środa, 31 października 2018

Losowanie błogosławieństw AD 2018

Tradycyjnie o tej porze roku...

Zapraszam do wylosowania sobie błogosławienstwa na kolejny rok...



Przypominam o co tu chodzi ;) - wkleję tekst z dawnego wpisu :)

Zwyczaj losowania błogosławieństw
Zwyczaj losowania błogosławieństw zaistniał we Wspólnocie Niepokalanej Matki Kościoła pod koniec lat siedemdziesiątych. Dzisiaj trudno ustalić, kto był autorem tego zwyczaju; nie był nim Czcigodny Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, ale zawsze w losowaniu błogosławieństw uczestniczył.
Inspirację stanowił niewątpliwie liturgiczny obchód uroczystości Wszystkich Świętych i czytana w tym dniu ewangelia z Mt 5, 1-12a, w której przypomina się fragment Chrystusowego kazania na górze z proklama­cją ośmiu błogosławieństw. Wszyscy święci są właśnie tymi ludźmi, którzy dali przykład stosowania ich w codziennym postępowaniu. Sensem losowania błogosławieństw jest nakłonienie swego serca do szczególnego zastosowania tego jednego, wylosowanego błogosławieństwa we własnym życiu, do następnej uroczystości Wszystkich Świętych.
Losowanie można przeprowadzić w rodzinie, kręgu rodzin, grupie formacyjnej, a także i w innych środowiskach. Ważne jest, aby we wprowadzeniu do losowania ukazać cel – mianowicie przyjęcie w duchu wiary treści tego konkretnego błogosławieństwa jako szczególnego światła dla swojego życia na następny rok. Można też od razu po wylosowaniu błogosławieństwa podzielić się odkryciem treści w nim zawartej, jako konkretnej inspiracji do podjęcia „pracy nad sobą”.

Zatem podobnie jak w ubiegłych latach chciałabym zaproponować wirtualne losowanie błogosławieństw tym, którzy byliby zainteresowani.
Może ktoś zechce podjąć takie wyzwanie? Po raz pierwszy albo i kolejny? Przyjąć jedno z ośmiu błogosławieństw jako wskazówkę do pracy nad sobą czy nad relacjami z innymi na cały rok? (Uwaga: oczywiście nie chodzi o żadne wróżenie!)

Nadal myślę, że sam tekst jest na tyle uniwersalny w wymiarze czysto ludzkim, że to losowanie nie musi ograniczać się do osób uznających się za chrześcijan.
Można zaprosić do losowania innych.

Od strony technicznej będzie to wyglądać tak:  ja przypisałam do każdego błogosławieństwa jakiś numer. Uczestnicy losowania napiszą wybrany numer (od 1 do 8) w komentarzu (dla siebie, kogoś z rodziny...). Można podać maila, jeśli nie jest widoczny w profilu. Ja na tego maila wyślę tekst wybranego błogosławieństwa. Taki do wydrukowania dla siebie. Numery są raczej inne niż w ubiegłym roku i mam nadzieję, że nie powtarzają się z poprzednimi latami (ale tego to już nie kontroluję).
Potem, jeśli ktoś zechce, może podzielić się jakąś refleksją - ale nie musi (nie chodzi wszak o nabijanie na siłę komentarzy!)

Zapraszam odważnych. :)
Czekam nawet i do niedzieli (4 XI) wieczór :) ale oczywiście można napisać i później :).


wtorek, 30 października 2018

Kamerdyner

Film. Polski.
(Recenzji filmowej chyba jeszcze na tym blogu nie było, co niestety pośrednio świadczy też o tym jak rzadko chodzimy do kina...)

Z racji pewnych odległych rodzinnych powiązań słyszałam o tym filmie na długo zanim przedostał się do bardziej oficjalnego obiegu . Nawet dziwiłam się, że ciągle go nie ma, choć miał być... dopiero kiedy już się pojawił w tym roku na gdyńskim festiwalu, dowiedziałam się o kłopotach ze sfinansowaniem produkcji. Nie jest jakoś szeroko grany, przynajmniej u nas, ale znaleźliśmy seans i nawet trochę się w końcu spieszyliśmy, "bo nie wiadomo czy w listopadzie będą grać".
Film otrzymał na festiwalu w Gdyni Srebrne Lwy, plus chyba trzy inne nagrody.


