czwartek, 30 kwietnia 2015

Szalony kwiecień

Szalony nie tylko pogodą (różnica temperatur między poniedziałkiem a wtorkiem wyniosła 26°C, a być może i więcej, ale już nie rejestrowałam. A późnym wieczorem we wtorek podobno temperatura odczuwalna wynosiła -6°C), ale również ilością zajęć i zdarzeń kwiecień dobiega końca. Większość ludzi zapewne szykuje się dziś na majówkę, ja niestety jako wolny strzelec nie mam takich możliwości. Może w niedzielę uda się wyskoczyć na moment do jakiegoś lasu... Na szczęście Kamziki mają weekend wolny i skorzystają z tego, choć każde w różnym wymiarze (mam nadzieję z dobrym skutkiem = wypoczną).
Nigdy nie sądziłam, że będę ćwiczyć silną wolę niezabierając się do prac domowych. Tak, choć to może brzmi dziwnie - widzę, że trzeba to, tamto i owamto zrobić, mam nawet na to ogromną ochotę i... nie robię. Wyłącznie siłą woli. :)


Nawet fiołki afrykańskie (sępolie) muszą poczekać na przesadzanie. Tak jak ja czekam na to, by zakwitły inne niż białe...


 To jest kilka rośłinek w jednej doniczce. Większość ma pełne kwiaty.
Ale jedna ma kwiaty pojedyncze, wyrastające bukiecikiem wysoko nad liście.



Podobny fiołek kwitnie na parapecie u Najmł. Kamzika.


I na razie tylko jeden inny zakwitł... W wersji wieczorowej i południowej :)



 A po cichu się przyznam, że niemal codziennie szukam pąków kwiatowych na jednym kaktusie... Może w tym roku uda mi się go sfotografować z kwiatem... w ubiegłym niestety zakwitł, gdy byliśmy na wakacjach

wtorek, 28 kwietnia 2015

Ewolucja

Wspominałam, że wymyśłiło mi się coś nowego w ramach wzorów zakładek. Delikatnie nowego. Od jakiegoś czasu myślałam bowiem o innym krzyżowaniu nitek. No i wreszcie spróbowałam. Z rezultatu jestem bardzo zadowolona i już nawet zaczęłam kolejną zakładkę z podobnymi elementami (ale oczywiscie inną).
Ta, którą przedwczoraj skończyłam, przypomina mi morze. Nie myślałam o tym zaczynając haftowanie, zatem należy uznać to za dobijającą się do wyjścia na światło dzienne podświadomość - rzeczywiście baaardzo przydaby mi się spokojny urlop i mogłoby to być nad morzem.... (najbliższe realne morze w okolicach Bożego Ciała, czyli jeszcze daleko...).
Zakładka wygląda tak:


Jak widać ma stronę prawą i lewą (kokardka), choć obie są wyglądają praktycznie identycznie. Oczywiście są jakby swoimi negatywami, to widać po kierunkach ułożenia nitek.
Zrobiłam też zbliżenie, dla zainteresowanych techniką (czy szczegółami po prostu).


Ogromnie dużo radości daje mi plątanie (no dobra, przeplatanie, krzyżowanie) nitek w taki sposób. Ciekawe są efekty nitek cieniowanych (co widać) i połączeń warstw. W naturze tworzy się nawet efekt głębi.
Te duże "fale" to krzyżyki składajace ęz trzech poziomów niktek (każda w innym odcieniu niebieskiego). Mogłyby być cztery, wówczas powstałyby wydłużone krzyżyki (jak krzyż św. Andrzeja przy przejazdach kolejowych), ale te fale w tym miejscu podobały mi się bardziej. Jednak nowy pomysł (wydłużone krzyżyki) otwiera drzwi do wielu innych kombinacji. Byle starczyło życia :) (A przecież zakładki są naprawdę jedynie barwnym dodatkiem do życia, nie jego treścią).
I z tym optymizmem pozdrawiam :)

niedziela, 26 kwietnia 2015

Wiśnia

W ciagu oststnich dwóch dni wybuchła wiosna. Zrobiło się zielono. Jasnozielono :). Kolory liści i kwiatów szaleją - o tej porze widać wielką rozmaitość nasadzeń krzewów w moich okolicach, jest po prostu pięknie. W centrum miasta zaś zachwycają barwne dywany kwiatów (dominują na razie bratki i tulipany - ale dobrane kolory - przepiękne).

Zachwycałyśmy się dziś ze Średnią Kamzikówną wiśnią kwitnącą u moich Teściów. Wystarczy popatrzeć na to - jednak - ulotne piękno...







Wobec konfrontacji z kłamstwem i oszustwem, która jest naszym udziałem w ostatnim czasie, jest to widok prawdziwie kojący serce.


