piątek, 30 października 2015

Tradycyjne świąteczne losowanie

Już po raz trzeci zapraszam do świątecznego losowania Błogosławieństw. :)
Błogosławieni to znaczy szczęśliwi, a święci są szczęśliwi, bo są świętymi :)



O co chodzi.

Powtarzam opis, bo tak chyba łatwiej niż wędrować w tę i wewtę po blogu. :)

Zwyczaj losowania błogosławieństw
Zwyczaj losowania błogosławieństw zaistniał we wspólnocie Niepokalanej Matki Kościoła pod koniec lat siedemdziesiątych. Dzisiaj trudno ustalić, kto był autorem tego zwyczaju; nie był nim Czcigodny Sługa Boży ks. Franciszek, ale zawsze w losowaniu błogosławieństw uczestniczył.
Inspirację stanowił niewątpliwie liturgiczny obchód uroczystości Wszystkich Świętych i czytana w tym dniu ewangelia z Mt 5, 1-12a, w której przypomina się fragment Chrystusowego kazania na górze z proklama­cją ośmiu błogosławieństw. Wszyscy święci są właśnie tymi ludźmi, którzy dali przykład stosowania ich w codziennym postępowaniu. Sensem losowania błogosławieństw jest nakłonienie swego serca do szczególnego zastosowania tego jednego, wylosowanego błogosławieństwa we własnym życiu, do następnej uroczystości Wszystkich Świętych.
Losowanie można przeprowadzić w rodzinie, kręgu rodzin, grupie formacyjnej, a także i w innych środowiskach. Ważne jest, aby we wprowadzeniu do losowania ukazać cel – mianowicie przyjęcie w duchu wiary treści tego konkretnego błogosławieństwa jako szczególnego światła dla swojego życia na następny rok. Można też od razu po wylosowaniu błogosławieństwa podzielić się odkryciem treści w nim zawartej, jako konkretnej inspiracji do podjęcia „pracy nad sobą”.

I podobnie jak w ubiegłym roku chciałabym zaproponować wirtualne losowanie błogosłąwieństw tym, którzy byliby zainteresowani.
Może ktoś zechce podjąć takie wyzwanie? Po raz pierwszy albo i drugi? Przyjąć jedno z ośmiu błogosławieństw jako wskazówkę do pracy nad sobą czy nad relacjami z innymi na cały rok? (oczywiście nie chodzi o żadne wróżenie.)

Nadal myślę, że sam tekst jest na tyle uniwersalny w wymiarze czysto ludzkim, że to losowanie nie musi ograniczać się do osób uznających się za chrześcijan.
Można zaprosić do losowania innych.

Od strony technicznej bedzie to wyglądać tak:  ja przypiszę do każdego błogosławieństwa jakiś numer. Uczestnicy losowania napiszą wybrany numer (od 1 do 8) w komentarzu (dla siebie, kogoś z rodziny...). Można podać maila, jeśli nie jest widoczny w profilu. Ja na tego maila wyślę tekst wybranego błogosławieństwa. Taki do wydrukowania dla siebie. Numery są inne niż w ubiegłym roku.
Potem, jeśli ktoś zechce, może podzielić się jakąś refleksją - ale nie musi (nie chodzi wszak o nabijanie na siłę komentarzy!)
Zapraszam odważnych. :)
Czekam do poniedziałku (2 XI) wieczór :) ale wysyłać będę wcześniej, o ile będę przy komputerze :)

czwartek, 29 października 2015

Z zielonym

Z zielonym ogonkiem vel wieszaczkiem.
Spodobały mi się "krzyżyki na krzyżykach" więc powstała szybko zawieszka z takim właśnie (częściowo) wzorem. Nie mogłam jakoś dogadać sie z kolorami, ale właśńie te duże "iksy" uspokoiły bałagan. I w ogóle wydają mi się dość stylowe.
Przedstawiam zatem czterdziestą siódmą ze zrobionych przeze mnie zawieszek.



Niestety odcienie granatu są nie do uchwycenia aparatem, którym się posługuję.


środa, 28 października 2015

Kenia

Chciałbym pokazać coś chwytającego za serce.

Ten film, powstał z nagrań wykonanych przez naszych znajomych podczas miesięcznego pobytu w Kenii. Uczestniczyli w szczególnej wyprawie misyjnej całą rodziną.
Nie umiem oglądać tych kadrów bez wzruszenia. A przecież ja nie byłam w Kenii i osobiście poznałam tylko paru Kenijczyków i to przelotnie, choć z jednym bardzo dużo gadałam...


