Ha, pamiętam jak dziś ile radości dało mi haftowanie tych krzyżyków.
Kolory, jak na mnie, zaskakujące.
Ale za to wesolutkie.
Ale trzeba się jednak dobrze przyjrzeć, żeby zobaczyć różnice odcieni. Takie jakby przyciski wyszły. Jak w windzie na przykład (te nowoczesne są prostokątne, kiedyś były małe, wystające okrągłe, takie mini walce z wgłębieniem w sam raz na opuszek palca). Powtarzalność wzoru zawsze bardzo uspokaja i pomaga zwolnić tempo życia.
Pozdrawiam jeszcze adwentowo, ale radośnie. Zwłaszcza, że udało mi się upiec kminkowe paluszki do barszczu (dla mnie archetypiczny barszcz wigilijny jest niezabielany, postny oczywiście i podawany w filiżankach, a do tego są paszteciki lub te moje kminkowe paluszki.