Zdjęcia są i moje, i Śr. K. :)

piątek, 24 kwietnia 2015

I po raz trzeci

Słowo się rzekło, kobyłka u płota. Jest kolejna para kolczyków. Bardzo podobna, prawdę mówiąc, do poprzedniej. Inne kolory i inna wielkość (długość). Nie mogłam zdecydować się, które bardziej mi się podobają - czy te z poprzedniego wpisu, kóre powędrowały już w świat, czy też te "bieżące". O, takie:


Też mają udział w pokłuciu moich palców. Wyszywanie zakładek jest zdecydowanie bardziej bezpieczne, tylko trwa dłużej. (A teraz jeszcze wymyśliłam pewną innowację). Do kolczyków jednak jeszcze wrócę (może też coś nowego wymyślę), bo zostało mi osiem par bigli... Porządnych, srebrnych...





czwartek, 23 kwietnia 2015

Kolczyki po raz drugi

Znalazłam w Internecie i zamówiłam srebrne bigle. Można było wziąć się za kolczyki. Zwłaszcza, że Najmł. Kamzik przypominał nieśmiało o zamówieniu.
Niby malutkie i robi się szybko, ale wcale nie są mało pracochłonne. A niewielki rozmiar sprawił, że okropnie pokłułam palce lewej ręki. Cieniutka igła w opuszki palców wchodzi jak w masło... i to z impetem! Brr.
Zdjęć zrobiłam kilka. Późną nocą bo kolczyki miały rano wyjść z domu z NK. Lepsze jednak kiepskie zdjęcia niż żadne...



Odcienie nitek jak zwykle poszły się paść (te na zdjęciu) i nikt mi nie uwierzy, że zewnętrzny zygzag to dwa kolory :P. To, że środkowy jest ciut inny od sąsiada widać nieco.

Następne następnym razem.  ;)
.

środa, 22 kwietnia 2015

Będą poziomki

Zdaję sobie sprawę, że właściciele ogrodów pokiwają z politowaniem głową. Dla nich to norma, oczywistość... Dla mnie jednak, balkonowego mini-ogrodnika (i tak nazwa na wyrost), jest to wielka radość. Wczorajsze odkrycie. Suche popoziomkowe resztki badylków, ukryte w kącie za skrzynią z winobluszczem i podlane bez przekonania raz czy drugi w słoneczne dni, żyją :). Z radością odkryłam wczoraj zielone listki i zaczątki listków. Postawiłam na słoneczku zatem, podlałam, dosypałam ziemi... Dokupię jeszcze jeden krzaczek :) I mam nadzieję, że zbiory będą bardziej obfite niż w ubiegłym roku :).





Wczorajszy dzień był dla wszystkich męczący. I mnie, i mężowi źle się pracowało (choć ja narzuconą sobie normę wyrobiłam z naddatkiem). Te poziomki były jak promień słońca w pochmurny dzień :).
Czy to jest właśnie cieszenie się radościami dnia codziennego? Na przekór wszechobecnym kłótniom i pyskówkom?

niedziela, 19 kwietnia 2015

Geometria rabatowa

Wreszcie doszłam do pokazania nowej zakładki. W tradycyjnym wykonaniu (=jednostronna). Powstała z zabawy kolorami. Do tej pory nie mogę się zdecydować, czy mi się podoba, czy też niekoniecznie.


Powinnam teraz zadać pytanie pojawiające się przy każdym prezentowaniu tej zakładki: "Czy widzisz kwiaty?" Pięć odcieni niebieskiego tworzy bardzo geometryczne kwiatki w dwóch wielkościach. No, ale można też uznać, że to po prostu zbieranina plam :)

Po intensywnym tygodniu zapowiada się kolejny, nie mniej wypełniony. Mieliśmy w piątek niespodziewane półtoragodzinne wakacje: podczas wyjazdu, uroczy lokal, miłe towarzystwo, dobre jedzenie... Nie sądziłam, że można tak się zregenerować w tak krótkim czasie... I myślę, że nie ostatni raz tam byłam.. Już tęsknię do dobrych, serdecznych ludzi. :)

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Czekoladka

Idąc za skojarzeniem Julii z komentarzy pod którymś z poprzednich wpisów pokazuję kolejną "czekoladkę". Z marcepanem :). Wydaje mi się bardzo ułożona, uporządkowana, choć akurat kwestie symetrii nieco się zachwiały (ale tego nie widać, trzeba bardzo dokładnie oglądać i analizować układ kolorowych kropek). Ciepły żółty sprawia, że ta zawieszka jest bardzo optymistyczna. I wymiar też wydaje mi sie optymalny, mniej więcej 3,5 na 3 cm. Całość pasuje do pogody za oknem i kolorowych bratków w skrzynce.


