poniedziałek, 29 lutego 2016

Trojaczki

Z taką datą jak dzis będzie można opublikować coś dopiero za cztery lata, więc skwapliwie korzystam z okazji.
Tytułowe trojaczki to trzy niewielkie zawieszki wyhaftowane w sobotę i niedzielę podczas słuchania Bardzo Ciekawych Wykładów o tematyce powiązanej z biblistyką i duchowością. Tematyka wykładów jednak - jak sądzę - nie miała wpływu na zawieszki. Są podobne w kolorystyce, stąd uzasadniona jest wspólna prezentacja. A taka a nie inna kolorystyka wynika z zestawu nici, które zabrałam ze sobą... Zależało mi na dalszym zużywaniu końcówek nici. W sumie się udało, końcówek mam trochę mniej (albo takie, które już można z czystym sumieniem wyrzucić).

 


Każda trochę inna, w realu chyba ciekawsze niż na obrazkach. Miłe i szybkie - sama radość ;)


sobota, 27 lutego 2016

I znowu

Mimo że pokazuję jedną tuż po drugiej, te zakładki nie powstawały w takim tempie. I też nie jedna po drugiej.
Ale są w tym samym klimacie. I stylu. Choć baloniki nieco inne (a co tam, kto bogatemu zabroni).


Już przy poprzedniej zakładce widziałam w wyobraźni domki kryjące się w zieleni. Trudno jest czasem wyhaftować to, co się w głowie roi, ale w sumie jestem zadowolona z efektu.
teraz pomysłów mam mnóstwo, zamówień nawet kilka też. (Ha!) Oby starczyło czasu i cierpliwości. No i nie tylko haftami powinnam się zajmować :)
wzór to zmodyfikowane balony Ilke


A dookoła dużo różnych trudnych sytuacji. Jak to trzeba mieć oczy i serce otwarte. Uczyć się tego wciąż na nowo. Szukać właściwych słów... a czasem milczeć... I pamiętać ze modlitwa nigdy nie jest "tylko modlitwą". 

czwartek, 25 lutego 2016

Na wschód

Baloniki poleciały też na wschód, choć nie ten daleki (widać, że lecą na wschód, prawda?).

Ten wzór balonika zaprojektowała Ilke (napisałam do niej, gdy zorientowałam się, że wchodzi w skład płatnego zestawu) i mam jej pozwolenie na dowolne z niego korzystanie :) Cieszę się ogromnie. I do tego jeszcze moje zakładki znalazły się w jej Galerii :)

Dobrych wiatrów :)

środa, 24 lutego 2016

Szukam kwiatów

Wszyscy piszą już powoli o czekaniu na wiosnę. Coś w tym jest: mimo że zima nie była do tej pory przesadnie okrutna, człowiek już chciałby, aby zrobiło się zdecydowanie cieplej, bez tej huśtawki od plus dziesięciu do zera. U mnie czekanie na wiosnę przejawia się też w niecierpliwym zaglądaniu do skrzynek, czy przypadkiem krokusy nie zdecydowały się zacząć wychodzić z ziemi. To pierwszy eksperyment tego rodzaju na moim balkonie. A w pokojach fiołki afrykańskie też nie chcą na razie zakwitać, a taka jestem ciekawa jakie w końcu kolory wyrosną z powkładanych do ziemi kilka miesięcy temu listków (bo już nie pamiętam z jakich to fiołków te odnóżki - odlistki raczej :) - były).

W to czekanie na kwiaty pięknie wpisał się blogowy prezent od Basi. Pierwszy raz w życiu dostałam nagrodę za... gadulstwo można powiedzieć :) (dokładnie to było: za liczbę komentarzy...). Basi raz jeszcze pięknie dziękuję. Proszę podziwiać - żywa reklama blogu Basi! Dodam jeszcze, że skrzyneczka przybyła ze smakowitą zawartością - kilka rodzajów herbaty i do niej czekolada - gorzka, moja ulubiona :).


W kopercie była też bardzo nastrojowa płyta zespołu New Day. Z autografami muzyków i dedykacją Basi dla mnie.

Naprawdę, czuję się rozpieszczana :).


wtorek, 23 lutego 2016

Bliźniaki (prawie)

Zawieszki.
Zawieszeczki.
Penkocyki.
Malutkie. (mniej więcej 1,5 x 3 cm)
Sfotografowane razem, bo też razem poleciały (tym razem na południe).
Zawsze zaskakują, bo dopóki się nie skończy dziergać takiego "kocyka" nie do końca wiadomo jak wyjdzie. Te spontaniczne efekty są całkiem fajne :). A i końcówek nitek mniej się plącze potem...



