Do firanek mam stosunek ambiwalentny. (BTW - u mnie w domu zawsze to były firanki, nie firany :) ).
Z jednej strony okna z firankami wyglądają ładnie, ubierają cały pokój. Z drugiej strony okna niezasłonięte firankami powiększają pokój optycznie, można wykorzystać parapet jako półkę (co ważne w mniejszym pokoju), no i widać jakie ładne kwiaty stoją w oknie :).
Najbardziej podobają mi się firanki gładkie, bez wzorów i takie mam od jakiegoś czasu w salonie. A we wszystkich pozostałych pomieszczeniach polikwidowałam firanki i mamy tylko firankowe, bardzo ładne lambrekiny nad oknem, każdy inny.
To znaczy tak mamy od piątku czy czwartku, bowiem w pokoju Kamzika był wcześniej też lambrekin, ale z takiej absolutnie najtańszej tkaniny firankowej z IKEA i wyglądał po kilku latach już trochę jak nieszczęście. Na dodatek odkryłam w nim dziurki niezamierzone przez producenta... No ale nie było pomysłu co z tym zrobić. Nie było, dopóki w ramach porzadków nie weszła mi w ręce stara firanka z naszego pokojku. Piękna, gładka z haftowanym dołem. Cudna była, aczkolwiek miała już swoje lata (coś koło 20), a od kilku leżała schowana w szafie. Najpierw były na nią inne pomysły, ale w którymś momencie mnie olśniło: obcinam! No to obcięłam, pozszywałam (ręcznie!, maszyna czeka na przegląd), wyprałam, wybieliłam, zanurzyłam w soli. I powiesiłam. Na razie wszystkim się podoba ;)
Kulki na zdjęciu nie należą do firanki, to dekoracja dodatkowa :D
Pozostała mi po tej operacji jeszcze całkiem spora część materiału. I tu przyszło drugie olśnienie.
Ekologiczne :).
Kiedyś widziałam gdzieś w internecie - a potem widział to Kamzik i mu się tak spodobało, że o tym opowiadał - woreczki zakupowe uszyte ze starej firanki. Aby nie pakować w sklepie np. pomidorów do cienkiej, darmowej, foliowej siateczki. (Próbowałam wykorzystywać w tym celu "zwykłe" płócienne torby, ale to jednak nie to samo, bo nie są przezroczyste. Zbieranie marchewek czy jabłek luzem też nie jest najwygodniejsze.) W ciągu trzech dni zatem uszyłam trzy woreczki. Dwa mniejsze i jeden większy na jabłka. Leciutkie, przejrzyste.
A tak to wygląda po przyniesieniu ze sklepu :)
Sprawdzają się wyśmienicie. Taki w sumie drobiazg. Jednak przejrzystość jest ważna, gdy się robi zakupy w sklepie samoobsługowym - zawsze to trochę szybciej przy kasie i nikt nie musi sprawdzać czy coś jeszcze się nie "zwieruszyło" do siatki, gdyby była to siatka z materiału. :) No i w wymiarze roku można liczyć na "zaoszczędzenie" ze 300 woreczków (tak na oko). :) To już nie taki drobiazg. Choć w maleńkim stopniu jesteśmy "bardziej eko" :D.