I komplet siedmiu zawieszek, który (hura!) udało mi się zebrać na czas :)

strona prawa (albo lewa, jak kto woli)

strona lewa (albo prawa, jak kto woli)



sobota, 11 kwietnia 2015

Z kluczem do kluczy

Jak widać z ilości prac, okres przed-i-świąteczny sprzyjał twórczości :))

Z kluczem były do tej pory zakładki. Trzy, każda z wiolinowym. I jedna zawieszka ślubna
Teraz jest kolejna zawieszka. Z nadzieją, że może jedna ze skrzypaczek ją wybierze. (I że się nie pokłócą która :) ).
Kolorystyka z grubsza jak poprzednio: brązy, cieniowania.
Najzabawniejsze jest w sumie to, że to już piąty klucz, a ja zawsze od nowa kombinuję jak go wyhaftować :)


Sznureczek zrobił sieę nieco rozpaczliwy - to mój błąd, ułożyłam go odwrotnie i zorientowałam się grubo za późno. Trudno.

I musicie mi uwierzyć na słowo, że w tzw. realu jest ładniejsza.

piątek, 10 kwietnia 2015

Klasyka z brązem

Krótkie odnotowanie kolejnej zawieszki. Jak w tytule. Z wykorzytsaniem resztek cieniowanej nici z ostatniej zakładki - w klasycznych krzyżykach kolory układają się zupełne inaczej.
Najbardziej męczącym elementem było splatanie warkoczyka z trzech nitek...
Zawieszka jakby w klimatach góralskich - chyba przez te ciemne brązy (jest kilka odcieni, choć na zdjęciu tego nie widać)


Na każdym tle to zdjęcie wygląda inaczej. Niestety żadna wersja nie jest w 100 procentach właściwa... Na dobry aparat jeszcze jednak poczekamy.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Dwadzieścia siedem

Ależ ten czas płynie...
Tradycyjny dzień na wpis z dwucyfrowym numerem...
Sapienti sat :)






PS. I przypomniała mi się historia z obrączką...

środa, 8 kwietnia 2015

Tym razem w zieleniach

Czwarta z serii zawieszek powstała z myślą o kimś, kto lubi zieleń. A przynajmniej tak mi się wydaje, że lubi. Zielona i większa. Mozaikowa. Taka do dużego klucza albo dużej torebki (plecaka?). Mam wrażenie, że w ogóle zielonej zawieszki jeszcze nie robiłam.
I voilá:

Pozdrawiam w zieleni :)

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Kurczakinki

Ponieważ nie obchodzimy Lanego Poniedziałku, nie będziemy lać wody...

Może ktoś pamięta Pankota przedstawianego na blogu przed kilkoma miesiącami. Od tego czasu powstała cała cała wielka (i kolorowa!) rodzinka Pankotów, zwanych też Inkotami i poprzeprowadzała się nawet w różne miejsca Polski. Spotkałam dwa nawet w stolicy :).
Twórczyni tych uroczych kotów wielu osobom znana była wcześniej jako Autorka równie uroczych kurczakinków (a wcześniej inkur...). Kurczaki, chyba jeszcze bardziej skłonne do wędrówek niż koty, spotkać można również poza granicami Polski. I zawsze są to miłe spotkania, bowiem mieszkają u miłych ludzi...
U nas zagnieździło się tych kurczakinków aż pięć. Dwa jednak wlazły w jakieś kąty i do zdjęć pozują jedynie trzy. Dwa z charakterem, nieco sztywne, trzeci bardziej giętki i mniej stabilny. Całe życie miałam mnóstwo różnych puchatych, żółtych kurczaczków wielkanocnych, teraz miło mieć kolorowe, większe i z dziurką w środku...


Ten jest mój!

A ten należy do Najmł, Kamzika ;)


Kirczakinki zasadniczo wolą siedzieć dosłownie na jajkach, najlepiej takich umieszczonych w kieliszkach, ale w koszyku też im dobrze :)) Jaja są (były?) bardzo minimalistycznie ozdobione w tym roku. Ale jak zawsze w cebuli. Szkoda, że żadne w tym roku nie ufarbowało się na najciemniejszczy czerwonorudy brąż. Powstrzymałam się w ostatniej chwili przed kupnem farbek (jeszcze nie spotkałam takich, które by mnie zadowoliły, może takich po prostu nie ma?) i pozostałam wierna tradycji. W przyszłym roku zamierzam wypróbowac modrą kapustę (czerwoną kapustę) i może wreszcie będę miała niebieskie jajka?



sobota, 4 kwietnia 2015

Zmartwychwstanie

Zmartwychwstanie
(od wieczora w sobotę)

Po zmroku, choć kalendarzowo niby jeszcze sobota, już świętujemy zmartwychwstanie.
Ta liturgia zaczyna się przy ognisku. Powinno być ciemno... (u nas jest o 21).