Tak więc tym razem tu są dwie zawieszki, nie jedna. Każda z nich ma obie strony takie same.

niedziela, 21 lutego 2016

Poleciał i ten...

Kolejna zawieszka balonikowa pofrunęła na północ Polski. Miała być wyrazem wdzięczności za wygranego aniołka. Tym razem jest bardziej spersonalizowana i z jednej strony ma literkę - inicjał Właścicielki. Muszę przyznać, że dobrze się haftuje te baloniki.
Mam nadzieję, że zawieszka się spodobała.

 Wzór inspirowany tymi balonikami :)

sobota, 20 lutego 2016

Kolorowy zawrót głowy

Trwa okres szaleństwa kolorów.
:)
Zakładka w technice przeplatania, której ostatnio używałam na małych zawieszkach.
Buchająca optymizmem
Ognista.
Płonąca.
Podnosząca na duchu.

Z prawej tak (na moim podręcznym pudełku do nici, łudząco przypominającym ciekawą książkę):


a z lewej tak:


Podoba się?

Jak już opracowałam zdjęcia, okazało się, że będzie potrzebne jeszcze jedno. Czy ktoś wie dlaczego?
:)

O:

piątek, 19 lutego 2016

Penkocykowa powtórka

Bardzo kolorowa malutka zawieszka do pendrive'a (albo czegoś innego).
Dobrze się robi takie maleństwa, bo szybko. :) Tu nawet wyszedł element patriotyczny - szerokie pole do interpretacji co toto przedstawia (miasto, rzeka, park...?)


Oczywiscie obie strony są takie same
Zrobiłam podobnych więcej, ale na razie nie pokazuję :)

czwartek, 18 lutego 2016

W stronę słońca!

W stronę słońca lecą baloniki.
Tym razem dwa. Towarzyszą im ptaki. Niebo zasnute jest delikatnie chmurkami. A one tak sobie lecą i lecą, i niczego się nie boją. W dole zostały pola i lasy...


 Wzór inspirowany tymi balonikami :)

środa, 17 lutego 2016

Penkocyk

Mały odpoczynek od baloników.
Potrzebna była mi mini-zawieszka do nowego pendrive'a. A że po przycinaniu do baloników zostały mi niwielkie kawałki kanwy, postanowiłam zrobić coś szybko. Wykorzystałam resztki nici i wyplotłam (no, wyhaftowałam, ale to mi się z pleceniem kojarzy) taki mały kawalek kocyka. Naprawdę, wygląda toto jak odcięty kawałeczek krajki czy grubo tkanego pledu. Strony prawa i lewa są praktycznie identyczne. Wynik trochę mnie zaskoczył (pozytywnie), bo po drodze te resztki nici nie zawsze mi jakoś pasowały. Jest zatem szansa, że i tego pena nie zgubię :).


wtorek, 16 lutego 2016

Bzowe Baloniki

Prawie jak u Andersena ;) Tam Babuleńka, tu baloniki ;))

Tym razem zawieszka.
Z tymi balonikami w ogóle było sporo zamieszania, bo w sumie miałam jednocześnie trzy rzeczy "w produkcji". Dwie zakładki i tę właśnie zawieszkę. Zależało mi na szybkim jej skończeniu, więc w czwartek zachowałam się jak porządna przedwojenna niewiasta i wybrałam się na pewne spotkanie z robótką. Ileż krzyżyków można wyhaftować w prawie trzy godziny!
Wzór balonika też jest znaleziony w internecie. Podbił moje serce tak samo jak ten poprzedni, bardziej okragły. Tutaj kosz jest wyraźniejszy. Za to niebo mniej włoskie :)


Taki widoczek z lecącym balonem kojarzy mi się z wolnością, swobodą, beztroską.
I z wypoczynkiem.
Mam nadzieję, że takie właśnie dobre skojarzenia przyniósł Osobie, dla której był przeznaczony :)

