Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 czerwca 2024

Filipińska w kolorach

Tak została oceniona. Jako bardzo filipińska. I coś w tym jest. Nowoczesna sztuka Filipin (a przynajmniej Negros) to właśnie m.in. bardzo żywe kolory. Jak tutaj:


Szukałam w zdjęciach i niestety nie mam fotki malowidła najbardziej zbliżonego kolorystycznie do mojej zakładki, które oglądaliśmy w pewnej przydrożnej restauracji. Ale mogę pokazać inne obrazy :)


 Tu poniżej jest alegoryczny obraz miasta Cadiz. Na piórach tego tradycyjnego nakrycia głowy są wypisane nazwy poszczególnych dzielnic.

 

I na koniec co prawda nie obraz tylko witraż, ale też pasuje ;)


 



wtorek, 5 czerwca 2018

Moje własne Bieszczady

Przyszły właściwie wczoraj, ale ponieważ u nas listonosz po prostu nie przynosi paczek niemieszczących się do skrzynki, więc dopiero dziś osobiście odebrałam je z poczty.

Moje własne Bieszczady.

Prześliczne.


Autorką obrazu jest Basia. Artystka, poetka i malarka, matematyczka:), do tego robiąca piękne zdjęcia i wnosząca wiele dobra w życie swojej rodziny i lokalnej społeczności.
Obraz zupełnie niespodziewanie trafił do mnie w ramach losowania z okazji 350 000 odwiedzin Basi bloga. Liczba ta mówi sama za siebie - warto tam zajrzeć ;).

A ja - ciągle zaskoczona, że to właśnie do mnie przyszedł taki piękny prezent, cieszę się niezmiernie i teraz będę szukać odpowiedniej ramy. I godnego miejsca na ścianie.

A z tyłu obrazu jest wypisana osobista dedykacja, co czyni ten podarunek jeszcze cenniejszym.

Basiu, bardzo dziękuję!!!!


poniedziałek, 13 listopada 2017

Z bieszczadzkich szlaków (2)

Właściwie z bieszczadzkich i podbieszczadzkich tym razem.
Wędrówka przez kilka cerkiewek. Tych zachowanych i żyjących. Czasem nawet udało się zajrzeć do środka...(przez szybkę, stąd słabe fotki)
Choć wszystkie składają się zasadniczo z trzech części (prezbiterium, nawa, babiniec) bywają zadziwiająco odmienne. Jeżeli ktoś chciałby poczytać coś więcej na temat budowy i rodzajów cerkwi drewnianych w Karpatach, zapraszam do przewodnika (klik), który znalazłam na GoogleBooks (opis zaczyna się na s. 42 (rozdział Drewniane budownictwo cerkiewne)


1. Chmiel
Cerkiew (obecnie kościół rzymskokatolicki) św. Mikołaja
Wzniesiona w 1906 r., ale ponoć już w XVI w. istniała w Chmielu cerkiew.
Z ciekawostek - została wybrana do nakręcenia pożaru Raszkowa przy tworzeniu "Pana Wołodyjowskiego"i  omal nie została spalona na potrzeby filmu. Trudno sobie coś takiego wyobrazić, ale zgodę wyraził konserwator sztuki z Rzeszowa!
W 1951 cerkiew (i opustoszała wieś) wróciła do Polski, był w niej magazym OSP, w 1969 przekazana parafii rzymskokatolickiej. (Jedna z dwóch ocalałych cerkwi w Bieszczadach Wysokich)



2. Smolnik
Cerkiew św. Michała Archanioła, obecnie kościół Wniebowzięcia NMP
Wzniesiona w 1791, wielokrotnie remontowana. Jedna z trzech zachowanych w Polsce cerkwi typu bojkowskiego (= budowanych przez zamieszkujących te tereny Bojków).

Widać, że zupełnie inna...



 3. Żłobek
Cerkiew Narodzenia Bogurodzicy, obecnie kościół Matki Bożej Nieustającej Pomocy
Wzniesiona 1830, po wojnie do 1976 r. służyła jako magazyn szyszek....
Ciekawa: jedna z licznych cerkwi budowanych w czasach austriackich za państwowe pieniądze, w stylu mocno uproszczonym. Jest to budowla dwudzielna, w środku pładki strop.