A potem świętujemy przez całą oktawę i okres wielkanocny :)))
Wszelkiego błogosławieństwa!




piątek, 3 kwietnia 2015

czwartek, 2 kwietnia 2015

Wielki Czwartek


Wielki Czwartek
(w dniach tygodnia od wieczora w czwartek do wieczora w piątek)







To wersja tradycyjna. Oczywiście z łaciny - po łacinie śpiewana jest na tę samą melodię. W środę słuchaliśmy innego tłumaczenia z inną melodią. Wcale nie wyglądało na współczesne i też było świetne. Może nawet lepsze?



(nie wiem czemu nie mogę dać tylko jednego śpiewu, włącza się coś następnego :(  )


Świątecznie

Obraz z fejsbukowego profilu Pomocy Kościołowi w Potrzebie
Życzę wszystkim, by w te święta coś zmieniło się na lepsze. W nas. Taki krok do przodu.
Zwycięstwo.
Byśmy na to dokonujące się w nas zwycięstwo pozwolili...
 :)

I pomyślałam, że w tym roku każdy z tych Świętych Dni jakoś zilustruję  śpiewem :) Ale nie, nie własnym :))  [tu należy odetchnąć z ulgą :) ]

BTW zastanawiam się czy pamiętam tak śnieżną Wielkanoc....

---------------------------------------------------------


Najpierw trochę wstępu. Potem będzie już bez większego gadania

Myślę, że wszyscy wiemy jak jest wyznaczany termin Świąt - Wielkanoc (=dzień zmartwychwstania) to pierwsza niedziela po pierwszej wiosennej pełni. No cóż przy tej pogodzie to na oglądanie pełni nie było wielkich szans....
Czasem problem sprawia wyliczenie  trzech dni Świąt Wielkanocnych. Bo gdy się skupiamy na dniach tygodnia, to raczej nam wychodzą cztery... (czwartek, piątek, sobota, niedziela), a czasem liczymy do trzech sobota-niedziela-poniedziałek.

Tymczasem w liturgii  - odnoszę się do liturgii, bo to jest sens i centrum tego chrześcijańskiego święta - liczymy dzień od zachodu słońca - tak jak Żydzi.

♦ pierwszy dzień - od mszy wieczornej w Wielki Czwartek (Msza Wieczerzy Pańskiej) do końca liturgii w Wielki Piątek (Liturgia Męki Pańskiej) Tu jest przejście od wspomnienia ustanowienia Eucharystii do wspominania uwięzienia Jezusa i męki. Kończy się złożeniem do grobu.

♦ drugi dzień - zaczyna się w sumie po wieczornej liturgii w Wielki Piątek (na logikę) i trwa do wieczora w Wielką Sobotę (czyli do rozpoczęcia liturgii). Jezus w grobie. To jedyny dzień w roku, w którym nie jest odprawiana Eucharystia. To przejście od pierwszego do drugiego dnia jest takie płynne. W każdy razie pierwszy dzień Triduum to dwie liturgie. Drugi - to czas ciszy.

♦ trzeci dzień - od liturgii Wigilii Paschalnej odprawianej w nocy z soboty na niedzielę (wiem, że czasem jest nawet o 18, gdy jest jeszcze jasno, ale to jest w swej treści liturgia nocna), kończącej się procesją rezurekcyjną do niedzielnych nieszporów. Radosne świętowanie zmartwychwstania.

No i od razu nasuwa się pewna niekonsekwencja - post ścisły obowiązuje według normalnego kalendarza przez cały piątek, a nie od liturgii do liturgii (pewnie to byłoby za trudne). Niemniej w wielu miejscach spotykam się z zachętą do zachowania tzw. wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych (popularnie mówiąc postu) do wieczornej liturgii w sobotę, co wydaje się iść w parze z obchodem liturgicznym.

Cała Wielkanoc to tak naprawdę jedno święto. Najkrótszy okres liturgiczny. Zaczyna się znakiem krzyża na rozpoczęcie Mszy Wieczerzy Pańskiej, kończy błogosławieństwem po procesji rezurekcyjnej na zakończenie Wigilii Paschalnej.
Jednocześnie trudno jest w pełni ten czas przeżywać, gdy w piątek trzeba jeszcze iść do pracy. Łatwiej jest, gdy jedyne nie-duchowe zajęcia to przygotowanie świątecznego jedzenia :))

Gdyby ktoś chciał poczytać coś więcej to zapraszam TU i TU i TU