 Wzór inspirowany tymi balonikami :)

poniedziałek, 15 lutego 2016

Lecą

Tym razem wycieczka w starym stylu.
Chciałabym bardzo polecieć kiedyś balonem... choć nie wiem czy mój lęk wysokości nie sparaliżowałby mnie na samym początku. Ale może nie, do balonu nie wchodzi się po wysokiej drabinie wiszącej nad przepaścią. A do tego z moim lękiem wysokości rozumiemy się coraz lepiej w miarę upływu lat i świetnie działa wzajemna umowa "ja nie patrzę w dół, ty mnie nie paraliżujesz". (Nie, że nie ma wpadek, ale nie jest źle). Zatem chciałbym kiedyś przelecieć się balonem. Takim prawdziwym, najprawdziwszym, nie erzacem wiszącym w jednym miejscu. Ponieważ jednak chwilowo nie jest to możliwe, tematyka balonów zdominowała moje najnowsze prace. I jeszcze trochę podominuje... (Jak widać ostatnio  produkuję serie.)

Nad balonami myślałam dość długo (najpierw myślałam o spadochronie, potem o balonach; Najmł. Kamzik twierdzi, że to jego pomysł te balony, a mnie się wydaje, że jednak mój). Skończyło się na przeglądaniu zasobów internetowych. A po ich przejrzeniu na zaadoptowaniu znalezionych wzorów. Dziś zatem pierwszy z elementów balonowych - zakładka w błękicie. Taka do oglądania z odległości...


To pewnie jakieś balonowe zawody...

niedziela, 14 lutego 2016

Cyryl i Metody

Tak dla zrównoważenia św. Walentego i ptaków wedle tradycji łączących się dziś w pary..

Cyryl i Metody. (a wedle starszeństwa powinno być Metody i Cyryl...)
Mam pewien sentyment dla tych dwóch braci, apostołów Słowian. Spotykam ich w różnych miejscach, czasem jest to dość oczywiste, jak w Nitrze na Słowacji, czasem (dla mnie) zaskakujące, jak w kościele św. Klemensa w Rzymie. Żyli w IX w. Przemierzali rozległe tereny, nie tylko w Europie, stworzyli alfabet do zapisywania języka Słowian (głagolica), wprowadzili język słowiański do liturgii i tłumaczyli Pismo Święte na j. starocerkiewno-słowiański (Cyryl). Są patronami Europy. I świętymi zarówno w Kościele katolickim, jak i prawosławnym. Więcej o nich Tutaj

św. Cyryl
św. Metody
W sobotni wieczór wybraliśmy się z MN na uroczyste prawosławne nieszpory ku czci świętych Cyryla i Metodego. Specyficzne doświadczenie, bo choć mieliśmy spisany porządek nabożeństwa, nie zawsze było łatwo odgadnąć który moment jest którym (niewiele było śpiewów w języku polskim). Z drugiej strony - można było koncentrować się na muzyce (dwa świetne chóry). Prawosławny śpiew rozbrzmiewający w gotyckim kościele w zadziwiający sposób stał się kwintesencją jedności Wschodu z Zachodem. Chyba pierwszy raz w życiu miałam poczucie, że śpiew jest wręcz materialny, że układa się w przestrzeni, jest gęsty, mięsisty, niemal można go wziąć do ręki. Usiłowałam znaleźć nagrania na YT, które by jakoś to zilustrowało, ale... to co znalazłam nie oddaje tego przeżycia.


Pierwszy raz w życiu dłużej rozmawiałam z człowiekiem wyznającym prawosławie w... Helsinkach. Dawno to było. Z ogromnym zdziwieniem dowiedziałam się wówczas o niełatwych relacjach między prawosławnymi a katolikami na terenach północno-wschodniej Polski. Tutaj, gdzie mieszkam nie mamy problemu - do tego stopnia, że w chórze w cerkwi śpiewa niejeden katolik

Ten sobotni wieczór, dzień po podpisaniu historycznego dokumentu, nadał zupełnie inny wymiar krążącemu dookoła "Dniowi Zakochanych". A jakby tak dało się pokonać wzajemne ludzkie uprzedzenia... w każdej dziedzinie...

czwartek, 11 lutego 2016

Zdjęcie jak obraz

Pewnie większośc PT Czytelników tego bloga zna urokliwe zdjęcia Basi i Julii oraz paru innych ośób (Caddi!). Pokrewieństwo fotografii i malarstwa sprawia, że czasem chętnie wieszamy na ścianach nie tylko obrazy, ale i zdjęcia, i ja sama niejedno ze zdjęć wspomnianych osób widziałabym na ścianie. Tylko tych ścian za mało...