Opowiadana historia jest generalnie bezbrzeżnie smutna i nie ma happy endu - to chyba warto zaznaczyć. Recenzji zresztą można w różnych miejscach przeczytać wiele, parę mniej i więcej chyba bardziej pozytywnych. Film z pozoru opowiada nieco zawikłaną historię miłosną (ten wątek miłosny jakoś wcale nie wydaje się w filmie najważniejszy, mogło by go nie być w sumie), a naprawdę opowiada kawał mało znanej i mało rozumianej historii Kaszub. Bolesnej historii - dodajmy. Namalowanej na tle historii europejskiej. Namalowanej - słowa tego używam celowo, bo pomimo pewnych naturalistycznych i brutalnych scen (zastanawiam się na ile konieczne/realne) film wydaje mi się właśnie malowany - piękne ujęcia, wiele pięknych przemyślanych kadrów, sugestie, odniesienia, wzmianki.... Poruszały mnie nie tylko te wielkie sprawy (choćby nitki prowadzące do lasów piaśnickich), ale też drobiazgi takie jak na przykład  nagromadzenie kaszubskich nazwisk, które - choć nie mam  w rodzinie Kaszubów - dla moich uszu brzmią swojsko i naturalnie... Okazało się nawet, że po latach wciąż dobrze pamiętam refren hymnu śpiewanego w sanktuarium Królowej Kaszub w Sianowie  (po kaszubsku, a jakże).

No właśnie, język filmu. Kaszubi w filmie mówią po kaszubsku i choć przeważnie moim zdaniem da się ich zrozumieć, na ekranie pojawiają się napisy po polsku. W tym kontekście razi okropnie to, że Prusacy mówią w filmie ... po polsku. Nawet - powiedziałabym - psuje to bardzo wymowę filmu. Zastrzeżenie to przeczytałam w jakiejś recenzji i muszę powiedzieć, że jest absolutnie słuszne.

świetna rola Janusza Gajosa (postać wzorowana na Antonim Abrahamie, choć on zmarł w 1923 r. a nie został zamordowany w Piaśnicy) zasługuje na osobne zdanie.

Jest to w oczywisty sposób film "z misją", pragnący przypomnieć (a tak naprawdę pokazać coś, czego większość widzów obawiam się nie wie) bolesny, trudny, dramatyczny los Kaszubów i cenę, jaką płacili za trwanie przy polskości. I też pokazuje jak łatwo władze mogą popełnić błędy... Swoją drogą ciekawe jest też pojawiające się delikatne echo powstania wielkopolskiego). Zastanawiam się, ile osób zmobilizuje do zapoznania się z tą historią choć ciut głębiej.... a nie pozostanie na samej powierzchni.

Zatem zachęcam - ale i ostrzegam, że nie jest to film wypoczynkowy, relaksowy...
-------
"Kamerdyner", reż. Filip Bajon (2018)

To jest oficjalny zwiastun, aczkolwiek przeakcentowuje ten wątek miłosny....



środa, 24 października 2018

Niebieskości

Zakładka z gatunku "technicznych".
Technicznych, bo na zakładkach z takim w miarę regulrnym wzorem rozmaici moi znajomi zawsze widzą coś związanego z techniką: a to robota, a to tor wyścigów samochodowych albo jeszcze coś tam innego.


Natomiast kolega, który tę zakładkę dostał na 50 urodziny natychmiast zaczął patrzeć, czy nie jest na niej ukryty jakiś napis - po doświadczeniach z zawieszką, na której testowana była jego spostrzegawczość :D.
Napisu jednak nie ma, symetria jest zachowana i - o i le dobrze pamiętam - generalnie haftując myślałam o jakiejś szalonej budowli (czyli też technicznie). No ale to już każdy sam może stwierdzić, co widzi ;)

poniedziałek, 22 października 2018

Jesienne złoto

Wyjrzałam rano przez okno i skontastowałam, że na jednym drzewie już prawie zupełnie nie ma liści! Pozostałe drzewa przybrały głównie różne odcienie złota, od prawie żółtego po czerwonobrązowy, choć jest też troche zieleni jeszcze. No i winobluszcz porastający u nas krzewy śnieguliczki płonie czerwienią. Z drugiej strony domu mam czerwone liście buków i jarząbu. Lubię te jesienne kolory bardzo - w przyrodzie ;). Jeszcze niebieskie niebo do tego.... (niewiele go dziś).

