Stwierdziłam, że po prostu muszę podzielić się z Wami tym cudownym odcieniem niebieskiego, który nam intensywnie towarzyszy od prawie tygodnia. Coś przepięknego.
Pozdrawiam ze smokami.
Dobrego Nowego Roku Chińskiego 🤗
Stwierdziłam, że po prostu muszę podzielić się z Wami tym cudownym odcieniem niebieskiego, który nam intensywnie towarzyszy od prawie tygodnia. Coś przepięknego.
Pozdrawiam ze smokami.
Dobrego Nowego Roku Chińskiego 🤗
Brzmi może i dziwnie, ale takie miałam skojarzenie, gdy popatrzyłam przed chwilą na tę zakładkę. Rządek radosnych, roztańczonych stworków - może krasnoludków?
Zakładka wesoła, u mnie spokój i tylko serce boli widząc co dzieje się w części Polski i Europy ogarniętych powodziami. Dobrze, że tyle płynie tam pomocy. A potrzeba jej będzie jeszcze długo.
Ostatnie dni to dla nas czas szalonych podróży i bardzo dobrych i miłych spotkań, choć okazja po temu po ludzku trudna, bo odejście najmłodszej Siostry mojego Taty. Wygrzana jestem w rodzinnym ciepłe, choć fizycznej obecności tej jednej Osoby bardzo brakowało.
Jaskinia Demianowska (a właściwie Demianowska Jaskinia Wolności w systemie Jaskiń Demianowskich) w Niżnych Tatrach była moją tęsknotą przez wiele lat - byłam tam z Rodzicami jak miałam lat 14 czy 15 i został mi w pamięci obraz czegoś niezwykle pięknego. Wejście później do jaskiń w Dol. Kościeliskiej dobitnie mi pokazało, że one nie są dla mnie ( może Mroźna by się obroniła, ale i tak nieco klaustrofobiczna). Po prostu "porządna" jaskinia ma te co najmniej kilkanaście metrów w górę...🤣😆😅. Taka Bielska na przykład... Trochę wyolbrzymiam, ale faktycznie ciasne korytarze są dla mnie trudne.
Z radością więc zdecydowaliśmy się na długą trasę po Jaskini Demianowskiej. Trasa ta ma 2 km i warta jest każdego wydanego centa. Nieprawdopodobnie urozmaicone formy naciekowe, podziemna rzeka, kolorowe jeziorka... coś fantastycznego.
Popatrzcie.
Jaskinia wciąż się tworzy. To fascynujące gdy stalagmity dzielone są na żyjące i martwe - te drugie tam gdzie woda przestała spływać. Doskonale podana trasa, ciekawe oświetlenie. W sumie trudno uwierzyć, że tę jaskinię odkryto ok. 1920 r. dopiero.
Jednym słowem - warto ją sobie zapamiętać, by zwiedzić gdy nadarzy się okazja.
Tak została oceniona. Jako bardzo filipińska. I coś w tym jest. Nowoczesna sztuka Filipin (a przynajmniej Negros) to właśnie m.in. bardzo żywe kolory. Jak tutaj:
Szukałam w zdjęciach i niestety nie mam fotki malowidła najbardziej zbliżonego kolorystycznie do mojej zakładki, które oglądaliśmy w pewnej przydrożnej restauracji. Ale mogę pokazać inne obrazy :)
I na koniec co prawda nie obraz tylko witraż, ale też pasuje ;)
Ach, ach. Zajrzałam do folderu ze spamem komentarzy. Tylko jeden komentarz był do wyrzucenia - reszta znalazła się tam niezasłużenie. Teraz będę odpisywać...
~💥~
Czy ktoś się znowu stęsknił za moimi zawieszkami?
Dziś kilka malutkich (resztki, resztki wykorzystujemy).
Pierwsza w sumie umiarkowanie malutka, sześć krzyżyków szerokości. Koszykowy ścieg i wesołe kolory. Z obu stron taka sama.
Druga jest o jeden rządek węższa, pięć krzyżyków (plus brzegi). Tym razem są to krzyżyki bardzo klasyczne, te, w których trzeba pilnować układania nitek, aby było ładnie. Na takim maleństwie trudno o jakieś skomplikowane wzory, kolorowy tetris czy klocki minilego zawsze się z to sprawdzą. Każda strona trochę inna. Można było zrobić identyczne,ale to jest bardzo żmudna robota, a tak jest weselej. (Ale jak robiłam kolczyki, to były identyczne, były). Tak ogniście pomarańczowo jak zachody czy wschody słońca.
