sobota, 31 października 2020

Losowanie błogosławieństw AD 2020

 Czas mamy trudny. Pod wieloma względami.

Przy całej zmienności warto trzymać się sprawdzonych tradycji :). Losowanie błogosławieństw z okazji uroczystości Wszystkich Świętych stało się na tym blogu małą tradycją. Zatem będzie i w tym roku.

 

 Najpierw opisanie / przypomnienie o co chodzi (wklejam wpis z minionych lat)

Zwyczaj losowania błogosławieństw
Zwyczaj losowania błogosławieństw zaistniał we Wspólnocie Niepokalanej Matki Kościoła pod koniec lat siedemdziesiątych. Dzisiaj trudno ustalić, kto był autorem tego zwyczaju; nie był nim Czcigodny Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, ale zawsze w losowaniu błogosławieństw uczestniczył.
Inspirację stanowił niewątpliwie liturgiczny obchód uroczystości Wszystkich Świętych i czytana w tym dniu ewangelia z Mt 5, 1-12a, w której przypomina się fragment Chrystusowego kazania na górze z proklama­cją ośmiu błogosławieństw. Wszyscy święci są właśnie tymi ludźmi, którzy dali przykład stosowania ich w codziennym postępowaniu. Sensem losowania błogosławieństw jest nakłonienie swego serca do szczególnego zastosowania tego jednego, wylosowanego błogosławieństwa we własnym życiu, do następnej uroczystości Wszystkich Świętych.
Losowanie można przeprowadzić w rodzinie, kręgu rodzin, grupie formacyjnej, a także i w innych środowiskach. Ważne jest, aby we wprowadzeniu do losowania ukazać cel – mianowicie przyjęcie w duchu wiary treści tego konkretnego błogosławieństwa jako szczególnego światła dla swojego życia na następny rok. Można też od razu po wylosowaniu błogosławieństwa podzielić się odkryciem treści w nim zawartej, jako konkretnej inspiracji do podjęcia „pracy nad sobą”

Zatem podobnie jak w ubiegłych latach chciałabym zaproponować wirtualne losowanie błogosławieństw tym, którzy byliby zainteresowani.
Może ktoś zechce podjąć takie wyzwanie? Po raz pierwszy albo i kolejny? Przyjąć jedno z ośmiu błogosławieństw jako wskazówkę do pracy nad sobą czy nad relacjami z innymi na cały rok? (Uwaga: oczywiście nie chodzi o żadne wróżenie!)

Nadal myślę, że sam tekst jest na tyle uniwersalny w wymiarze czysto ludzkim, że to losowanie nie musi ograniczać się do osób uznających się za chrześcijan.
Można zaprosić do losowania innych.

Od strony technicznej będzie to wyglądać tak:  ja przypisałam do każdego błogosławieństwa jakiś numer. Uczestnicy losowania napiszą wybrany numer (od 1 do 8) w komentarzu (dla siebie, kogoś z rodziny...). Można podać maila, jeśli nie jest widoczny w profilu. Ja na tego maila wyślę tekst wybranego błogosławieństwa. Taki do wydrukowania dla siebie. Numery są raczej inne niż w ubiegłym roku i mam nadzieję, że nie powtarzają się z poprzednimi latami (ale tego to już nie kontroluję).
Potem, jeśli ktoś zechce, może podzielić się jakąś refleksją - ale nie musi (nie chodzi wszak o nabijanie na siłę komentarzy!)

Zapraszam odważnych. :)
Czekam nawet i do wtorku (3 XI) wieczór :) ale oczywiście można napisać i później :).


I jeszcze ten przepiękny śpiew






piątek, 30 października 2020

Pszczółki

 Pszczółki w ulach już chyba śpią snem sprawiedliwych, ale u mnie na słoiczkach pełnia życia.

Moja Mama jako naczelny Rodzinny Chomik wyjęła latem z czeluści szuflady dowcipne pszczółkowe serwetki. Nieco inne niż tradycyjne, bo jednowarstwowe i tłoczone, ale to przecież w niczym nie przeszkadza.

Na razie powstały dwa pszczółkowe słoiczki.

Na pierwszym wykorzystała serwetkę in extenso, że się tak wyrażę, czyli nic nie kombinowałam. 


 Czyli powstał normalny słoik z zabawnym wzorkiem. Muszę mu teraz znaleźć zastosowanie i właściciela.


Drugi słoiczek samym swoim kształtem domagał się więcej uwagi. Kilka takich "choinkowych" słoiczków dostałam również od mojej Mamy i sukcesywnie je zagospodarowuję.

Te słoiczki są stosunkowo niewielkie, zatem wzór pszczółkowy w wersji oryginalnej wydawał mi się za ubogi. W ruch poszły zatem nożyczki. Pracowicie wycinałam i naklejałam... oczywiście na tło pomalowane wcześniej farbą akrylową.

I wyszło tak:

Z tyłu...

 Z boku...

I z przodu ;)


Żółty proszek w środku to genialna filipińska herbatka: imbir, kurkuma, trawa cytrynowa i brązowy cukier - ta porcja pojechała do moich dzieci i mam nadzieję, że grzecznie piją...

Cieszyłam się, że nakrętki słoików też się dopasowały kolorystycznie i nie musiałam nic z nimi robić.

Ale fajne te pszczółki, prawda?



środa, 28 października 2020

Sierpniowojesienna :)

Zerkam na feerię barw za oknem żałując niezmiernie, że kiedy będę mogła wyjść z domu większość liści pewnie znajdzie się już na ziemi. Ale na razie jest pięknie - tak się cieszę, że na naszym osiedlu rośnie bogactwo gatunków drzew i krzewów, liściastych i iglastych, tworzących prawdziwy kalejdoskop o różnych porach roku.