W ubiegłym miesiącu uhaftowała mi się właśnie taka złociście jesienna zakładka. Trochę resztek nitek, trochę nowych...


Ciekawy efekt, nie do końca może widoczny na zdjęciu, dało zastosowanie ciemnogranatowego, stonowanego, obramowania. Zakładka jest przez to bardzo spokojna i wyważona. Powędrowała już gdzieś w dobre ręce, a ja znowu mam ochotę zrobić coś podobnego ;)

Dobrego tygodnia wszystkim życzę ;).

sobota, 20 października 2018

Pomaluj mój świat...

Malutka zawieszka, dyndadełko...

Tak, kolorystycznie podobna do pokazywanej wcześniej. Każda strona inna. :)


Pisałam już kiedyś, zresztą widać to, że lubię czasem powtarzać motywy czy sposoby tworzenia. Trochę tak, jakby raz nie wystarczyło.... A te zawieszki są tak niewielkie, że rzeczywicie raz nie wystarcza :)
Zdaje się że lato nam się definitywnie skończyło, dni są coraz krótsze, zatem taka dawka optymizmu i gorących barw jest bardzo wskazana.

Wszystko, co miałam, zakładki i zawieszki, rozeszło mi się w ostatnich dniach. Nie wszystko zdążyłam pokazać,  ale na szczęście zrobiłam zdjęcia.

W ramach dzielenia sie optymizmem jeszcze moja ulubiona gazania :) Gwiazdeczka ;) Rzeczywiście kwitła całe lato. Ciekawe, czy przetrwa zimę... Chyba w przyszłym roku dokupię kolejne, bo to bardzo wdzięczna roślina.




czwartek, 18 października 2018

Na spokojnych wodach

Są takie miejsca na świecie, gdzie spokój morza i plaż często przerywają tajfuny. O tych największych i zbierających obfite tragiczne żniwo słyszymy i czytamy, o tych mniejszych, będących po prostu elementem codzienności, słyszymy rzadziej.
Kiedy haftowałam tę zakładkę, zaczęłam - jak najczęściej - bez jakiegoś konkretnego planu, co najwyżej z mglistą wizją. I powstały wyspy na morzu. Ogniste, pełne życia wyspy na spokojnym morzu czy oceanie.


Oczywiście jest to widok dość schematyczny i uproszczony, ale jest tu i pole do wyobraźni i tęsknota za podróżą na koniec świata, gdzie mam swoją "not blood family" i mówią do mnie Mother albo Nay (co znaczy to samo). Może kiedyś?


poniedziałek, 15 października 2018

Pogodny jesienny dzień

Generalnie to tego doświadczamy od paru dni na co dzień. Mamy pogodne, ciepłe i słoneczne jesienne dni.
Ciepło jak latem, jednak kolory już jesienne.

Takie właśnie mam skojarzenie z zakładką uwiecznioną na zdjęciu poniżej. Czerwone buki i klony, złote kasztanowce, dęby i też klony, błękitne niebo, słońce...



Aż chciałoby się iść na długi spacer, popłynąć łodką po jeziorze, wystawić twarz do słońca i popatrzeć w niebo...






Pozdrawiam serdecznie Czytających ;)

środa, 10 października 2018

Liście, listeczki

Zauważyłam, że czas mija, a pewne przyzwyczajenia czy odruchy wcale się nie zmieniają. Przynajmniej u mnie.

Kiedy jesienią spotykam kasztany leżace na chodnikach, trawnikach czy ulicach, odruchowo schylam się i je podnoszę... Taki świeżo wyłuskany kasztan dobrze jest trzymać w dłoni, znaleźć w kieszeni.... NIe są mi do niczego potrzebne, nie mam dzieci, które robiłyby z nich figurki, a wciąż jest we mnie ten jakiś dziecięcy pęd i zachwyt... kasztany, zbieramy kasztany...

