Stwierdziłam, że to w zasadzie niemal ostatni moment na pokazanie zrobionej już jakiś czas temy zakładki w ramach wielkanocnej zabawy,
Zdjęcie jak najbardziej w klimacie aktualnym 🎄.
W sumie do Bożego Narodzenia pasuje jak znalazł.
Powrót do dawnego wzoru - zatęskniłam jakoś.
Klawisze oczywiście haftowałam z pamięci i w związku z tym nijak nie da się "narysować" nitką ich brzegów - bo trochę pomyliłam odległości. Ale klawiatura układem jak najbardziej odpowiada oryginałowi 😁. Choć może to bardziej jakiś wymyślny klawesyn, a nie zwykłe pianino czy fortepian. 😅
A literki nieco tańczą. To pochodna szerokości przyciętego paska kanwy.
Link do zabawy jest po prawej, wstawiam jeszcze dla porządku banerek.
Powrót po długim czasie do jednego z moich ulubionych motywów :).
Fortepian. Pianino. Klawiatura ;)
Ileś już ich było... (jest etykieta klawiatura z boku, można sobie wszystkie obejrzeć).
Przypomniałam sobie, że jak zrobię taką zakładkę, to zawsze mam ochotę zrobić kolejną :D.
Klawiatura tym razem w wersji francuskiej. Dlaczego francuskiej - chyba to oczywiste. Bleu, blanc, rouge, niebieski, biały, czerwony - kolory francuskiej flagi, Tricolore, od czasów rewolucji...
Ciekawe, czy gdzieś na świecie jest pianino albo fortepian z niebieskimi klawiszami.... Niebieską gitarę (bardzo drogą) widziałam kiedyś u znajomej... ale fortepian czy pianino?
Wyszywałam tę zakładkę jakiś czas temu, wyszywałam i wyszywałam, wreszcie skończyłam. Nawet zrobiłam zdjęcie, ale jakoś mi coś nie pasowało. Dopiero po dobrych kilku dniach zorientowałam się, że nie zaznaczyłam białych klawiszy! "pianino" wyglądało więc dość dziwnie i prowokowało pytanie "ale o co chodzi?". Jednak uważam, że spóźnione wykańczanie wyszło zakładce na dobre, bo pomysł na czerwone granice między białymi klawiszami przyszedł mi do głowy dopiero wtedy.
To też było konkretne zamówienie.
Zakładka z klawiaturą.
Bardzo lubię :)
Usiłuję policzyć w pamięci ile ich powstało - siedem? osiem? W każdym razie każda inna na pewno.
Tym razem "czarne" klawisze są wyhaftowane piękną cieniowaną muliną, niezwykłą, bo jej cieniowanie nie dochodzi do jasnych odcieni. Mamy więc delikatne przejscia od głebokiej czerwieni do nieco jaśniejszej.
Zakładka z tych nieco dłuższych, więc i ponad dwie oktawy się zmieściły (nawet praaawie trzy).
I chyba nic więcej już się nie da dodać. Może tyle, że poza tym kolorem jest oszczędna w wyrazie - minimalistyczna wręcz ;)
A inne klawiaturki można obejrzeć po kliknięciu na stosowną etykietę.
Od jakiegoś czasu miałam ochotę wrócić do tego motywu. :) Robiłam już kilka podobnych zakładek, ale tak dawno, że aż nieprawda.
Klawiatura to wdzięczny temat do kombinowania. Zakładając oczywiście, że odejdziemy od oczywistego zestawu kolorów. Tym razem postawiłam na zieleń i czerwień, ale takie nie do końca oczywiste.
Najmłodszy z Kamzików popatrzył i stwierdził zdecydowanie: "Klawiatura porosła mchem". (Nieużywana? To nie u nas).
Lubię te cieniowane zielonkawe nici, mam jeszcze zapas otrzymany kiedyś od Pewnej Pani :). A cieniowanymi haftuje się ładnie, choć czasem jak się ma zacięcie pedantyczne, to trzeba pilnować, ay nie było za wielkich kontrastów. Za to nie do końca wiadomo z góry jak wyjdzie. Ale jest frajda :)
W upalne dni, przed- i poremontowo, całkiem szybko powstała kolejna zakładka klawiaturowa. Tym razem trochę inna. Prawdę mówiąc miała być taka jak poprzednie z serii, ale źle policzyłam krzyżyki. Zakładka kolorami stuprocentowo pasuje do upału za oknem. A powstała, bo weszła mi już poprzednio w ręce ta słoneczna mulina. Zakładka "zjadła" prawie cały motek, ale moim zdaniem warto było ;))
w słońcu:
w cieniu:
Cieniowania oczywiście są zdecydowanie bardziej subtelne. :))
No i piosenka, do której nawiązuje tytuł. I nieważne, że w niej akurat chodzi o granie na gitarze ;)
Tytuł trochę przewrotny, wszak zakładkę kończyłam wczoraj :).
Stare pianina kojarzą mi się z lekko pożółkłymi klawiszami, przypominającymi kość słoniową.
Zaczęłam o tym myśleć i posypały się skojarzenia.
Kość słoniowa kojarzy się z pięknymi, drogocennymi przedmiotami i okrutnym masowym zabijaniem słoni. Zawsze lubiłam słonie - taki absurdalnym przywiązaniem dziecka do słoni z naszego ogrodu zoologicznego - za czasów mojego dzieciństwa żyły w nim dwie słonice, jedna chyba na emeryturze pocyrkowej (mogę zmyślać, tak mi się kojarzy) i oczywiście nie miały kłów, były natomiast ogromne (ale jedna mniejsza, bo młodsza). Sugestywne opisy z książek przygodowych dodały im resztę uroku :).
