Zdarzyło się to naprawdę dawno.
Jakieś 14 miesięcy po naszym ślubie, w czasie bardzo trudnym, którego nie lubię wspominać, a którego nie sposób zapomnieć. Na dodatek mój mąż był w wojsku, a ja ciągle jeszcze czułam się trochę obco w nowym mieście, w którym mieszkałam tak na dobre dopiero od 9 miesięcy. I wtedy zadzwoniła nasza bardzo dobra znajoma z wiadomością, że jest przejazdem, że zatrzymała się u znajomych zakonników i że mogłabym przyjechać zobaczyć się z nią. Wyruszyłam więc w egzotyczny wówczas dla mnie rejon miasta. I tu miał miejsce pierwszy punkt kulminacyjny tej historii. Spotkałam się nie tylko ze znajomą, ale i z księdzem, którego ona odwiedzała. Kojarzyłam imię i nazwisko, przed laty pracował w moim mieście i nawet się przelotnie zetknęliśmy. Był już księdzem ze pewnym stażem, kiedy ja jeszcze byłam licealistką. A teraz, gdy podałam mu rękę, spojrzał na obrączkę, pochylił się i pocałował ją. "Bo obrączka, poświęcona przy ślubie jest jak medalik".
To było... piękne. Dziś jeszcze ciągle pamiętam wzruszenie tamtej chwili.
Po paru godzinach odprowadzałam znajomą na dworzec kolejowy. Co prawda na początku lata dzień jest długi, ale było już dość późno. Po odjeździe pociągu zeszłam do dworcowego tunelu. Ludzi nie ma, zaczyna się szarówka. Średnio przyjemnie (delikatnie mówiąc). I wtedy, w tym niby zupełnie pustym tunelu, chyba pierwszy i ostatni raz w życiu (moim) zaczepiło mnie kilku młodych mężczyzn.
- Pani tak sama...
Wystraszyłam się porządnie (na zewnątrz jak głaz) i nieświadomie poprawiłam prawą ręką pasek torebki wiszącej na ramieniu. I wtedy usłyszałam:
- A, obrączka. Pani mężatka. Przepraszamy bardzo.
I znikli.
No wiem, musieli zostać z tyłu czy odejść w bok, ale wtedy miałam poczucie, że po prostu rozwiali się w powietrzu, tak szybko to się stało.
Historia prawdziwa. Jeden dzień, dwa wydarzenia. Piękno drogi, która została mi ofiarowana...
Kilkanaście lat temu składając życzenia po ślubie Znajomym, pocałowałam ich obrączki. Chyba właśnie kiedyś podpatrzyłam taki gest u jakiegoś kapłana. Inni patrzyli na to dziwnie, potem usłyszałam, że tak się nie powinno... i zrezygnowałam przy kolejnych ślubach. Ale to przeświadczenie świętości obrączki pozostało we mnie do dziś.
OdpowiedzUsuńDrugie wydarzenie jeszcze szczególniej tę świętość podkreśla...
W zeszłym roku rozmawiałam z koleżanką, która jest mężatką od dwudziestu lat. Opowiadała mi o tym, z jaką łatwością niektóre panie, też mężatki, nie mają zupełnie względu na obrączkę noszoną przez mężczyznę obok... przez kolegę z pracy, znajomego. A przecież to powinien być symbol swoistej "nietykalności". Bezwzględnie!
Dawno nie byłam na ślubie... Ale kiedy my braliśmy ślub, to przed nałożeniem sobie obrączek całowaliśmy je. Taki gest gdzieś podpatrzony, a wymowny.
UsuńI to jest MOC tego tak malego koleczka...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Pięknie napisała eNNka że obrączka jest symbolem ,znakiem informującym ale nie zgadzam się że sama obrączka posiada moc.To Bóg posłam do Ciebie Anioła gdy znalazłaś się w niebezpiecznej sytuacji i sprawił że ci panowie zostawili Cię w spokoju.Tylko Bogu należy się za to dziękczynienie.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPo kilku latach małżeństwa zgubiłam swoją obrączkę.
OdpowiedzUsuńZsunęła mi się pod szpitalem, gdzie na murku czekałam, aż gips na mojej nodze zwiąże i podtrzymywałam tę nogę rękami.
Nawet nie wiem, kiedy się zsunęła, zauważyłam dopiero w domu, że jej nie mam. I tak, przez kilka lat, byłam mężatką bez obrączki. Po jakimś czasie postanowiliśmy, że męża obrączkę przetopiliśmy dodając nowego złota i na 12 rocznicę ślubu Ksiądz nam na nowo je pobłogosławił.