Wyobrażam sobie, jak to jest zostawić w Kenii kawałek serca...



(język napisów przełącza się zębatym kółeczkiem)

Baba yetu to znaczy Ojcze nasz :)
Baba yetu, yetu uliye
Mbinguni yetu, yetu amina!
Baba yetu yetu uliye
M jina lako e litukuzwe.
Utupe leo chakula chetu
Tunachohitaji, utusamehe
Makosa yetu, hey!
Kama nasi tunavyowasamehe
Waliotukosea usitutie
Katika majaribu, lakini
Utuokoe, na yule, muovu e milele!
Ufalme wako ufike utakalo
Lifanyike duniani kama mbinguni.
(Amina)
Our Father, who art
in Heaven. Amen!
Our Father,
Hallowed be thy name.
Give us this day our daily bread,
Forgive us of
our trespasses,
As we forgive others
Who trespass against us
Lead us not into temptation, but
deliver us from the evil one forever.
Thy kingdom come, thy will be done
On Earth as it is in Heaven.
(Amen)

I jeszcze w takim wykonaniu:



wtorek, 27 października 2015

Urodzinowe

Tak ni z gruszki ni z pietruszki.
Coś lekkiego...

W sumie urodziny to w najbliższych dniach mają mój Brat i Bratowa, ale oni tu nie zaglądają...
Ale... każdy z P.T. Czytelników urodziny raz w roku ma, więc proszę przyjąć ten filmik. Jako zaległość albo a conto ;)
Podsunął mi go Najmłodszy Kamzik - oglądaliśmy niemal z wypiekami na twarzy...
A jaki pouczający... :-D


Happy Birthday, Everybody
:-)

poniedziałek, 26 października 2015

Oby już nigdy nigdzie...

Zdobyłam się na odkładane od lat porządki w zakresie pewnych papierów. W ruch poszła pożyczona od Teściowej niszczarka... Miękka torba papierowych paseczków czeka na dalszy przemiał. Trzeba korzystać, gdy można unicestwić zapiski, które nie powinny oglądać światła dziennego. :) Przy okazji poprzeglądałam nieco starych listów. (Swego czasu prowadziłam szerooooką korespondencję...) Ze wzruszeniem znalazłam kilka listów od Rodziców.

W tych starych listach trafił się jeden historyczny kwiatek. List od mojego przyjaciela, pisany 27 marca 1982 r.  Trzy miesiące i dwa tygodnie po wprowadzeniu stanu wojennego - gdyby ktoś z PT Czytelników nie kojarzył. Nie było wtedy wesoło. W marcu już zajęcia na uczelni odbywały się normalnie. Telefony były jednak podsłuchiwane (czy już wtedy działały?), a w prywatnych listach należało zachowywać pewną ostrożność.
W liście, który sprowokował mnie do tego wpisu, J. pisze: "Na zakończenie, żeby było śmiesznie to Ci oznajmiam, że Twój list do mnie czytał ktoś trzeci! Otrzymałem go z groźną pieczątką OCENZUROWANO! Jeśli ONI czytają wiele takich listów, jak Twój ostatni, czy mój obecny, to chyba są niedalecy od obłędu, którego im naprwadę nie życzę". I w tym miejscu, proszę sobie wyobrazić, mamy dopisek! Czarnym atramentem strzałeczka i słowo Dziękuję.
Tak to w dniu wyborów przyszła do nas Historia.


Choć inne listy po namyśle zniszczyłam, ten chyba jednak zachowam...

Swoją drogą - takie listy na papierze to piękna rzecz ;)

niedziela, 25 października 2015

Z odrobiną szaleństwa

Ciągle zbieram siły po intensywnym i trudnym wrześniu i początku października. Doszłam do stanu zmęczenia pracą umysłową, w którym satysfakcję dają normalne prace domowe, konkretnie porządki. Co prawda nie zrobiłam wszystkiego co trzeba i jeszcze długo nie zrobię, ale porządna porcja sprzątania okazała się świetnym pomysłem na... powracanie do sił po zaziębieniu (na szczęście krótkim). W tych porządkach jednak, a właściwie bardziej przed nimi, udało mi się zrobić kolejną zawieszkę. Muszę sobie trochę takich drobiazgów nazbierać, a zawieszki robi się szybciej niż zakładki. Chociaż... trochę wolałabym zakładki. :)

Zawieszka jest jak widać dwustronna.
Strona nazwana tu lewą jest dość tradycyjna. Na zdjęciu trochę za bardzo ujednolicają się kolory. Użyłam kilku odcieni granatu (w tym jeden połyskliwy), a obok czerwieni jest też coś pośredniego między czerwieną a fioletem. :) No i błękitny i  jasnoniebieski...
Strona prawa natomiast niespodzianie wzbogaciła się o czerwone i granatowe krzyżyki na krzyżykach, które musiały stonować zbyt jaskrawy w tym towarzystwie kolor żółty. I wyszło całkiem ciekawie. Kojarzy mi się z witrażem. Choć musiałby to jednak być nowoczesny witraż...

