niedziela, 30 grudnia 2018

Wieżowiec z windą

Skojarzenie chyba samo się narzuca. Taka była moja pierwsza myśl, kiedy skończyłam zakładkę i identycznie zareagowała jedna z moich córek: "Wieżowiec z windą?".
No i miała rację.


Ale oczywiście nnie planowałam, że zrobię wieżowiec z windą, tylko zaczęłam zabawę kolorami, które w danym momencie mi "podeszły" - jak to się potocznie mówi. Skądinąd nie lubię wind. Tzn. takie nowoczesne, czyste to ewentualnie mogą być, ale od dzieciństwa nie lubię wind i pamiętm z wczesnych lat koszmarne sny jak wsiadam do windy, która nie ma dna :).

Ta zakładka jednak mi się podoba :) i nie przywołuje negatywnych skojarzeń :)

piątek, 28 grudnia 2018

Fajerwerki????

Zastanawiałam się nad tytułem, otworzyłam zdjęcie i takie właśnie miałam skojarzenie.
Ta zakładka, która już powędrowała gdzięś w świat, o tej porze roku może kojarzyć się własnie z fajerwerkami. Albo świeczkami zapalonymi w ciemnym pokoju. Albo czymś zupełnie, zupełnie innym.


Na przykład z tajemniczymi kontynentami czy wyspami na oceanie i to oglądanymi z Kosmosu. Bądź jakimiś wirusami/bakteriami oglądanymi pod mikroskopem :D.

Za oknem ciemno, więc taka gimnastyka wyobraźni może pomóc doczekać dłuższych dni :).

Serdecznie dziekuję za kartki świąteczne!!!

czwartek, 27 grudnia 2018

Setna rocznica

Dziś przypada setna rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Jako wnuczce powstańca i żonie wnuka powstańca wręcz nie wypada mi o tej rocznicy nie wspomnieć...

Powstanie wielkopolskie zdaje się mało romantyczne, jakby niepolskie, również dlatego, że było jednym z nielicznych zwycięskich. Co o tym zdecydowało? Najlepiej odpowiedzieć na to pytanie poprzez odwołanie do przytoczonego powyżej zdania księcia Adama: powstanie zwyciężyło, bo było powszechne i „w porę zrobione”. 

zapraszam do lektury całego artukułu TUTAJ  






poniedziałek, 24 grudnia 2018

Błogosławionych Świąt :)

Od paru dni nie miałam czasu nawet otworzyć komputera :) i tak oto dopiero w tym momencie jestem w stanie złożyć Wszystkim serdeczne życzenia świąteczne.

Dobrze Wam Wszystkim życzę,  to na pewno wiecie. :)

A na ten szczególny czas życzę spotkania z Prawdziwą Światłością,. Niech dotknie tego wszystkiego co wymaga uzdrowienia i wsparcia, cokolwiek to jest.

Błogosławionych Świąt!


poniedziałek, 17 grudnia 2018

Grudniowe niebieskości

Jeśli chodzi o ścisłość, to ta zakładka była zrobiona wcześniej niż w grudniu, ale kolorystycznie doskonale wpisuje się w te najkrótsze dni roku. Niebiski dominuje, choc i innych kolorów tu nie brak. Całość geometrycznie optymistyczna.

 

A tym bardziej mi pasuje na ten czas, że teraz już jesteśmy na krótkim rozbiegu przed Świętami i jest to w liturgii czas tak zwanych Wielkich Antyfon.  I tak już się robi świątecznie bardzo. A że za oknem mam biało (bez przesady, ale biało) "czuje" nadchodzące Święta :) Na dodatek mam za sobą przemiłe rodzinne spotkania :). Ach!


sobota, 15 grudnia 2018

Pierwsze witrażyki

Adwentowe pieczenie pierniczków już za nami. Pierwszy raz pracowaliśmy w szóstkę w nowej niedokończonej kuchni Średniej z Kamzików. Ilości pierników nieprzebrane - tzn. nie wiemy ile, bo Gospodarze nie policzyli tego, co im zostawiliśmy. My do domu przywieźliśmy sztuk 557 (zawsze liczę przy pakowaniu do puszek). Tylko jeszcze lukrowanie przed nami...




 Jak widać mieliśmy dwa rodzaje/kolory ciasta. Jakoś mi umknęło, że według przepisu, ze którego piekę należy dodać kakao :).