W tej chwili, gdy minęło znowu kilka lat, stwierdzam, że lata, które upłynęły nam bez obrączki były dla nas naprawdę bardzo trudne. Nie działo się i nie stało się nic tragicznego, ale był to czas, gdy bardziej byliśmy obok siebie niż wspólnie.
I zgadzam się z Judith, ta obrączka ma MOC.
:)
Dosia, czy Ty za mąż w przedszkolu wychodziłaś? ;-) Na dwunastą rocznicę... kilka lat temu???
UsuńMyślę, że nie chodzi tu o taką moc, jaką przypisuje się talizmanom i amuletom. Jestem nawet pewna, że nie o to chodziło Judith. Bardziej o moc płynącą z sakramentu małżeństwa... a tym samym z błogosławieństwa Bożego, które temu sakramentowi towarzyszy.
O takiej Mocy, płynącej z sakramentu małżeństwa, myślałam!!!!
UsuńDaleka jestem od talizmanów i amuletów :))))
Nie, za mąż wyszłam po 4 roku studiów:)
A w tym roku mamy mały jubileusz. 15 rocznicę
a u mnie w tym roku stuknie 18. Chyba powinniśmy huczną imprezę zrobić :) Obrączkę mam na palcu zawsze ale od kiedy mąż zdjął faktycznie coś się nie klei. Jutro mu ją wkleję na palec spowrotem :)
Usuń15, 18... gratulacje :) Mnie się bardzo zawsze podoba jak mężczyzna nosi obrączkę i prawdę mówiąc zwracam na to uwage np. na koncertach. Tzn. zwracam uwagę na to, gdy panowie noszą obrączki :) i zawsze jest to takie pozytywne w moim odczuciu (nie wytykam nienoszenia, przyczyn przecież może być mnostwo od najbardziej prozaicznej - spuchnięte palce. Mój Ojciec tak miał i dłuuugo trwało zanim doszedł do jubilera, by ten obrączkę poszerzył).
Usuńmój mąż nie nosił ze względu na pracę, nie mógł ponieważ było to niebezpieczne podczas pracy przy maszynie. Ale teraz pracuje już przy komputerze, obrączki nie nosi chyba z przyzwyczajenia :)
UsuńJa oczywiście też jestem daleka od traktowania obrączki jak amulet czy coś podobnego. Myślę, że ta moja podwójna przygoda była dokładnie tym, co wyszło w Waszych komentarzach - popchnięciem ku refleksji nad sakramentem małżeństwa właśnie. Bo oczywiście rację ma Elżusia pisząc o tym, Komu należy się dziękczynienie :), co chyba wszystkie doskonale wiemy.
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś zgubiłam obrączkę - ale ją później znalazłam przy przeprowadzce! Pamiętam, że kiedy chodziłam bez niej czułam się fatalnie i miałam wrażenie, że daję złe świadectwo (z dwójką małych dzieci na dodatek!). To oczywiście było z mojej strony przewrażliwienie...
Mam znajomego Księdza- naszego sprawdzonego przyjaciela, który też tak traktuje obrączkę ślubną. Wszak to poświęcenie dokonało się podczas udzielania Sakramentu...
OdpowiedzUsuńPiękna historia. Wierzę w moc poświęconych przedmiotów.
To taki piękny gest! Ja spotkałam się z nim tylko raz - wtedy.
UsuńA historia taka, że nie wymyśliłabym :)
Po 13 latach prędzej wyjdę z domu bez kluczy i telefonu niż bez obrączki. Palec swędziałby mnie przez cały dzień.
OdpowiedzUsuńA w sumie nie zdejmuję. Tzn. czasem zdejmuję, obracam i zakładam :)
UsuńNatomiast gdy zdejmowałam do wyrabiania ciasta, zdarzało mi się zapomnieć założyć natychmiast po skończeniu. Generalnie jednak bez obrączki czuję się nie do końca ubrana...
Wczoraj w ogródku gdy siałam ogórki doznałam szoku....
OdpowiedzUsuńW ziemi znalazłam swoją ślubną obrączkę którą zgubiłam 10 lat temu nie wiedząc gdzie...
Co Wy na to....?
10 lat temu pracowałaś w tym samym ogródku? Świetnie, że się znalazła :)
UsuńWow!
OdpowiedzUsuńpotężny!
Yes, that was really great.
UsuńŚwietnie czyta się takie teksty!
OdpowiedzUsuńhttps://aweg.pl