Ostatnia na dziś to mini mini, cztery krzyżyki szerokości. Za to bardzo wesoła i kolorowa. Takie wieszadełko do pendrive'a czy kluczyka do skrzynki :).
Pozdrowienia.
Prostokąciki, czasem kwadraciki. łączą w sobie kreatywne dobieranie kolorów z uspokajającym wypełnianiem jednej powierzchni jednym kolorem. Nawet jeśli to jest powierzchnia niewielka 😀.
Zakładka z tych z dodatkowym przesłaniem. Została u kogoś na końcu świata - i dobrze.
Jak widać, wykorzystałam czarną nitkę do zrobienia obramowania i ten pomysł sprawdził się zdecydowanie. Podejrzewam, że jednak żaden ekran nie odwzoruje w pełni odcieni kolorów. Ale nie szkodzi w sumie. Mamy łyk koloru na zimne dni.
A poza tym wszystko mi idzie wolniej i chyba trzeba się do tego powoli przyzwyczaić. Na razie cieszę się tym, co umiem zrobić i czego się uczę. Niestety siedzenie nad składaniem filmów i kombinowaniem jak to zrobić (bo tego się uczę chwilowo) jest trochę jak wywoływanie zdjęć - czas mija nie wiadomo kiedy i szybko robi się 1 w nocy. Za szybko 😂.
Jakie są niezapominajki? - każdy powie, że niebieskie, choć są też różowe i białe. Ale skoro niebieskie to są uzasadnionym skojarzeniem z niebieską zakładką. Szczególnie, że ten niebieski na zakładce jest bardzo niezapominajkowy.
Zaczniemy zatem od zdjęcia niezapominajek. Ponieważ robię od jakiegoś czasu porządki w zdjęciach przy okazji składania fotoksiążek (i sporo wyrzucam, dobre jest takie sito), mogę pokazać brzegi strumienia w parku w Radziejowicach niebieskie od niezapominajek. Zdjęcie jest sprzed sześciu lat, a wspomnienie miłe.
A jeśli chodzi jeszcze o niezapominajki, to oglądałam w sobotę bardzo ciekawą biżuterię - skupiłam się co prawda głównie na pierścionkach, ale były tam też wisiorki. Pierścionki, wisiorki w znacznej części z niezapominajkami - Autorka suszy kwiaty i potem tworzy z nich unikalną biżuerię (utrwalając je w kroplach żywicy). Poszukajcie na Instagramie, Fb czy w ogóle w Googlach, artystki kryjącej się pod nickiem "kwiateklasu" - warto.
Dużo w ostatnich miesiącach zrobiłam takich przeplatanych "kocykowych" zakładek. Robi się je dosyć szybko i nie trzeba za wiele (czasem) myśleć. Ta jest w bardzo radosnej kolorystyce.
Spodobało mi się to niejednolite obrzeżenie, dodaje energii. W sam raz na długie jesienne wieczory. Jeszcze niecały miesiąc i dni zaczną się wydłużać, wiecie?
😀
Pozdrawiam z uśmiechem.
Pamiętam jak kiedyś dawno stwierdziłam z rozbawieniem, że wzór zakładki powstał chyba z inspiracji oglądanym wówczas przeze mnie "Doktorem Who". Usiłowałam ją dla Was znaleźć, ale się poddałam. A piszę o tym dlatego, że zakładka pokazywana dziś też mi się z jakimś robotem, czy literaturą science-fiction, kojarzy :)
O, proszę:
Taki humanoidzik....
Ale jest to science-fiction w wersji light, czyli lekkie i kolorowe, nic z ponurych zmagań z losem. I wciąż pasuje do resztek złota za oknem.
I wciąż uważam, że bardzo potrzebujemy tej odrobiny koloru - i nuty optymizmu, nadziei. Czego życzę wszystkim przed jutrzejszym świętem.
PS.
Basia i Agnieszka napisały o tym, że ten blog długo się ładuje. Też mam ten problem, choć po oczyszczeniu komputera z nadmiaru niepotrzebnych i pofragmentowanych plików jest lepiej. Nadmiar plików to jednak mój problem, nie wiem co mogłoby pomóc innym. Pewnie blogger coś hamuje...
Dawno już miałam wstawić ten wpis z kolejnymi zawieszkami, ale wtedy okazało się, że nie ma kiedy - na długo. Zatem teraz nadrabiam.