Chciałabym dziś pokazać zdjęcia mojej Przyjaciółki z Filipin. Trzy fotografie, które spokojnie mogłyby być obrazami. Podoba mi się w nich wszystko: temat, kompozycja, atmosfera...
Sami zobaczcie.  Czyste piękno.





No i aż zapachniało Jackiem Londonem i jego opisami mórz południowych. Choć te opisy wcale nie są sielankowe, tak jak i nadal nie jest sielankowe życie na Filipinach..

środa, 10 lutego 2016

Wesoło i poważnie

Taki tytuł w Środę Popielcową może brzmieć dziwnie. Ale tak jakoś się złożyło, że dziś wypadł czas na koleją zakładkę. A jest ona w tonacji bardzo radosna i optymistyczna. I tak sobie myślę, że radość to nie tylko nadchodząca wiosna, ale i przygotowanie do nadchodzących Świąt. Bo choć Wielki Post jest siłą rzeczy czasem pokuty i zadumy, nie chodzi o pokutę  czy umartwienia same w sobie, to wszystko ma jasny cel i kierunek → świętowanie Zmartwychwstania.

Jedźmy zatem do tego świętowania razem :)



I jeszcze taki pomysł.
Wezwanie.
Albo WYZWANIE :)
Mamy Rok Miłosierdzia.
Więc warto przeczytać encyklikę o Bożym Miłosierdziu. Może czegoś nowego się dowiemy. Może to będzie odkrywcze. Tego właśnie dotyczy wyzwanie. Jak to zrobić? Pewien mądry człowiek przygotował całość tak, by było to strawne i możliwe do wykonania.
Zachęcam zatem do podjęcia tego wyzwania :)) Szczegóły tutaj (KLIK). Na górze aktualny fragment (widać go też gdy wchodzimy na stronę www.oaza.pl)

poniedziałek, 8 lutego 2016

Tydzień niespodzianek

W sumie nie wiadomo czy cały tydzień. Ale...

Zaczęło się w sobotę. Romantycznie, bo na balu (tak, prawdziwym balu na ponad sto par, choć krynoliny były nieobecne). Nasz los wygrał jedną z nagrod  w balowej loterii. Pewnego smaczku dodaje fakt, iż chwilę wcześniej zadałam MN retoryczne w założeniu pytanie: "Czy kiedykolwiek coś wylosowałeś?". No i retoryczność pytania poszła się paść - wylosowaliśmy książkę.
Księgę.
Tomiszcze.
Gigantycznemu rozmiarowi towarzyszy nielicha waga. Mam nadzieję, że treść jest ich ze wszech miar godna.


Jakoż że pasjonatów historii u nas nie brakuje, księga nie mogła trafić lepiej :).

To był - jak się okazało - początek.

Dziś przed południem wpadłam tradycyjnie na kilka znajomych blogów, m. in, do Janeczki. Jakiś czas temu Janeczka polowała na autora komentarza nr 19 000 (to się nazywa rzesza czytelników!). Dziś zapowiedziała, że wysłała nagrodę. Wysłała to wysłała. Nie wiedziałam jednak, że wysłała ją do mnie! Ba, założyłam, że raczej nie :). Nawet dzwonek kuriera nie podsunął mi odrobiny nadziei. A tu taki piękny anioł przyfrunął ;))


Opakowanie potęgowało napięcie ;)


Starannie wykonana karteczka z miłym tekstem...


I główny bohater przesyłki. Biały ze srebrnym. Z warkoczami!
Dziękuję, Janeczko!

Skoro zaś ten tydzień się tak zaczął... apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czekamy na kolejne pomyślne losowania :))

sobota, 6 lutego 2016

Wsparcie możliwe

Teraz taki czas, że wiele osób prosi o wsparcie albo dla siebie, albo dla innych.
Z lewej strony nieustannie wiszą u mnie trzy banerki (polecam, zajrzyjcie!), choć takich osób i spraw, które potrzebują wsparcia jest przecież znacznie więcej.

Chciałabym dziś pokazać dzieło, które robi i może zrobić wiele dobrego.
Duże sprawy w małych głowach.



To książka opowiadająca dzieciom, czym jest niepełnosprawność, jak dzieci z różnego rodzaju deficytami odczuwają świat, z czego wynikają ich choroby, zaburzenia i czy możliwe jest wyleczenie.
To książka pokazująca, że niepełnosprawność to inne odczuwanie, postrzeganie, a czasem także inne rozumienie świata.
To książka obalająca stereotypy.
To książka, która ma sprawić, by dzieci zdrowe przestały się bać dzieci niepełnosprawnych.

