Jest rok 2000. Rodzice pewnej ośmiolatki wybierają się do Rzymu na Poważny Kongres. Tuż przed ich wyjazdem z domu na samolot dziewczynka zdecydowanym tonem zwraca się do matki:
- Mamo, Mama jedzie do Rzymu. Zobaczy Mama papieża. To da mu Mama mój rysunek.
Mama całuje dziecko, wzrusza się jego niezachwianą wiarą i i stara się nie zareagować w sposób tę wiarę niweczący. A przecież doskonale wie, jakie ma szanse dania rysunku papieżowi. Żadne. No, zobaczy Go, owszem. Podczas Mszy na placu św. Piotra. Może nawet nie z baaardzo daleka, tylko z trochę mniejszego daleka. I co z tego? Niemniej rysunek złożony na cztery części i podpisany (z adresem) ląduje w maminej torebce.
Kongres jest oczywiście szalenie ciekawy, tłumy ludzi z całego świata... Któregoś popołudnia okazuje się, że niewielka polska delegacja jest zaproszona do Jana Pawła II wieczorem na obiad. W jej składzie jest znajomy rodziców ośmiolatki. Mama wyjątkowo przytomnie stwierdza:
- Idziesz na obiad? To dasz papieżowi rysunek - i wspomina o niezachwianej wierze dziecka.
- Nie ma czasu, żebyś po niego szła, już jedziemy.
- Ale ja mam go w torebce, proszę, to ta koperta...
Następnego dnia rano relacja:
- Wiesz, ja miałem dla papieża książki, więc tę kopertę dałem profesorowi X. Podchodziliśmy po kolei, profesor podał kopertę, wyjaśniając, że to od pewnej dziewczynki. Papież otworzył, rozwinął, obejrzał i zaśmiał się do siebie.
Dodajmy, że na obrazku był Jego portret - na kolanach, podczas modlitwy.
Po kilku miesiącach do dziewczynki przyszedł list z Watykanu. W kopercie była kartka ze zdjeciem Jana Pawła II.
Szkoda tylko, że nikt nie zrobił ksera obrazka - nie było na to czasu... no i nikt nie pomyślał.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rzym. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rzym. Pokaż wszystkie posty
sobota, 26 kwietnia 2014
środa, 5 marca 2014
Stacje
Ciekawe jakie były Wasze skojarzenia samego tytułu :P
Z pociągami czy drogą krzyżową ?
A mnie nie chodzi o żadne z nich.
W ubiegłym roku ukazała się książka Hanny Suchockiej "Rzymskie pasje". Lektura iście wielkopostna, choć niewiele mająca wspólnego z umartwieniem. Autorka opisuje swoje doświadczenia przeżywania szczególnej rzymskiej tradycji Wielkiego Postu - nawiedzania kościołów "stacyjnych".
O co chodzi. Powiem w skrócie.
Jest to nawiązanie do tradycji sięgającej najwcześniejszych lat chrześcijaństwa, tradycji "chodzenia śladami męczenników". Kościoły stacyjne to historycznie wyznaczone miejsca, w których odbywała się msza św. biskupa z ludem. Pominę dywagacje historyczne kto, kiedy i gdzie wyznaczył ostateczną strukturę stacyjną (zdaje się większość autorów przypisuje rolę decydującą papieżowi Grzegorzowi Wielkiemu czyli jest to struktura sięgająca końca VI w.!). Najważniejszą rolę odgrywały kościoły stacyjne wyznaczone na okres Wielkiego Postu - na każdy dzień inny kościół i odpowiednio dobrana liturgia, często wystawione relikwie. Chodziło o nadanie okresowi przygotowania do świąt Zmartwychwstania charakteru duchowego, pogłębienie przeżyć, wyjścia poza "niejedzenie mięsa". Tradycja została przerwana w XIV w. na prawie sześćset lat, praktycznie przywołał ją dopiero Jan XXIII. Co ciekawe, na dobre podjęli ją w Rzymie nie Włosi a Amerykanie z Amerykańskiego Kolegium Połnocnoamerykańskiego. W Polsce do idei kościołów stacyjnych nawiazywał w opracowywanym przez siebie programie formacyjnym ks. Franciszek Blachnicki. W ubiegłym roku natomiast wyznaczono takie kościoły w Łodzi, ale nie mam pojęcia czy to się jakkolwiek przyjęło.
Książka, o której wspomniałam na początku wyrosła z doświaczenia kilkuletniego wielkopostnego pielgrzymowania po Rzymie - co dzień spotykania się na modlitwie w innym kościele w niewielkiej grupie zapaleńców. Jest to niezwykłe świadectwo i - jako że nie zanosi się na spędzenie Wielkiego Postu w Rzymie - okazja do ciekawej duchowej wędrówki - książka ma bowiem kształt diariusza, a nie przewodnika (choć zawiera też informacje historyczne i kulturowe), nawiązuje do liturgii z danego dnia, czasem jakiś myśli, które szczególnie poruszyły autorkę. Dobre uzupełnienie tego, co dzieje się "na żywo".
W zeszłym roku nie udało mi się czytać idealnie każdego dnia o jednym kościele. Mam nadzieję, że tym razem się uda :) Powędruję zatem za chwilę do kościoła św. Sabiny...
Autorka książki już nie mieszka w Rzymie, bo skończyła misję ambasadora. Tegoroczny Wielki Post zaczęła u dominikanów w Poznaniu, gdzie mieliśmy okazję ją widzieć.
Z pociągami czy drogą krzyżową ?