 To po lewej stronie w miejscu ołtarza bocznego to wrota diakońskie z ikonostasu...


 4. Rabe
Cerkiew św. Mikołaja, obecnie kościół św. Rodziny
Zbudowana w 1852, choć wcześniej już tu stała świątynia.
To również (jak wszystkie miescowości wyżej) teren, który wrócil do Polski w 1951 r., a mieszkańców wywieziono het w głąb ZSRR, z Rabego podobno aż nad Morze Azowskie)
Po wojnie był tu magazyn.


Wnętrze z zachowanym (acz nieco niekompletnym) ikonostasem, część wyposażenia pochodzi z nieistniejącej już cerkwi w Lutowiskach.
 

 5. Hoszów
Cerkiew św. Mikołaja, obecnie kościół bł. Bronisławy.
Informacje udało się sfotografować (tzn. były)




Z zewnątrz urokliwa, a z dawnego wyposażenia wnętrza nie zachowało się nic.


6. Krościenko
Cerkiew Narodzenia Bogurodzicy, obecnie kościół Narodzenia NMP.
Wzniesiona w 1794 r. (lub 1799), remontowana w XIX w., po wojnie magazyn (na obornik!), od 1971 r. własność parafii rzymskokatolickiej. Dawne wyposażenie jeszcze w 1951 r. było kompletne, ale nic się do dziś z niego nie zachowało...



7. Liskowate
Cerkiew Narodzenia Bogurodzicy, nieużywana, obecnie w remoncie
Według tradycji wzniesiona w 1832 r. ale historycy sztuki uważają, że jest znacznie starsza, bo konstrukcję ma typowż dla XVII w. W latach 50. XX w. magazyn, wnętrze przedzielono stropem.
Druga z trzech zachowanych cerkwi typu bojkowskiego (trzecia jest w skansenie w Sanoku). Bardzo nietypowa i cenna. Z racji remontu nie dało się podejść, ale ogromnie się cieszę, że jest remontowana.




I tyle na dziś chyba Wam wystarczy. Wszystkie powyższe cerkwie są na terenie, który Polska odzyskała (w zamian za ten, który straciła) w ramach wymiany terytoriów w 1951 r. (klik)
Na Wikipedii, w podanym linku, są mapy. Liskowate zalicza się już do terenów określonych jako Nadsanie i  Pogórza, a nie Bieszczady, no ale dla nas z daleka "Bieszczady" są czasem pojęciem szerszym :)

A ciąg dalszy nastąpi, bo mam jeszcze coś niezwykłego do pokazania....

środa, 8 listopada 2017

Z bieszczadzkich szlaków (1)

I o dziwo nie będzie o górach.

Pisałam już tu kiedyś, że Bieszczady są dla mnie ziemią pełną bólu, ziemią, z której wyrzucano ludzi, niszczono ich dorobek, niszczono kulturę. Mówią o tym nieliczne zachowane cerkwie, a o wiele bardziej mówią te, których nie ma. Mówią połamane krzyże, opuszczone groby "in the midst of nowhere", zdziczałe resztki sadów... granica państwowa biegnąca środkiem dawnych wsi... Tak się złożyło, że kiedy oglądaliśmy wielką planszę/panoramę dotyczącą historii Lutowisk (bolesnej wojennie i powojennie), stała obok nas pani, która jako małe dziecko została przesiedlona do tej wsi z Krystynopola w ramach "regulacji granic" w 1951 r. (rzecz jasna ocalałych z wojny dawnych mieszkańców Lutowisk wywieziono wcześniej w głąb ZSRR). Dla niej osoby ze zdjeć były realnym wspomnieniem, wyjaśniała kto jest kim, wspominała jak było...

Niestety nie mam zdjęcia tej tablicy, o której piszę, mam za to płyty upamiętniającej wywiezione rodziny bojkowskie.

 Cerkiewki, zagmatwana historia tych ziem, katolicyzm obrządku wschodniego, wszystko to bardzo mnie pociaga, interesuje. I mimo,że zasadniczo chodziliśmy po górach, z dużym zapałem (przynajmniej moim) po wędrówce pojeździliśmy nieco po wioskach odnajdując cerkwie wskazane w intensywnie przeze mnie studiowanym przewodniku "Cerkwie drewniane Karpat, Polska i Słowacja" wydawnictwa Rewasz. I tak zajechaliśmy do Bystrego. To niewielka wioska tuż przy granicy z Ukrainą. Z drogi dojazdowej widać w oddali błyszczące kopuły cerkwi wzniesionej w 1902 r. na miejscu poprzedniej.