Czytałam, wzruszałam się. Myślę, że to bardzo potrzebna książka. Powinna być (i być wykorzystywana) w każdej szkole i przedszkolu. Jeżeli możecie - pomóżcie.

O książce można też poczytać i posłuchać na blogu pisanym przez Mamę Frania.
Na przykład TU


czwartek, 4 lutego 2016

Kempingowo

Miało być ładniej.
Wyszło jak wyszło.
Nie do końca jestem zadowolona.
Ale nadal jest wakacyjnie i wypoczynkowo. :)
Swoją drogą - nigdy w życiu nie spałam w przyczepie kempingowej, Jak już kemping, to zawsze był namiot...

Kolejna zakładka z serii podróżniczej (od sposobów podróżowania).
I na pewno nie ostatnia "samochodowa". :))


Na zdjęciu nie ma jeszcze ptaszyska. Ale na zakładce już jest :)

środa, 3 lutego 2016

Jedziemy na wycieczkę

Tak, proszę Państwa, jedziemy. W dwa samochody. No.... samochodziki. Piękna pogoda, włoskie niebo, za oknami zieleń lasów i krzewów. Sama radość :)
Autka są nieco inne niż w marcu 2014 (zakładki są węższe...) ale równie wesołe. I  ptaszysko przelatuje :)



Jak widać, spdobały mi się "ogonki" zakładki będące przedużeniem szosy (czy wcześniej torów).

Będzie ciąg dalszy serii :)). Ktoś chętny?

~

Pociągi już sobie jadą do nowych Właścicieli, ale zanim wyruszyły w podróż udało mi się uzupełnić braki. :)



wtorek, 2 lutego 2016

Kombinacja klasyczna :)

Słownik podaje, że mashup to niekoniecznie tylko mieszanina, ale też kombinacja rzeczy z różnych źródeł. W muzyce - utwór składający się z fragmentów innych utworów.

Na te chmurne i wietrzne dni (dziś pogoda zmienna jakby to był marzec a nie luty, co chwilę inaczej za oknem) to jest świetna propozycja moim zdaniem :). 



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Dziś, 2 lutego, w Kościele katolickim obchodzony jest Dzień Życia Konsekrowanego. To dobry dzień na szczególnie życzliwe pomyślenie o znanych nam siostrach zakonnych (s. Judyta na pewno też o nich pamięta) czy zakonnikach. Ale też o kobietach, które żyją w instytutch świeckich itp. Wybór takiej drogi życia spotyka się często z niezrozumieniem, czasem niedocenianiem. A szkoda. Więc - najlepsze życzenia :)

poniedziałek, 1 lutego 2016

Zaskakujące spotkanie

Jechaliśmy pustą, zaśnieżoną, wąską drogą. Nie za szybko, bo nawet gdybyśmy chcieli jechać szybciej, to po protu się nie dało. W pewnym momencie przez prószący śnieg zobaczyłam ciemny kształt lądujący w przydrożnym rowie jakieś sto metrów przed nami. Zdążyłam zastanowić się jaki to mógłby być ptak i włączyć aparat. I na skraj drogi wyszła...


Tak.
Nie wierzyłam własnym oczom. Na skraj drogi wyszła z rowu czapla.


15 stycznia!
Doczytałam później, że teraz zdarza się czaplom zimować w naszej szerokości geograficznej, raczej w pobliżu zbiorników wodnych. W tamtej okolicy co prawda są jakieś rzeczki i potoki, ale jedyny wedle mapy pobliski zbiornik (raczej zbiorniczek) wodny był porządnie zamarznięty i przysypany śniegiem!
Czapla nie wyglądała jednak na zmartwioną ani opuszczoną. Niewątpliwie człowiek chciałby jej w tej pogodzie założyć kalosze i szalik, o czapce nie wspominając, żeby przypominała choć trochę bohaterkę słynnego nieszczęśliwego romansu*. Nie czekała jednak na nas. Odleciała.

 
----------------------------
Jan Brzechwa Czapla i żuraw. Sprawdziłam: jednak kalosze zakładał żuraw. Ale w taką pogodę to i czapla pewnie by nimi nie pogardziła...