Przymierzyliśmy się pierwszy raz do piernikowych witraży. Wychodza bardzo efektownie, a okazuje się ze to prościzna. W wyciętą w pierniku dziurkę nalezy bowiem nasypaś potłuczone landrynki. Nie muszą być bardzo drobno potłuczone, ale warto sypać "z górką". Niestety okazało się, że nie jest tak prosto kupić takie zwykłe landrynki... dostałam tylko dwa kolory, żółty i różowy. A jakie piękne efekty można by osiągnąć, gdybyśmy mieli jeszcze inne :). To już zrobimy za rok.

Powiesimy te pierniczki na choince :). Co prawda nie zawsze pamiętaliśmy o zrobieniu dziurki na nitkę czy wstążeczkę...




 Czasem gwiazdki się troche krzywiły... :D


Ale są!


czwartek, 13 grudnia 2018

Kolorowy brzeg i historia o przepowiedni

Była zakładka, to czas na zawieszkę :)
Też z cyklu "kocykowych", nie za duża. Takie są dobre do robienia na wyjazdach czy podczas wykładów. Wydaje mi się, że wymagają nieco mniejszej uwagi z mojej strony. Oczywiście poza końcowym etapem pracy, kiedy trzeba dokładnie sprawdzić, czy nie zostały jakieś niedokończone krzyżyki gdzieś w środku.


Zrobiłam tutaj kolorowe wykończenie, prawdę mówiąc nie pamiętam czy dlatego, że kończyła się któraś nitka, czy z innego powodu. Efekt wydaje mi się zadowalający, dobrze zagrało powtórzenie kolorów z zawieszki zarówno na obrzeżeniu, jak i w sznurku do zawieszenia.



Dziś 13 grudnia - jak wielu mam i ja swoją historię z tego dnia, a właściwie nocy z 12 na 13 grudnia. Historię niegroźną na szczęście, groźnie to było kiedy indziej :).

W sobotę 12 grudnia zakończył się strajk studencki na mojej uczelni. Na wieczór umówiliśmy sie u koleżanek w akademiku na spotkanie świętujące to wydarzenie. Mój Tato zaproponował, iż przyjedzie po mnie, gdy zadzwonię, że chcę już wracać (W akademikach u nas bywały automaty telefoniczne no i czasem było można korzystać z telefonu w portierni, chyba płacąc złotówkę). Natomiast ja wychodząc uprzedzałam Mamę, aby się nie denerwowała, jeśli nie zadzwonię. Mama nieco oburzona zapytała dość ostro "A dlaczego byś miała nie zadzwonić?". Na co ja beztrosko rzuciłam "Mogą przecież wyłączyć telefony".
Nieco po północy usiłowałam dodzwonić się do domu, najpierw z jednego akademika, potem z drugiego. Sygnał jeszcze był, ale dodzwonić już sie nie dało. Wygląda na to, że właśnie wyłączali telefony... (tam jeszcze była taka zabawna historia, że zapodział się gdzieś moj jeden zimowy but i abym mogła zadzwonić z drugiego akademika chłopak koleżanki niósł mnie z budynku do budynku i z powrotem na rękach :D - na dworze leżał śnieg).
Skończyło się na powrocie z jednym z kolegów pieszo przez puściutkie białe ulice gdzieś między 1 a 2 w nocy. Na szczęście nie spotkaliśmy nikogo... A rano obudziłam się w innym świecie...

I jednak nie uważam się za prorokinię, choć to żartem rzucone zdanie okazało się tak prawdziwe....

wtorek, 11 grudnia 2018

Przedświątecznie

Mam wrażenie, że zabrałam się w tym roku za kartki wyjątkowo wcześnie (jak na mnie). Obym jeszcze zdążyła je wysłać...

Moje kartki są jak zwykle minimalistyczne i recyclingowe. W sumie dość skromnie prezentują się w obliczu wypracowanych cudeniek, ktore można oglądać na blogach. Taki wypracował mi się styl. I nie są aż tak bardzo pracochłonne :D.

W tym roku przy robieniu zdjęć podzieliłam je na kilka grup:

1. Klasyczne bożonarodzeniowe:

 

2. Też klasyczne bożonarodzeniowe ale otwierane na dłuższym boku


 3. Z karawaną trzech magów :) (troche ich tam na samym dole prześwietliło..)


 4. Z choinką :)


 5. Inne :)
 Troche tu niekonsekwentnie bo ta w górnym prawym rogu mogłaby dołączyć do pierwszej grupy.


No i mam nadzieję, że kartek mi wystarczy...

niedziela, 9 grudnia 2018

Trudna do pokazania

Taka zrobiła się płomienna zakładka.
Trudno ja tu zaprezentować, bo odcienie kolorów różnią się subtelnie i to co w rzeczywistości ładnie przechodzi z koloru w kolor zupełnie gubi się na ekranie.
Wzór taki zwyczajnie skomplikowany, zachowujący symetrię.Ten kwadrat na środku wygląda trochę jak okienko.