Ponieważ ciężko się toto fotografowało - to jest któreś podejście - zostawiam zawieszkę na talerzyku...


sobota, 24 października 2015

Tymianek

Po nostalgicznych wspominkach związanych z "Donną" przypomniala mi się inna piosenka śpiewana przez nas w czasach studenckich. Stara ludowa szkocka piosenka. O miłości oczywiście, bo chyba większość ludowych piosenek jest o miłości, o tęsknocie i wędrowaniu. I równie oczywiście o tym, że jak nie to tamta :P.

Piosenka nosi tytuł podwójny "Wild Mountain Thyme" albo "Will Ye Go Lassie Go". I nie, nie chodzi o psa, tylko o dziewczynę :P

Przesłuchałam piosenkę w różnych wykonaniach, to podoba mi się najbardziej. I ta widownia śpiewająca chórem jak u nas na koncertach SDM albo U Studni....


Lubię te klimaty. A potem leci "The Lord of the Dance". Aż same nogi chcą tańczyć.

piątek, 23 października 2015

Mini mini

Reszteczka kanwy do wykorzystania. No bo szkoda jednak wyrzucać.
A tak to może komuś sprawi radość.



To cieniowane od błękitu do bieli (w naturze widać!). Z wierzchu dwukolorowa kratka.
Drobiażdżek.
Ale miły.



czwartek, 22 października 2015

Donna...

Uroczy wpis Julii przypomniał mi starą (już starą) piosenkę. Tu w wykonaniu Joan Baez:


Piosenka w sumie w wymowie jest tragiczna. Napisana została pierwotnie w jiddisz na początku lat 40. XX w. dla żydowskiego teatru. Refren brzmiał wówczas "dana dana dana..." co dokłada tragizmu, aż ciarki przechodzą. Przy przekładzie na angielski dokonano zmiany. I w sumie to dopiero Joan Baez ją spopularyzowała.


 Jednak piosenka, gdy oderwie się ją od korzenia (czy wolno? chyba wolno...) ma też wymowę mobilizującą. I nawet rewolucyjną - zacytuję opis pod tym teledyskiem na YT:

Joan says: One of the most recent stories about this song is from May, 1989, when I was still in Czechoslovakia, while the Communist government was still well-entrenched. Humanitas International and I had invited some of the leading dissidents to my concert, incuding Vaclav Havel ( who later became the President of Czechlslovkia). Ot was a government-televised concert and police were all over the place. We had people sit with out dissident friends to keep them from being arrested.

"I sang and then invited a banned Slovakian musician to the stage where we got the microphones turned off for the first time. When I introduced Havel, the audience went wild. To close the concert I asked the "legitimate singers who performed before me to sing the encore with me. They were very hesitant, but I was able to persuade them. I hit about two notes of "Donna Donna" when the sound was cut again. But without a microphone in a hall of about 4,000 people we sang "Donna Donna." You could have heard a pin drop. Someone had taken the very serious personal risk of turning off the house music. Even the police were to embarrassed to interrupt and do their job. It was an important moment ------ a big victory. Recorded in concert for CBC Radio Montreal, Canada, 1969.


Mnie kojarzy się pozytywnie i nostalgicznie. Śpiewało się i słuchało na studiach.. Teraz nawet czasem sobie podgrywam..

I co, uczymy się latać?

środa, 21 października 2015

Zaskakująco choć geometrycznie

Kolejne (w miarę) szybkie wieszadełko.
Podczas pracy nad nim konsekwentnie statalam się o "pełną" (czyli dwie osie symetrii - i tak nie do końca się udało) symetrię jednej strony i "połowiczną" (jedna oś symetrii) drugiej.
Na tej drugiej stronie cały czas miałam wrażenie, że "rysuję" chatkę ze stromym dachem. Trochę kojarzyła mie się z kapliczką, choć kształt mógł równie dobrze nawiązywać do domku Baby Jagi albo karmnika dla ptaków. Dzis skończyłam obszywanie, zrobiłam stosowne zdjęcia i tak patrzę i patrzę i widzę... jakiegoś robota. Albo ptaszysko. Sowę?



