Nie da się ukryć, że święta już stosunkowo niedługo. Jak znam życie, to te trzy tygodnie miną jak z bicza strzelił. Zmobilizowałam się zatem i zrobiłam wczoraj całą gromadkę kartek wielkanocnych. Jak zwykle postawiłam na prostotę, aczkolwiek chyba trudno mówić o minimalizmie.
Procedura była prosta.
1. Najpierw przycięłam kartki. To nie jest karton, tylko taki sztywniejszy blok (większy niż A4, dłuższy bok ma chyba 34 cm)), który od czasu do czasu można kupić nie tak drogo w Lidlu i ja wtedy kupuję. Na rok mi starcza zwykle, może czasem na nieco dłużej.
2. Przycięłam model jajka z osobnej kartki. Wycinałam go tak, jak w szkole wycinało się serduszka - kartka na pół i wycinamy połowę jajka, potem rozkładamy i jest całe.
3. Z kartek odkładanych jako "do drukarki" (czyli zadrukowanych po jednej stronie, bo u nas nie marnuje się papieru) i złożonych "na cztery" wycinałam bazy pod jajka. Obrysowując najpierw model, albo i wycinając po przyłożeniu go do papieru. Pod koniec używałam też kartek kolorowych.
4. Na jajka naklejałam kolorowe paski papieru, bibuły, taśmy samoprzylepne, jakieś resztki z innych prac... Bbardzo mi się tu przydała delikatna karbowana tekturka z jakiegoś opakowania czekoladek. Jedna pisanka jest nawet w całości z niej.
5. Gotowe pisanki przyklejałam do kartek, starając się je dopasować kolory, dodawałam napis Alleluja i odkładałam na stosik.
Kilka zbliżeń:
Pierwsze pisanki były grzeczne, paseczki ułożone równolegle. A potem się rozwinęłam :). Czy ktoś zgadnie, którą pisankę zrobiłam jako _ostatnią_?
Pozostaje zapewnić, że w naturze kartki są jakby bardziej wyraziste. Ciągle jestem na etapie "bardzo (prawie najbardziej) podoba mi się ta kartka, na którą właśnie patrzę". Bardzo fajna zabawa!