Po październikowej "czystce" znowu zaczynam robi zapasy :)

czwartek, 6 grudnia 2018

Metamorfoza do potęgi

Marzyła mi się od dawna.
Gdy ponad dwadzieścia lat temu przeprowadzaliśmy się do naszego obecnego mieszkania, po namyśle ściany przedpokoju (a jest spory, dwuczęściowy) wyłożyliśmy boazerią. Tzn. mąż wyłożył :). Zbudował też szafki na buty i narzędzia, osadził nowe drzwi w pawlaczach, obudował częściowo nową szafę. I polakierował potem wszystko oczywiście. No i tak sobie ten przedpokój trwał. Ściany się nie obijały i teoretycznie nie brudziły, co najwyżej ciemniały, a okazywało się to dopiero, gdy zdejmowałam jakiś obrazek :). Ale jakoś tak coraz bardziej "niedzisiejszo" było.

Dojrzewała myśl, że "coś by trzeba zrobić". Powoli dojrzewała. Wizja rujnującego domowy spokój remontu była przerażająca. Zdjęcie boazerii w ogóle nie wchodziło w grę, no bo co zamiast niej (i te dodatkowe szafy - co z nimi), poza tym chyba by trzeba wygładzać ściany - a taki remont w umeblowanym mieszkaniu wydawał mi się ponad moje siły.

Co prawda zasadniczo nie oglądam telewizji, ale lubię czasem kupić jakieś gazety o urządzaniu mieszkań, do tego i my i dzieci mamy różnych znajomych... Zaczęła kiełkować myśl o przemalowaniu naszych desek. Tylko jak to zrobić? No i musiałoby to wyglądać porządnie (gdzieś w tyle głowy majaczyła koszmarna wizja drewna pomalowanego błyszczącą farbą emulsyjną, jak ściany na klatce schodowej - brr). Do tego pojawiło się pytanie o szlifowanie boazerii - jak, czym, wszak to nie jest gładka powierzchnia, tylko są te "wrąbki", które tworzy pióro wchodzące we wpust... No i kiedy????

W końcu wizje (mobilizacja żeńskiej części rodziny była kluczowa) zaczęły nabierać kształtu. Z czeluści internetu wydobyłyśmy istotne szczegóły - że można, że nie trzeba zdzierać całego lakieru, że są odpowiednie farby... Potem jeszcze poszukiwania tych odpowiednich farb (kilka sklepów odwiedziłyśmy, bo okazało się, że nie wszędzie można je dostać, a kupowanie przez internet też mnie nie satysfakcjonowało), po drodze rezygnacja z farb kredowych na rzecz innej o dobrej przyczepności, decyzja o kolorze... i wreszcie praca. Termin wyszedł mi iście "genialny" - mąż zawalony robotą ledwie zipał, jedna córka finalizująca przeprowadzkę, druga zasypana próbami, syn wiecznie jeżdżący między wydziałami... Pomagali na ile byli w stanie :).

Ale okazało się, że można :)

Zaczęłam oczywiście od pomalowania sufitów - jeden na piękny ultramarynowy granat (taka mieszanka trochę), potem był czas na zmatowienie powierzchni desek odpowiednim papierem ściernym - to był naprawdę najgorszy element tego remontu. Chodziło o przetarcie:  robiłam to ręcznie, nie wiertarką: papier na kloceg i fruu. A "fugi" spokojnie kantem klocka :). Nie ważyłam się przed i po, a szkoda... Wyszedł z tego fitness, że ho ho. Naprawdę.

Kupionej farby starczyło.
Pomalowałam ściany i odnowiłam wszystkie drzwi.
W domu jest już porządek...
Tylko niestety podłoga nie wszędzie doczyszczona i w kilku miejscch szyby by trzeba w drzwiach domyć...
Zrobiło się jasno i przestronnie. Moje stare talerze chyba wreszcie zystały odpowiednie tło.
Jeszcze brakuje mi kredensu, który zastąpi komodę (ta już ma inne przeznaczenie) po Nowym Roku (niestety trzeba poczekać) i czekam jutro-pojutrze na szafkę na buty (ponieważ potrzebowałam bardzo płytkiej i do tego miałam taką fanaberię, że nie kupię szafki za 500 zł, nie był to prosty zakup).

