na XVIII- wiecznych balach, kiedy tańczyło się rozmaite figury... Jak z powieści Jane Austen... Ale naprawdę fajnie było poszaleć, pogadać trochę ze znajomymi - choć tego pogadania trochę mam niedosyt, bo jednak na balu się tańczy :). No i taka spokojna wypoczynkowa niedziela po balu też jest mile widziana...

A gdzie ta egzotyka? Otóż był to bal bezalkoholowy. Większość uczestników to ludzie związani z ruchem oazowym, ale część z nich przyprowadziła też znajomych czy przyjaciół, a ktoś nawet zgłosił się po przeczytaniu zaproszenia w internecie. Dla jednych brak alkoholu to norma, dla innych dziwactwo, dla jednych poczucie bezpieczeństwa, dla innych gwarancja dobrego poziomu. Nie chodzi absolutnie o piętnowanie normalnego spożywania alkoholu, bo nie ma nic złego w lampce wina wypitej przez osobę dorosłą, która nie zamierza zaraz siadać za kierownicę (i nie jest kobietą w ciąży). Niemniej jednak jest tu jakaś przestrzeń wolności, kiedy ludzie stwierdzają, że nie muszą sięgać po wino czy inne alkohole, aby się dobrze bawić.

Znalazłam fajne wykonanie "Belgijki" na YT ;) jeśli ktoś nie zna. Z góry wyjaśniam, że tekst niderlandzkiego oryginału jest wybitnie mało porywający. Nie o tekst tu chodzi jednak :)



sobota, 2 lutego 2013

Karnawałowo

Lubię tańczyć. Lubię dobre zabawy. Nie cierpię jednak przebieranek. Pewnie dlatego, że kompletnie nie mam talentu w tym kierunku. Nie potrafię wymyślać strojów, kombinować. W dzieciństwie zaliczyłam kilka balów przebierańców, ale tu o stroje martwili się raczej rodzice, potem przez wiele lat miałam spokój. Chyba już po studiach był wielki bal przebierańców w DA - obyłam się strojem á la Cyganka, ze srebrnymi bransoletkami w charakterze kolczyków. Imprezy dzieci i z dziećmi nadrabiałam konceptem - a to kwiatki  czy gwiazdki naszyte na sukienkę, a to kapelusze muchomorów dla całej rodziny... Każda wzmianka o balu z przebieraniem wywołuje u mnie mimowolny jęk. A choć dzieci w 2/3 można powiedzieć dorosłe, to ja oczywiście jestem pierwszą instancją jeśli chodzi o problem "muszę się przebrać" ("Znooowu?").
Bardzo więc byłam dumna z maski kota, którą wykombinowałam przed dwoma tygodniami w ramach pomocy zabieganej maturzystce. Zdjęcia nie będzie z szacunku dla prywatności (szaleje na studniówce właśnie, więc nie mogę zapytać o ew. pozwolenie).
Dziś za to skończyłam robić maski - jako że tym razem to my z mężem wybieramy się na bal. Ponieważ maska na gumce czy wstążce jednak psuje fryzurę, zdecydowałam się na maski na patyku (mówiąc niefachowo). Kiedyś może rozpiszę konkurs - trzeba będzie zgadnąć z czego te patyki... :)



A z lampą wyglądają tak:


Dzieciom się podobają... 
W sumie oczywiście są nieco ładniejsze niż na zdjęciach, pobłyskują brokatem i złotymi perełkami... Fajna zabawa takie maski...