Najpierw z normalnymi krzyżykami - takie zawieszki zawsze u mnie są dwustronne i przeważnie każda strona jest inna. Najczęściej jednak używam po obu stronach tych samych kolorów nici. Tak też było i tym razem. Motywy geometryczne, abstrakcyjne fajnie zawsze wyglądają.
Zawieszki tego typu są trochę jak małe poduszeczki - w środku, pomiędzy warstwami kanwy są splątane końcówki nici i trochę powietrza.
A teraz już "klasyka kocykowa". To są odpoczynkowe zawieszki. Już jak myślę o ich zrobieniu to ogarnia mnie fala poczucie relaksu :).
Ciekawie wyszły te ciemne kolory.
A ta zawieszka niżej ma w sobie jakby wiatrak :). I wydaje mi się dość wyrafinowanie elegancka.
I połączenie kolorów, które zawsze wywołuje uśmiech: oranże, żółcie, nieco zieleni i czerwieni. No i brąz się przyda :). I wychodzi oczywiście październik :)
Tyle dziś.
Kilka zdjęć z krótkiego, jeszcze wrześniowego, spaceru. Zanim rozłożyło mnie spadające bez ostrzeżenia brzydkie przeziębienie. Zobaczcie, ile tu piękna.
Najpierw jarząby.
Ale zanim doszłam do jarzębinowej alejki (mamy tu taką ❤️) były młode (15-20 lat?) kasztanowce. I prezent dla mnie 🧆.
Znacie Izę i jej śliczne obrazki, prawda?
Od paru dni jesteśmy dumnymi posiadaczami takich dwóch cudeniek.
Leżą sobie na stole, wołają błękitem i czerwienią (niestety aparat zrobił z czerwieni coś między różem a purpurą) i wywołują uśmiech i mnóstwo ciepłych myśli. Czekają sobie cierpliwie na mój czas na wyjazd do panów od ramek i na pomysł co do koloru passepartout. Niepowtarzalna kreska Izy i wielkie serce. Moja ogromna radość. Wdzięczna jestem Izie bardzo, za propozycje namalowania tych obrazków w ramach wymiany.
A do kompletu jest jeszcze zakładka. To od takich zakładek i obrazków z suszonych kwiatków zaczynałam już jakoś czas temu obserwować bloga Izy i podziwiać niezwykły talent Osoby, która takie cudeńka z kwiatków wymyśla. 😁
Od razu powiem, że zakładka chyba też poczeka na ramkę, bo najzwyczajniej w świecie żal mi ją popsuć, taka jest urocza.
Zdjęcie (znowu!) nie oddaje w pełni uroku zakładki. Ale jest tu stokrotka, jeden z moich ulubionych kwiatuszków.
Takie prezenty, dane z serca, naprawdę osładzają trudy życia. Dzięki, Izo, jeszcze raz.
Ostatnie miesiące zaowocowały serią zakładek odznaczających się dużą ilością koloru. Ja wiem, że to w zasadzie o wielu moich zakładkach można powiedzieć ale tutaj jakoś miałam poczucie powtarzalności, podobieństwa.
Dziś pokażę pierwszą z nich. System kolorowych kreseczek, z których się składa nie jest u mnie nowy - ale, jak zawsze, każda zakładka jest inna. Mam wrażenie ,ze udało się utrzymać zasadę niełączenia kreseczek w tym samym kolorze, nawet narożnikiem się nie stykają. Pewną trudnością jest też zawsze niekończenie dwóch sąsiednich pasków na tym samym poziomie (a absolutnie już pilnowanie, by nigdzie trzy nie kończyły się w jednej linii).
Tutaj warto zauważyć brak dodatkowego obramowania. Zakładka wydaje się przez to szersza. Teraz już nie pamiętam, czy była haftowana nie na kanwie z plastiku, a na zwykłej lnianej, usztywnianej kanwie, która wymaga grubszej nitki (cztery pasemka, a nie trzy). Najpierw wydawało mi się, że to właśnie tez "zwykły" podkład, ale nabrałam wątpliwości i może to jednak plastik. tak czy siak nie sprawdzę bo zakładka powędrowała w świat.
Ale mogę za to okazać jak wygląda na książce. :) Pasuje, prawda?
Wiadomo, lokomotywa.
Kolejne pokolenie z zapałem recytuje "buch jak gorąco". Aktualne to było - jak wiemy - w szczególy sposób tego lata. No to zrobiłam (jak się post factum okazało) ilustrację ;).
Co jakiś czas wraca u mnie motyw kwadracików w różnych kolorach - zawsze okazuje się strzałem w dziesiątkę ;). Tradycyjnie pilnowałam, by nie stykały się kwadraciki (i sześć prostokątów) w tych samych kolorach. A czarne kreski dodały wyrazistości.