I jestem z siebie dumna jak nie wiem. W sumie mogę sie do takiej pracy teraz wynajmować... :D
Mam też nadzieje, że jednak nie wpadnę w pychę. :D

Świadomie nie robiłam typowej sesji zdjęciowej "przed i po", ale kilka fot da się zestawić... tak mniej więcej :).





 



Warto było.
I w sumie nawet nie tak długo to trwało...

Naprawdę Opatrzność nade mną czuwała - nie pamiętam kiedy miałam tyle sił i energii.


środa, 5 grudnia 2018

Trzy maludy

Uznałam, że mogę w sumie pokazać je razem.
Trzy malutkie zawieszki wykonane systemem kocykowym (czyli każda z nich wyglada trochę jak odcięty kawałek kolorowego pledu). Takie w sam raz do pendrive'a albo niewielkiej portmonetki :) Prawie identyczne jeśli chodzi o kształt i wielkość.  Podobały mi się.




Kupiłam klawiaturę. Zaszalałam, zdecydowałam sie na białą (chyba najtańsza była przy tym). Po rozpakowaniu pudełka w domu okazało się, ze kupiłam klawiaturę błękitną z białymi klawiszami... Jak sie przyjrzeć, to rzeczywiscie taka widnieje na pudełku... Dobrze, że nie trafiłam na różową... :D

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Z czarną tasiemką

Zbuntowałą mi się klawiatura. Ta wygodnie doczepiona do laptopa, dzięki której pracuje sie ergonomicznie etc. Zbuntowałą się (jak to u mnie) spektakularnie i wybiórczo - odmawia stawiania polskich znaków. Zatem przepraszam że czasem zdarzy mi się napisać coś bez ogonków (kupię nową albo zaadaptuję jakąś inną mam nadzieje szybko).

Mam zaległości w pokazywaniu zawieszek. No to dziś będzie zawieszka. Trochę zwariowana, zero symetrii, każda strona inna, tyle że kolorystyka po obu stronach ta sama. Paseczki fajne są :)


sobota, 1 grudnia 2018

Przewrotna

No baaardzo przewrotna.
Adwent, mróz, zamarzniete auta, mgła i lód na drogach, a ja tu kwiatuszki...


No ale tak z kolejności wychodzi. :)

Tkwię w remoncie przedpokoju (tzn. już prawie koniec, jeszcze mam(y) drzwi do pomalowania), wiadomo, że to bałagan w całym domu.... Plus przeprowadzka w najbliższej rodzinie. Szalony czas.

Ale już Adwent :) Lubię ten czas. Nawet te długie wieczoy i krótkie dni maja szczególny urok....
I wieniec trzeba ustawić :)) Dobrego Adwentu!!!

środa, 28 listopada 2018

Pastele w skosie

Z początku wydawało mi się, że to będzie zakładka bardzo podobna do pokazywanej poprzednio. Podobny zestaw kolorów, podobnie pastelowo się zaczynała. A jednak jest zdecydowanie inna ;).
Kolejny raz okazało się, że ważne jest sąsiedztwo kolorów :) Takie przeplatanki w skosie tlko pozornie robią wrażenie chaosu - zawsze jest tu jakiś konkretny zamysł. :) Ciemne obramowanie też ma swój urok, a dla takiej jasnej zakładki to chyba nawet konieczność - wyraźnie widać gdzie się kończy :D.


niedziela, 25 listopada 2018

Cisza :)

Tak się złożyło, że drugi raz tej jesieni odwiedziliśmy Łagów. Dzień był chłodny i pochmurny, turystów niewielu. Cisza, spokój. Bez wiatru. Idealnie... Tym razem nie zamek...

Najpierw ogólny plan jeziora (jednego z dwóch w Łagowie). Pewne plany dostrzegłam dopiero na zdjęciach (te grupy kaczek czy łysek...).




Lusttzane odbicia - fascynujące. Nie będę zanudzać wszytskimi zdjęciami, ale te dwa...

 

 I jeszcze taki jeden :)


Piękne miejsce...

wtorek, 20 listopada 2018

poniedziałek, 12 listopada 2018

Jasna

Kolorystyka dla mnie chyba mniej typowa. Ale jakoś te pastele do mnie przemówiły :).
W sumie nie jest to zakładka wyłącznie pastelowa, niemniej takie jest pierwsze (moje) skojarzenie.



Kiedy już zrobiłam to zdjęcie doszłam do wniosku, że nie wszystkie subtelności dobrze na nim widać. Zatem mogę zaprezentować i zbliżenie. Na górnym zdjęciu za to da się dostrzec, że wykorzystałam też cieniowane szarości ;).