Cerkiew św. Michała Archanioła zbudowano w charakterystycznym stylu zwanym ukraińskim stylem narodowym. 
 

Teren ten w 1951 r. wrócił do Polski i wówczas cerkiew miała kompletne wyposażenie. Nowi mieszkańcy próbowali korzystać z niej jako świątymi ale władze szybko zamknęły ją dla kultu. No i wtedy zaczęły się kradzieże... W 1962 r. ocalałe ikony wywieziono do skłądnicy ikon w Łańcucie... Cerkiew w Bystrem nie podzieliła jednak losu innych opuszczonych cerkwi bieszczadzkich, gdyż znaleźli się zapaleńcy otaczający ją do dziś opieką (oddział Bieszczadzkiego TOnZ).

Cerkiew zasadniczo jest zamknięta, wejść do środka można jedynie po uzgodnieniu w biurze w Ustrzykach Dln. Nam się jednak udało, gdyż kiedy tam dotarliśmy, teatr z Jarosławia przygotowywał się do przedstawienia i reżyser zaprosił nas do środka. Wnętrze robi jednak bardzo smutne wrażenie, gdyż widać głównie puste i niekompletne ramy ikonostasu...


 

Jest tu też sporo krzyży ocalonych z innych miejsc (cmentarzy i cerkwisk) - takie lapidarium krzyży.Te na zdjęciach niżej wyglądają na uratowane z kopuł cekiewnych.
 


 Przed cerkwią stoi charakterystyczna dla tych okolic dzwonnica parawanowa z 1939 r. ale bez dzwonów (największy zakopany podczas wojny pod podłogą prezbiterium został wykopany i wisi w Michniowcu, dwa pozostałe ukradli ubecy). Dzwonnicę w całości widać na zdjęciu wyżej, a jej górna część wygląda tak jak niżej :)

 
Po drugiej stronie drogi jest tzw nowszy cmentarz, a na nim kilkanaście odremontowanych nagrobków.




Natomiast w sąsiednim Michniowcu (też tuż przy granicy z Ukrainą) cerkiew Narodzenia Bogurodzicy jest obecnie kościołem p.w. Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Zupełnie inna :) Zbudowana w 1863 r. świątynia była odnawiana w 1924 r., a potem historia jak wiadomo: w 1951 r teren ten wrócił do Polski, cerkiew zamknięto, była magazynem, wyposażenie częściowo rozkradzione, coś wywiezione do Łańcuta. W 1973 r. przekazano ją parafii rzymskokatolickiej i remont trwał aż do 1981 r. Niestety do środka nie udało się nam wejść. Budowla jest bardzo ciekawa, bo nawiązuje do budownictwa bojkowskiego, przypuszcza się też, że kiedyś obita była gontem. Bardzo żałuję, że nie zwiedzilismy wnętrza, bo jest tam nad nawą kopuła wsparta na słupach, co jest wielką rzadkością. I ikonostas...
Dzwonnica też jest niezwykła, powstała w 1904 r.



A na zakończenie krzyż (prawdopodobnie) misyjny z 1901 r.


Cieszę się ogromnie, że tam dotarliśmy.





sobota, 30 września 2017

Wzruszające zakończenie dnia

To było w czwartek.
Późny wieczór.
Zdążyłam zapomnieć, że umówiliśmy się ze znajomym, kiedy zadzwonił, że może jednak wpadnie.

Miał odebrać ksiązkę i rzeczywiście to zrobił.

Ale najpierw dostałam prezent.
Mój własny wiersz Jerzego Struka, poety i filozofa - jeszcze nieopublikowany w żadnym tomie.
Nie jest to oczywiście wiersz o mnie, ani napisany specjalnie wyłącznie dla mnie - dla mnie został wybrany.

Mam nadzieję, że da się przeczytać po powiększeniu fotografii.



I dostaliśmy też najnowszy tom poezji Jurka. Taki do smakowania. Bardzo bogaty.
Trudno mi opisać to poczucie niezasłużonego obdarowania.