Uff, jak gorąco ;)
Kolory pasujące do aury za oknem. 💙
U nas duuuużo się działo. Zanim jednak zgram i opracuję fotki i coś niecoś pokażę tutaj, wrzucam zakładkę w niebieskościach. Powtórzony motyw pikselowy, bo fajny i uspokajający.
Taka bardzo prosta (z pozoru) w wykonaniu zakładka, ot zbieranina kolorowych punkcików.
Ileż ona mi czasu zabrała!
Zależało mi na tym, bo krzyżyki tego samego koloru nie stykały się krawędziami. Styk na skos (narożnikami, jeśli potraktować krzyżyk jako kwadracik) dopuszczałam. Ciekawie się dobierało nici.
I naprawdę haftowała się ta zakładka bardzo długo. Tak jak puzzle z tysiąca kawałków... Tutaj tych krzyżyków-kwadracików jest 1140.
Z ostatecznego wyniku jestem zadowolona. Zakładka jest chyba ładniejsza w naturze niż na zdjęciu. Dużo uroku dodają jej szmaragdowe kwadraciki.
Przy takim wzorze nitki z tyłu nie wyglądają najbardziej estetycznie, zatem zakładka dostała plecki z cieniutkiego filcu. :)
Miłej niedzieli wszystkim ;).
Kolejne dwie z serii bardzo kolorowych zawieszek. Z tych szybkich w wykonaniu, cieszących pstrokacizną (ale ujarzmioną).
Ta niżej dumnie prezentuje się na tle mojego nowego cieplutkiego śliwkowego poncho.
Ta druga wzięła sobie za tło moje narzędzie pracy. Nie ma tu żadnego celowo przemyconego dodatkowego przekazu, o ile pamiętam. Choć jak czytam "fare forth - to start a journey" to widzę, że bardzo chętnie wyruszyłabym w podróż. Byle spokojną i niegoniącą. Bo doszłam do etapu, kiedy mogę powiedzieć, że "kiedyś wydawało mi się, że jestem bardzo zajęta - z naciskiem na "wydawało się".
Zatem - oby udało się zwolnić nieco - to życzenia dla wszystkich, którzy tego potrzebują. A ta zawieszka szczególnie mi się podoba. Taka dystyngowana...
To była taka kombinacja i próbowanie. Moje dwustronne zawieszki i zakładki zazwyczaj są mieszaniną kolorów. Postanowiłam jednak zrobić coś inaczej.
I tak oto powstała zawieszka z braku innego określenia nazwana patchworkową Kolorowe plamy składają się na w miarę ciekawą całość ;).
Ot, ciekawostka ;). I udany eksperyment.
Zakładka.
Feeria żywych kolorów.
Nie umiem znaleźć dobrego opisu dla niej. Ale chyba to, co napisałam w tytule jest słuszne.
Moje skojarzenia to : ogień, temperament, życie, energia, nadzieja.
Zbliżenie "ogonka";
Wydaje mi się, że wybranie "złotych" nici na obrzeżenie było naprawdę dobrym pomysłem. Podobnie jak oszczędne używanie żółtego. Jest też odrobina intensywnego różu, która tu bardzo dobrze zagrała z ciemnym filetem. Lubie takie prace, w których końcowy efekt długo pozostaje niewiadoma a wszystko zmienia się po drodze ;).
Jak garść, to oczywiście chodzi o zawieszki. Kolorowe posypały się ostatnio - i dobrze. Lubię mieć zapasik. :)
1. Pierwsze dyndadełko ze zgaszonymi zieleniami. Podoba mi się taka zgaszona zieleń z nieoczywistą czerwienią.
2. Niebieski z czerwonym zawsze ciekawie wygląda. Zwłaszcza gdy jest to kilka odcieni niebieskiego.
3. A tu żółtego nie ma, a zawieszka bardzo słoneczna. :) To dzięki jasnozielonej nitce, jakby prześwietlonej słońcem.
4. I jolka z tytułu w roli "ciekawego tła". Na fotografi jeszcze nierozwiązana :D. Czerwienie źle wychodzą na zdjęciach, ale tu nawet nie jest tak kiepsko.
Tyle na dziś :)
P.S.
Mimo trudnej sytuacji tutaj, wciąż zbieramy (też) na studnię u Masajów... Mamy prawie 70%, a ceny rosną...
https://wspieram.oaza.pl/campaigns/zbudujmy-razem-studnie/