Na dworze wciąż piękne słońce, choć byłam dziś na cmentarzu i wyglądało bardzo jesiennie, głównie przez nieprawdopodobne ilości liści - nawet te z dębów już spadają.
Dobrego tygodnia - taki krótki będzie, a mnie - ponieważ od soboty ciągle coś świętujemy, dwa torty robiłam na koniec tygodnia na dwie różne okazje - ciągle się mylą dni. Muszę sobie co jakiś czas przypominać, że dziś był  (pracowity po południu) poniedziałek... :)


sobota, 10 listopada 2018

Kolor nadziei

Tak się mówi o zielonym - że to kolor nadziei.
Tutaj ta zieleń może taka mniej trawiasta, mniej oczywista, ale z całą pewnością optymistyczna i wzbudzająca nadzieję.


Jeśli chodzi o nadzieję, to mnie jest bliskie myślenie Abrahama, "uwierzył wbrew nadziei".
W tych dniach, które powinny jakoś jednoczyć tak wiele jest spraw, w których coraz mniej realne wydaje mi pozytywne zakończenie czy rozwiązanie...

Ale za to mam coś interesującego w prezencie :)

Co prawda do 100 rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego jeszcze trochę czasu musi upłynąć, ale skoro już jutro 11 listopada, myślę, że warto polecić ciekawą lekturę.

Dobrego świętowania :)

środa, 7 listopada 2018

W kropki

Kolejne dyndadełko w kropki. One chyba nigdy mi się nie znudzą. Każde wychodzi inne, każde świetnie zagospodarowuje resztki nici, no i daje chwilę odpoczynku od pilnowania porządku po "lewej" stronie, bo skoro zszywam zawieszkę z dwóch kawałków, nie muszę się martwić o równiutkie tyły :). Właściwie jedyne co bywa (nie jest, a tylko bywa) uciążliwe, to pilnowanie jednego kierunku układania krzyżyków. Szczególnie wieczorem oczy potrafią robić różne psikusy.


Zadziwiające jak kolor obramowania i tasiemki czy sznurka zmienia charakter takiego maleństwa. Ta zawieszka wydaje się poważna i dostojna :), choć... z odrobiną fantazji, sądząc po niebieskawofioletowym narożniku :)

A za oknem upojne słońce. Trudno uwierzyć, że wczesnym rankiem w ostatni poniedziałek października założyłam zimowy płaszcz, bo były tylko 2°C.

~~

Wydawać by się mogło, że to sielankowy czas, a jednak na świecie dzieją się ciągle straszne rzeczy, takie wręcz nie do ogarnięcia. Myślę tu m. in. o Pakistanie i tragicznej, ciągle niezakończonej historii Asi Bibi…[klik]


poniedziałek, 5 listopada 2018

Też z listkiem

Ogromną przyjemność sprawiło mi haftowanie tej niebieskiej zakładki z zygzakami. Przyjemność oczywiście głównie estetyczną  - i to nieuchwytne poczucie, że "robi się coś fajnego".



Gwoli ścisłości należy zauważyć, że tu są nie tylko zygzaki, trochę prostych pasków też jest. :)
Granat/niebieskości plus złoto/brąz, to od lat jeden z moich ulubionych zestawów kolorystycznych. Wydaje mi się szlachetny i elegancki. Ciemne obramowanie ujmuje wszystko w karby.

Dziś ta optymistyczna zakładka pasuje do słońca zaglądającego mi w okno zza mgiełki. I do listka winobluszczu, z którym została sfotografowana, też pasuje.
Dobrego tygodnia!

sobota, 3 listopada 2018

Ślubnie inaczej

Do tej pory na śluby przygotowywałam zawieszki z inicjałami. W październiku jednak nie miałam na zawieszki pomysłu, w dodatku imiona Młodych zaczynają się na tę samą literę. Popatrzyłam na to, co miałam wówczas gotowe... i tak urodziła się zielona zakładka, stanowiąca komplet z inną, zrobioną już jakiś czas temu.

Zakładka przeplatana metodą siatki.


Skoro miały stanowić komplet, konsekwentnie wierzchnia siatka jest jasna, obramowanie intensywne, a tło niejednolite.

Te zakładki bardzo przyjemnie się robi, na poszczególnych etapach pracy mienią się kolorami, ostateczny wynik prawie do samego końca jest niespodzianką.

Postanowiłam nie dodawać żadnych literek. Zostały takie "gołe" ;)
W komplecie zakładki prezentowały się następująco:


Mam nadzieję, że młodym małżonkom sprawiły radość :)