Jeżeli lubicie poezję śpiewaną, wyglądajcie koncertów zespołu Arete :)


(lubie ten teledysk - też dlatego, że tyle w nim znajomych osób występuje :) - chyba to już nawet pisałam kiedyś)

wtorek, 30 maja 2017

Z okienka, ale nie panienka

Kiedy chodzi się po starym mieście, często można zaglądać w okna mijanych domów. Jedne są szczelnie zasłonięte inne zachęcają, a jeszcze inne niemal podejmują dialog z przechodniem...
sami zobaczcie :)

 Jakieś wspomnienie Andersena? Choć nie, to drewniani żołnierze...i do tego trzej. Intryguje mnie ozdoba czapek...

 Panny doniczanki...


Okno artysty... Julio...


U mnie podobne kulki leżą gdzieś schowane... A kabriolet całkiem, całkiem :)


I cała rodzina krasnoludków. Mają pewnie przerwę w pracy, choź może to też jakieś spotkanie związkowe? (Czy mówiłam już kiedyś, że chętnie przygarnę krasnoludki?)
I czy widzicie jak nieśmiało mchc do nas ten miś-z-innej-bajki po lewej?


Z dedykacją dla Agatka ;) Kura i kogut bardzo nobliwie tu wyglądają :)




Jak ktoś dobrze gra, to nawet świnkę to uskrzydla... To chyba dla Kamzika Najmłodszego dedykacja.... Kapelusz też ma :D.
Bądź autoportret z grajkiem i świnką :D


Ci panowie tacy zaaferowani...
A kwiatki przeglądają się w szybie .


 A to ptaki-dziobaki ze Zwierzyna (Schwerin). bałaganik miły...


To okno tchnie optymizmem.  I radością życia. Tak sobie myślę, że może tam dziecko mieszka i cieszy się tym ptaszkiem....


U mnie z okien patrzą tylko drewniane koty. Ale na pokoje patrzą, nie wyglądają na zewnątrz..

wtorek, 22 marca 2016

Niezwykła biżuteria

Dziś znowu wpis o ciekawej wystawie ciekawego Artysty, a właściwie Artystki.
Bardzo chciałam tę wystawę zobaczyć i nie przeszkodziła mi ani niezbyt miła aura, ani perspektywa długiej (naprawdę długiej) jazdy komunikacją miejską. I cieszę się, że się zmobilizowałam.
Maria Fudakowska, laureatka dwóch głównych nagród w konkursie Amber Look Project 2014, tworzy niezwykłą biżuterię. Chyba najbardziej charakterystyczne jest dla niej wykorzystanie starych portretów i zdjęć. Doceniam pomysły i wykonanie, ale ten nurt nie do końca do mnie przemawia. Jednak z pewnością wszystkie jej dzieła zasługują na uwagę.

Z wejścia do sali wystawowej wzrok kierował się ku dwom dominantom. Gałęzi, z której zwieszały się przepiękne pisanki giganty,






i manekinowi ubranemu w śliczne korale.



Dla mnie do noszenia to tylko te najkrótsze, ale całość prezentowała się nader malowniczo.

I parę migawek z gablot i witrynek:





Niektóre z tych kolczyków są wręcz nieprawdopodobnie długie...

A na koniec moje hity:

Ten wisior wzięłabym z pocałowaniem ręki :)


Ten zestaw byłby w sam raz dla Najstarszej z Kamzików :)






A ten po prostu mi się podoba :)



Na fb oglądałam swego czasu prześliczne kolczyki, wisiorki (i chyba broszki) nawiązujące do wzorów holenderskich. A na wystawie były jeszcze śliczne kolczyki z wykorzystanym haftem srebrną nicią na ciemnozielonym tle. I wiele innych urokliwych, wypracowanych, mniejszych i większych drobiazgów.

Warto było jechać :)

Więcej zdjęć na fb (tylko niestety trzeba być zalogowanym :( )

- - - - - - - - - - - - - - -

I tak trochę nie mogę się pozbierać. Tu sielski wpis, a na świecie przerażenie, lęk i nienawiść, ta, co niszczy wszystko i wszystkich.
Jak zwyciężać zło dobrem?
A przecież nic innego nie zniszczy nienawiści jak dobro...