Podobnie mam z jesiennymi liśćmi. Zachwycają mnie kolory, kształty, odcienie. Nie zbieram już jednak zasadniczo liści, choć znajoma niedawno zaczęła pokazywać prześłiczne obrazki z liści i to aż kusi... Kiedy moje dzieci chodziły do podstawówki zbierałam i suszyłam liście na zapas - każda mama wie, że prędzej czy później przychodzi taki ciemny wieczór, kiedy okazuje się, że na jutro rano potrzebny bukiet liści.... Wtedy moje zapasy okazywały się skarbem... (polecam...)

Teraz już tylko oglądam, zachwycam się i... fotografuję.

Z takich zachwytów zebrała się w tym roku kolekcja zdjęć, które postanowiłam tu pokazać.









A ponieważ jakoś nie uwieczniłam czerwonych liści, dokładam dwa zdjęcia z dzikim winobluszczem - wygląda jak ogień....




poniedziałek, 8 października 2018

Też czerwona

Podobne zakładki już były - tzn. z motywem "siatki" i (+/-) w czerwieni.

Ale one były jednak inne. Tym razem bowiem prawie cała czerwień jest pod spodem, a na wierzchu tylko kolor, który można określić jako écru. Poza jednym narożnikiem, aby nie było nudno.
Jednak ta podspodnia czerwień nie jest absolutnie jednolita i oczywista. I to mi sie podoba. W sumie nie przeszkadzają mi nawet błędy, które zauważyłam zbyt późno, by je poprawiać.... Zatem stwierdzam, że "tak miało być" :D


Obie strony zakładki są prawie identyczne. Obramowanie jest jednolite, choć na zdjęciu wygląda na cieniowane.


A skoro jeszcze raz piszę o czerwieni, to dołożę dwie fotki z niedzielnej wyprawy rowerowej (o której chyba jeszcze napiszę osobno).

To są owoce trzmieliny, już bez nasion w środku :) Takie czerwone niesymetryczne dzwoneczki... :)
Jeden z insektem:)




sobota, 6 października 2018

Czerwone

Wspomnienie wakacji i wędrówek.
Czerwony kolor nie jest moim ulubionym jeśli chodzi o stroje czy nawet wnętrza, ale w przyrodzie (i ozdobach) doceniam go jak najbardziej.

Dziś czerwone owoce :) Upolowane głównie w górach, czasem nawet dość wysoko...


Jarzębiny....










 Głóg to akurat niżej był :)


 Borówek będzie dużo, bo prześliczny był odcień tej czerwieni......
 

 

 i taki samotny kwiatek. Chyba nigdy nie widziałam kwiatków borówkowych ;)

 

 Malinka się trafiła...

 

 A na koniec bonus... robal i ptaszysko :D



 
Edit.

Po namyśle i dzisiejszej przejażdżce rowerowej dodaję jeszcze dwie fotki z nizin :)

Cis (trujące, pamiętajmy)


i sumak. Nie jagody ale owoc na pewno...


:D

czwartek, 4 października 2018

Szalone kolory

Takie maleństwo tętniące kolorami.
 Chyba przynajmniej częściowo powstało w ramach zagospodarowywania resztek .
W sumie niemal najprostsze co możną sobie wyobrazić. A aż się człowiek ma ochotę uśmiechnąć na ten widok.
W sam raz drobiazg na deszczowe dni ;)


Choć, jak tak patrzę, to po lewej stronie jest złota polska jesień :D


poniedziałek, 1 października 2018

Przeplatanka in blue

Najwyższy czas na choć niewielką odmianę. Zakładka, którą dziś pokażę powstała w sposób, który określam jako siatkę. Najpierw z przeplatanych nitek powstała warstwa spodnia, potem wierzchnia. Obie w tonacji sliwkowo-granatowej. Dzięki tej technice zakładka jest z obu stron prawie taka sama, tak naprawdę nie ma strony  "prawej" i "lewej". Na zdjęciu są obie strony zakładki i widać, że różnice są minimalne.


Przy tej technice - o ile nie działa się w systemie dwukolorowym - nigdy nie wiadomo do końca jaki będzie rezultat pracy, czy na pewno wszystkie niuanse kolorystyczne wyjdą zgodnie z planem i czy całość spełni oczekiwania. Łatwo też jest się pogubić w tym przeplataniu. Jednak w trakcie pracy jest sporo radości z dobierania kolorów :).

Generalnie z tej zakładki jestem bardzo zadowolona.