Zabawne to jak zmienia się obraz tworzony (tradycyjnie) bez szczegółowego planu.

Ale jest kolorowo i radośnie. I udało się zagospodarować sporo resztek!

Te wieszadełka rzeczywiście się przydają. Ostatnio znalazłam zapodziany pendrive po tym kolorowym ogonku właśnie...

wtorek, 20 października 2015

Adekwatnie

Adekwatnie do aury.
To znaczy było adekwatnie wcześniej, dziś za oknem dominuje co innego.
Ale: wszak jeszcze mamy szaroburozłoty październik. Niech więc popaździernikuje się i na blogu.

Tak zakładka. Długo się robiła, choć szczuplutka, bo rozmaite stresy wyszywać nie dały.


Ale za to jest prawdziwie październikowa. :)

Popatrzcie tylko na to zdjęcie z niedzieli. Pasuje, prawda?



czwartek, 15 października 2015

15 października

To taki szczególny dzień.

Dzień solidarności z tymi, którzy przeżywają szczególny rodzaj straty.
Którzy stracili dziecko. Czasem jedno, czasem aż kilkoro.
Potrzebują delikatności i zrozumienia. Obecności.
Na fejsbukowym wydarzeniu sypią się daty, imiona...
Dobrze, że jest i takie miejsce na wypowiedzenie bólu i tęsknoty.




wtorek, 13 października 2015

Odchodzenie - przechodzenie

Ta piosenka już tu była.

Taki to dla nas rok, że jednym z jego głównych motywów jest odchodzenie.

Dziś, tuż po 7 rano zmarła Magda. 44 lata...
Został mąż i dwoje dzieci, jeszcze przed dwudziestką te dzieci... syn w wieku mojego....

A nasz drugi Tato powoli gaśnie. Może jeszcze... Tak by się chciało potargować z Panem Bogiem - jeszcze ten ślub, jeszcze te święta, jeszcze...

Jeżeli ktoś ma taki zwyczaj, wspomnijcie o nich, proszę.



sobota, 10 października 2015

Tajemniczy i zaczarowany

Ze szczególną dedykacją dla Emki...


Zawsze zadziwia mnie jak ogromny wpływ może mieć na człowieka muzyka.

piątek, 9 października 2015

Owoc

Owocowanie, owoc - ileż treści, konotacji, skojarzeń...
Lubię nawiązywać do przynoszenia dobrego owocu w życzeniach...

Chciałabym, aby moje życie było owocne :)
Ciekawe, że owoc można zbierać dobry albo zły, ale owocne życie zawsze kojarzy się pozytywnie :)

Lubię oglądać owoce swojej pracy, te namacalne, dotykalne.

A przecież wiem, że nie każdy owoc jest słodki (co nie musi od razu oznaczać, że jest zły).
Nie każdy owoc widać, nie każdy się ujawnia. Nawet po latach.
A na niektóre owoce trzeba dłuuuuuugo czekać. I dopiero, gdy się pojawią widać, że było warto...

Nie każdy jest na pierwszy rzut oka powabny i pachnnący.
Oby te widoczne i niewidoczne były zawsze dobre.

Zbieranie słodkich owoców  zawsze jest radosne...
Poziomki moje, winogrona u Teściów - i nie wiem które lepsze :))



Ta dzika róża urzekła mnie


I jeszcze - żeby mieć zawsze tyle cierpliwości i mądrości, by poznawać po owocach...

czwartek, 8 października 2015

Black and white

Zaczyna się robić blog fotograficzny :P (toutes proportions gardées).
Zdjęcia z tego samego spaceru :)



Natura bywa dowcipna :).

środa, 7 października 2015

Pozory

Pozory - jak wiadomo - mylą.
Widziałam na własne oczy i słowo daję - to nie jakieś tropiki tylko wikingowy fiord :)



Gdy patrzę na te zdjęcia, słyszę plusk fal i... w tle arcyciekawe opowieści G, o skomplikowanych sprawach projektowo-budowlanych :))

piątek, 2 października 2015

Kici, kici

Miłośnicy miaucząco-mruczących futrzaków będą pewnie zachwyceni pomysłem.
Kierowcy - uważajcie!
Miau!


A ten koteczek to w sumie powinien chyba trochę pobiegać...


Zdjęcie pochodzące z Czech zawdzięczam Bartkowi :) Dziękuję :)