A mnie nie chodzi o żadne z nich.
W ubiegłym roku ukazała się książka Hanny Suchockiej "Rzymskie pasje". Lektura iście wielkopostna, choć niewiele mająca wspólnego z umartwieniem. Autorka opisuje swoje doświadczenia przeżywania szczególnej rzymskiej tradycji Wielkiego Postu - nawiedzania kościołów "stacyjnych".
O co chodzi. Powiem w skrócie.
Jest to nawiązanie do tradycji sięgającej najwcześniejszych lat chrześcijaństwa, tradycji "chodzenia śladami męczenników". Kościoły stacyjne to historycznie wyznaczone miejsca, w których odbywała się msza św. biskupa z ludem. Pominę dywagacje historyczne kto, kiedy i gdzie wyznaczył ostateczną strukturę stacyjną (zdaje się większość autorów przypisuje rolę decydującą papieżowi Grzegorzowi Wielkiemu czyli jest to struktura sięgająca końca VI w.!). Najważniejszą rolę odgrywały kościoły stacyjne wyznaczone na okres Wielkiego Postu - na każdy dzień inny kościół i odpowiednio dobrana liturgia, często wystawione relikwie. Chodziło o nadanie okresowi przygotowania do świąt Zmartwychwstania charakteru duchowego, pogłębienie przeżyć, wyjścia poza "niejedzenie mięsa". Tradycja została przerwana w XIV w. na prawie sześćset lat, praktycznie przywołał ją dopiero Jan XXIII. Co ciekawe, na dobre podjęli ją w Rzymie nie Włosi a Amerykanie z Amerykańskiego Kolegium Połnocnoamerykańskiego. W Polsce do idei kościołów stacyjnych nawiazywał w opracowywanym przez siebie programie formacyjnym ks. Franciszek Blachnicki. W ubiegłym roku natomiast wyznaczono takie kościoły w Łodzi, ale nie mam pojęcia czy to się jakkolwiek przyjęło.
Książka, o której wspomniałam na początku wyrosła z doświaczenia kilkuletniego wielkopostnego pielgrzymowania po Rzymie - co dzień spotykania się na modlitwie w innym kościele w niewielkiej grupie zapaleńców. Jest to niezwykłe świadectwo i - jako że nie zanosi się na spędzenie Wielkiego Postu w Rzymie - okazja do ciekawej duchowej wędrówki - książka ma bowiem kształt diariusza, a nie przewodnika (choć zawiera też informacje historyczne i kulturowe), nawiązuje do liturgii z danego dnia, czasem jakiś myśli, które szczególnie poruszyły autorkę. Dobre uzupełnienie tego, co dzieje się "na żywo".
W zeszłym roku nie udało mi się czytać idealnie każdego dnia o jednym kościele. Mam nadzieję, że tym razem się uda :) Powędruję zatem za chwilę do kościoła św. Sabiny...
Autorka książki już nie mieszka w Rzymie, bo skończyła misję ambasadora. Tegoroczny Wielki Post zaczęła u dominikanów w Poznaniu, gdzie mieliśmy okazję ją widzieć.
wtorek, 12 marca 2013
Coś zupełnie innego
Mój aparat jest właśnie w bazylice św. Piotra w Rzymie, gdzie nasz syn bezpośrednio uczestniczy w Historii (tak im dopasował się termin wyjazdu ze szkołą zaplanowany we wrześniu!). M. jest uszczęśliwiony, chłonie Rzym, aż mi żal, że nie mogę być z nim razem - jest tyle rzeczy, które moglibyśmy wspólnie w Wiecznym Mieście odkrywać. Nie da się jednak, a pocieszam się, że jeszcze sporo wspólnych fascynacji przed nami. Najbardziej cieszy mnie jego wyczucie piękna i spontaniczna reakcja zachwytu (pierwszy SMS z drogi brzmiał: "Włochy. Alpy są mega piękne".).
wtorek, 26 lutego 2013
Skośnie
Tytuł oddaje to, co wspólne w prezentowanych niżej zakładkach. Wszystkie z grubsza z jednego okresu, choć niekoniecznie robione jedna po drugiej (to już by było nudne przecież). Spodobał mi się taki nieco inny skos. Najpierw wariacja ze znanym już motywem asymetrycznym.
Potem wariacja na temat wariacji czyli inna wersja asymetrii :):
A potem inne wersje tych skosów :): Bladożółte romby wyszły interesująco.
I asymetryczne trójkątne razem.
Ta środkowa chyba jest najciekawsza.
Kolory za to takie tęskniące za wiosną. Trochę kojarzą mi się z Rzymem. Freskami. Pewnie na bazie wielkopostnej lektury: "Rzymskie pasje" Hanny Suchockiej. Pojechałabym do Rzymu... i to na dłużej. Ale na razie za tydzień wyjeżdża tam najmłodszy członek naszej rodziny...
Potem wariacja na temat wariacji czyli inna wersja asymetrii :):
A potem inne wersje tych skosów :): Bladożółte romby wyszły interesująco.
I asymetryczne trójkątne razem.
Ta środkowa chyba jest najciekawsza.
Kolory za to takie tęskniące za wiosną. Trochę kojarzą mi się z Rzymem. Freskami. Pewnie na bazie wielkopostnej lektury: "Rzymskie pasje" Hanny Suchockiej. Pojechałabym do Rzymu... i to na dłużej. Ale na razie za tydzień wyjeżdża tam najmłodszy członek naszej rodziny...
Subskrybuj:
Posty (Atom)