wtorek, 28 listopada 2017

Leonard Cohen inaczej

I teraz chyba wyjdę na dinozaura...
No ale tak listopadowo i nastrojowo :)

Ballady Cohena nieodmiennie łączą mi się z czasem studiów, który generalnie wspominam bardzo dobrze i w ogóle z samymi sympatycznymi chwilami. (A jedną śpiewaliśmy nawet w liceum, choć jeszcze nie wiedziałam, że to Cohen, bo koledzy znali ją po polsku) Te stare i te nowe z kolejnych płyt.
Muzyka i teksty sa niezapomniane. Niektóre do dzis od ręki zagram na gitarze... Pamiętam wspólne słuchanie Cohena na uczelni w ciemnym audytorium, nie każdy miał wszak dostęp do płyt czy nagrań w tamtych czasach...

Oczywiście najchętniej słucham i słuchałam w oryginale. A po polsku na lata zdominowały Cohena przekłady Macieja Zembatego. Z pewnością zgrabne, choć nie idealne. Jakoś zawsze nie do końca byłam do nich przekonana. W gronie kolegów stworzyliśmy nawet kiedyś własny przekład "Zuzanny" - i pamiętam, że był na pewno wierniejszy i lepszy od tekstu Zembatego. No ale nas było kilkoro ;)

Z radością odkrywam więc (dzięki Mężowi)  Cohena po polsku w tłumaczeniu Michała Kuźmińskiego i wykonaniu Michała Łanuszki.

Nastrojowe, delikatne, piękne :)

Posłuchajcie.





6 komentarzy:

  1. Aż trudno uwierzyć w to, że już od ponad roku śpiewa dla samego Pana Boga...

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam oryginał,ale polubiłam te wersje,świetne teksty,chce się ich słuchać wciąż i wciąż 😊
    Pozdrawiam cieplutko 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oryginału nie zastąpi, ale ta wersja jest bardzo dobra.

      Usuń

Miło będzie przeczytać Twój komentarz :)

Proszę jednak nie wykorzystywać komentarzy do reklam rozmaitych usług.
Komentarze z reklamą będę usuwać.

Thank you for commenting!
However, please do not use comments to advertise any products. Comments with advertisements will be removed.