Pisałam już tu kiedyś, że Bieszczady są dla mnie ziemią pełną bólu, ziemią, z której wyrzucano ludzi, niszczono ich dorobek, niszczono kulturę. Mówią o tym nieliczne zachowane cerkwie, a o wiele bardziej mówią te, których nie ma. Mówią połamane krzyże, opuszczone groby "in the midst of nowhere", zdziczałe resztki sadów... granica państwowa biegnąca środkiem dawnych wsi... Tak się złożyło, że kiedy oglądaliśmy wielką planszę/panoramę dotyczącą historii Lutowisk (bolesnej wojennie i powojennie), stała obok nas pani, która jako małe dziecko została przesiedlona do tej wsi z Krystynopola w ramach "regulacji granic" w 1951 r. (rzecz jasna ocalałych z wojny dawnych mieszkańców Lutowisk wywieziono wcześniej w głąb ZSRR). Dla niej osoby ze zdjeć były realnym wspomnieniem, wyjaśniała kto jest kim, wspominała jak było...
Niestety nie mam zdjęcia tej tablicy, o której piszę, mam za to płyty upamiętniającej wywiezione rodziny bojkowskie. |
Cerkiewki, zagmatwana historia tych ziem, katolicyzm obrządku wschodniego, wszystko to bardzo mnie pociaga, interesuje. I mimo,że zasadniczo chodziliśmy po górach, z dużym zapałem (przynajmniej moim) po wędrówce pojeździliśmy nieco po wioskach odnajdując cerkwie wskazane w intensywnie przeze mnie studiowanym przewodniku "Cerkwie drewniane Karpat, Polska i Słowacja" wydawnictwa Rewasz. I tak zajechaliśmy do Bystrego. To niewielka wioska tuż przy granicy z Ukrainą. Z drogi dojazdowej widać w oddali błyszczące kopuły cerkwi wzniesionej w 1902 r. na miejscu poprzedniej.
Cerkiew św. Michała Archanioła zbudowano w charakterystycznym stylu zwanym ukraińskim stylem narodowym.
Teren ten w 1951 r. wrócił do Polski i wówczas cerkiew miała kompletne wyposażenie. Nowi mieszkańcy próbowali korzystać z niej jako świątymi ale władze szybko zamknęły ją dla kultu. No i wtedy zaczęły się kradzieże... W 1962 r. ocalałe ikony wywieziono do skłądnicy ikon w Łańcucie... Cerkiew w Bystrem nie podzieliła jednak losu innych opuszczonych cerkwi bieszczadzkich, gdyż znaleźli się zapaleńcy otaczający ją do dziś opieką (oddział Bieszczadzkiego TOnZ).
Cerkiew zasadniczo jest zamknięta, wejść do środka można jedynie po uzgodnieniu w biurze w Ustrzykach Dln. Nam się jednak udało, gdyż kiedy tam dotarliśmy, teatr z Jarosławia przygotowywał się do przedstawienia i reżyser zaprosił nas do środka. Wnętrze robi jednak bardzo smutne wrażenie, gdyż widać głównie puste i niekompletne ramy ikonostasu...
Jest tu też sporo krzyży ocalonych z innych miejsc (cmentarzy i cerkwisk) - takie lapidarium krzyży.Te na zdjęciach niżej wyglądają na uratowane z kopuł cekiewnych.
Przed cerkwią stoi charakterystyczna dla tych okolic dzwonnica parawanowa z 1939 r. ale bez dzwonów (największy zakopany podczas wojny pod podłogą prezbiterium został wykopany i wisi w Michniowcu, dwa pozostałe ukradli ubecy). Dzwonnicę w całości widać na zdjęciu wyżej, a jej górna część wygląda tak jak niżej :)
Po drugiej stronie drogi jest tzw nowszy cmentarz, a na nim kilkanaście odremontowanych nagrobków.
Natomiast w sąsiednim Michniowcu (też tuż przy granicy z Ukrainą) cerkiew Narodzenia Bogurodzicy jest obecnie kościołem p.w. Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Zupełnie inna :) Zbudowana w 1863 r. świątynia była odnawiana w 1924 r., a potem historia jak wiadomo: w 1951 r teren ten wrócił do Polski, cerkiew zamknięto, była magazynem, wyposażenie częściowo rozkradzione, coś wywiezione do Łańcuta. W 1973 r. przekazano ją parafii rzymskokatolickiej i remont trwał aż do 1981 r. Niestety do środka nie udało się nam wejść. Budowla jest bardzo ciekawa, bo nawiązuje do budownictwa bojkowskiego, przypuszcza się też, że kiedyś obita była gontem. Bardzo żałuję, że nie zwiedzilismy wnętrza, bo jest tam nad nawą kopuła wsparta na słupach, co jest wielką rzadkością. I ikonostas...
Dzwonnica też jest niezwykła, powstała w 1904 r.
A na zakończenie krzyż (prawdopodobnie) misyjny z 1901 r.
Cieszę się ogromnie, że tam dotarliśmy.
W Bieszczadach byłam raz, w 2000 roku, i cały czas marzę, aby powrócić w te piękne regiony naszego kraju. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa wróciłam po kilkudziesięciu latach (parę lat temu), więc wszystko przed Tobą :)
UsuńNiestety, bieszczadzkie cerkiewki ucierpiały na równi z ludźmi...Nie można ich oglądać, w większości są zamknięte. A szkoda, że nadal są takie biedne, bo w tę piękną krainę wpisywały się od wieków.
OdpowiedzUsuńJeżeli są ,to przynajmniej w porze nabożeństwa można wejść. Czasem jednak jak w Michniowcu jestto raz w tygodniu. Szkoda tych cerkiewek bardzo. Zwłaszcza, że czasem są materialnym znakiem wspólnego i zgodnego życia różnych narodów....
UsuńKocham te cerkiewne klimaty... W Bieszczadach byłam tylko raz, za to w sercu mam wyryte ziemie Beskidu Niskiego - często myślę i tęsknię.
OdpowiedzUsuńTak to bardzo podobne klimaty, choć cerkiewki nieco inne od zewnątrz :)
UsuńZadumałam sie nad tym co napisałaś...
OdpowiedzUsuńTrudna historia.
UsuńChoć tak naprawdę każdy naród ma swoją trudną historię, nie jesteśmy wyjatkiem.