Stare pianino natomiast - a co to znaczy stare? :) Moje pianino (Kamzikom zdarza się dyskutować kto je zabierze, kiedy będą wyprowadzać się z domu - paskudy jedne) ma lat 38 albo 37. Czy więc jest stare? Ciekawe pytanie, bo zawsze myślałam o nim jak o nowym... :P (a i linię ma nowoczesną, żadnych ozdóbek, płaskorzeźb czy kinkietów). No i pożółkłych klawiszy nie ma. Jednak dla mnie prawdziwe "stare" przedmioty to głównie te przedwojenne (sprzed tej drugiej światowej, nie polsko-jaruzelskiej). Oczywiście nie myślę w tym momencie o ubraniach :).
No cóż, w stosunku do ludzi też jakoś przesuwa mi się granica młodości. W którejś z powieści L.M. Montgomery jest takie zdanie "bohaterki powieści wydają mi się stanowczo zbyt młode". Pamiętam, jak stwierdziłam, że zgadzam się z nim absolutnie :))
Teraz pewnie powinnam napisać okrągłe zdanie o sensie życia, żeby było do końca mądrze (?) i refleksyjnie. Ale nie napiszę. Aż tak poważnie i wiekowo się nie czuję :P Bo w środku - wiadomo - lat mniej niż w metryce. A za oknem całkowicie niepoważne słońce.
Takie słońce nastraja tylko do pogodnych myśli, nawet jeśli w sercu kryje się sporo innych refleksji o przemijaniu czasu (i nie tylko czasu).
Zakładka jest więc pożółkła celowo a nie ze starości. Od początku haftowania tych zakładek klawiaturkowych miałam ochotę położyć na nich czerwone kwiatki. No i wreszcie to zrobiłam. (Bo raz wcześniej to były tylko mini-kwiatki). A ponieważ błękity trochę mnie zmęczyły, mamy zieleń. Z odrobiną ciemnej czerwieni.
PS.
Z translatora: And because blues me a little tired, we are green. Tak absurdalne, że aż nieprzytomnie śmieszne ;)
Jeden z moich ulubionych filmów i piosenka, którą lubimy śpiewać :)
A tu wersja inna, ale też porywająca. Mój ulubiony dworzec... :))
Raczę Was tą muzyką dlatego, że są kolejne zakładki. Tym razem oktawy w kolorze blue. Tak sympatycznie się je haftowało... Niewątpliwie istotna była sobotnia podróż do Warszawy - sporo czasu na haftowanie bez wyrzutów sumienia, że powinnam stukać w klawiaturę, a nie wkłuwać igłę w dziurki. Jak dobrze, że mogę znowu wyszywać w samochodzie! Szkoda tylko, że moja mini-lampka na USB nie daje sie podłączyć w aucie - tak by się po ciemku też dało pracować...
Pierwsza była zakładka tak jakby negatywowa... Prawdę mówiąc w wyobraźni widziała mi się ładniejsza, ale w sumie efekt nie najgorszy. Z kwiatkami w wersji minimalistycznej :)
Takie nocne pianino wyszło... Ale z takiej pieknej, ciepłej nocy....
Przy szukaniu kolorów do tej granatowej zakładki weszła mi w ręce urocza cieniowana mulina, delikatna i zwiewna. Wypełnianie płaszczyzny cieniowaną nitką zawsze jest ciekawe. Powstała więc trzecia klawiaturka, konsekwentnie utrzymana w niebieskościach.
Ciekawie wyglądała nawet jeszcze bez zaznaczonych klawiszy - tak nierealistycznie, bo wydawało się, że granice klawiszy wyznczają odcienie nici i wyglądało to dość niesamowicie, tak nie do objęcia wyobraźnią. Ale wolę tę wersję, którą tu pokazuję.
No a jak już mamy trzy klawiaturki, to możemy się pobawić :)
Na takim kolorowym pianinie dzieci na pewno chętniej ćwiczyłyby gamy i pasaże ;)))
A tu trójkącick - widać teraz, że te ciemne klawisze przy cieniowanych są granatowe, a nie czarne.
I zastanwiam się teraz, czy będzie jeszcze jedna klawiaturka (Kamzik Najmłodszy ma pewne wizje i postulaty) czy też jednak nie... W każdym razie na pewno nie natychmiast (choć nie twierdzę, że nie zacznę...). Kolejny ciężki tydzień przede mną :)
Co zrobić, aby wywołać okrzyki (no, nie mówię, że bardzo głośne) zachwytu własnych dzieci?
Dać im tytułowe dwie oktawy na zakładce - więcej się nie zmieściło.
Człowiek jeszcze ryzykuje, że usłyszy pytanie "Dlaczego pianino ma ogonek?".
Nie wiem dlaczego. Ma.
W listopadzie bylismy z mężem w pewnym sklepie z bogatym asortymentem instrumentalno-okołomuzycznym w celu nabycia ukulele. Taki bogato wyposażony sklep sprawia, że chciałoby się kupić zdecydowanie więcej rzeczy niż jest potrzebne. Ołówek z nutami na przykład. Teczkę w altówki. Torbę w nutki. Szalik z klawiaturą.... Wszystko baaardzo.... wysoko cenione, powiedzmy.
To właśnie szalik z klawiaturą podszepnął mi pomysł na zakładkę. Im mniej kolorów, tym szybciej się wyszywa - a dziś nawet do fryzjera zabrałam robótkę....
Wynik jest na razie bardzo realistyczny. W planie wersja fantazyjna :). I - obawiam się, że mogą być niezbędne dalsze powtórki tematu, bo już padło "A dla kogo to...?".
:))