Zakładka, którą powinnam pokazać zgodnie z kolejnością powstawania doskonale wpisuje się w ten klimat. ;) Powstała na początku sierpnia, stąd skojarzenia ze żniwami, ale wydaje mi się że pasuje również do tej pięknej złotej jesieni.

Tym razem nawet ja widzę w niej ogromne pole do wyobraźni, choć przecież nie przedstawia nic konkretnego :).

Życzę wszystkim dużo sił, hartu ducha i świętej cierpliwości...

 

A może, niezależnie od stosunku do najbardziej aktualnych wydarzeń, ktoś zechce dołączyć się do tej inicjatywy. Duże konkrety, tym mnie ujęła, wskazania co państwo mogłoby zrobić niemal od ręki dla rodzin osób z niepełnosprawnościami. Czy to coś zmieni? - nie wiem. Ale warto próbować.  https://pro-life.pl/petycja


poniedziałek, 26 października 2020

Metamorfoza stoliczka

Zaczęło się od tego, że rodzinne Malątko dorosło do momentu, w którym Rodzice uznali, że potrzebny by był mu stoliczek.

Natychmiast przypomniałam sobie biały stoliczek z mojego dzieciństwa, cudem uratowany z wojennej zawieruchy - pełnił niegdyś rolę stolika nocnego mojego Dziadka. Jakoś tak się złożyło, że nie zabieraliśmy go do siebie, kiedy nasze dzieci były małe. Pytanie brzmiało "Gdzie on jest?". Ze dwa telefony, szybkie konsultacje i się znalazł. Okazało się, że był (oczywiście) w czeluściach piwnicy mojej Mamy. Po wydobyciu i obmyciu z kurzu ukazała się nieco sfatygowany, ale wciąż pełen gracji mebelek... z naklejkami świadczącymi o tym, że musiały go używać moje dzieci podczas pobytów u Dziadków. Ale nikt tego nie pamięta...

Mebelek zdecydowanie wymagał odrestaurowania... 

A ja nie zrobiłam zdjęcia poglądowego "jak było".

Spędziłam natomiast dwa urocze sierpniowe dni z opalarką, papierami ściernymi, skrobakami...

Co tu dużo mówić - łatwo nie było. Te wszystkie detale stanowiące o uroku stoliczka okazały się oczywiście koszmarem, jeśli chodzi o oczyszczanie z farby... Starałam się jak mogłam. Było prawie idealnie... Oczyma duszy widziałam jaki będzie piękny i nowiutki i co zrobię z rozklekotaną szufladą...

Samo dopieszczenie detali wzięli na siebie już Rodzice Malątka. I nawet sam nowy właściciel stoliczka się przykładał... :D.

Prawdę mówiąc zastanawiałam się, czy dna szuflady w ogóle nie wymienić, ale ostatecznie w ruch poszła szpachla do drewna...

I okazało się, że wszystko się dobrze trzyma.
Można było zatem wykończyć szufladkę tak, jak to sobie od początku wymarzyłam... Od spodu też ma paseczki.

I stoliczek już we właściwym miejscu. W dzieciństwie nie doceniałam jego uroku. Od początku był malowany na biało, ale myślę, że gdyby był pokryty fornirem czy politurą nadawałby się do eleganckiego salonu...



Zastanawiam się, czy mojemu Dziadkowi przyszło do głowy, że z tego stolika będzie korzystał jego praprawnuk...  I w ogóle ciekawe kto ten stoliczek kiedyś kupił czy zamówił... ale tego już się nie dowiemy...

sobota, 24 października 2020

Lipcowa radosna

 Tak, tak to zakładka z lipca, z czasu, który teraz wydaje nam się pełnym błogiego spokoju.

Bardzo kolorowa, kolory zdecydowane. mocne, ale jednocześnie optymistyczne i radosne.


 Optymizmu potrzeba nam bardzo - chyba zaczynam się powtarzać. Ale też - jak widać - nie mam wiele weny do tworzenia wpisów. Niech zatem ta zakładka zostanie po prostu odnotowana ;).


Aha - mam trochę zakładek na stanie, gdyby ktoś rzeczywiście chciał - to - przypominam - można napisać. One właśnie po to są...

 


czwartek, 22 października 2020

Chlapu chlap po słoiku?

Z zapasów mojej Mamy przywiozłam, na początku lata chyba, dwa słoiczki szczególnego kształtu: małe, przysadziste, każdy z pokrywką w innym kolorze. Wręcz wołające o przyozdobienie. :)

Wyszperałam też zabawne serwetki - w kolorowe kleksy (naprawdę, nie malowałam ich tak osobiście, choć byłoby to z pewnością odstresowujące). 

Powstały więc dwa słoiczki ozdobione tak samo, ale każdy z inna pokrywką, wiec w sumie nie tak samo. Wesołe, radosne.


 

Ta żółta pokrywka miała na wierzchu na wierzchu logo firmy, wiec trzeba było je zakleić ;).
Słoiczek z granatową pokrywką poleciał w świat, tez z żółtą jeszcze jest u mnie. Bardzo są wdzięczne - chyba przez tę niewielką wysokość (12 cm).
W sumie to taki rządek pięknie by się prezentował na półce w stonowanej kolorystycznie kuchni ...




wtorek, 20 października 2020

Wyrazista

Zakładka bardzo wyrazista. Mocne kolory, zdecydowane sploty. Podoba mi się (chyba to już pisałam) kombinowanie z przeplataniami innymi niż zygzaki. Czasem wychodzi interesująco.

 Złapałam się na tym, że często korzystam z ograniczonej liczby kolorów - zazwyczaj mam trochę nici na podręcznej tacy... albo w podróżnym pudełku. Zadziwiające ile kombinacji jest możliwe ;).


Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;)


piątek, 16 października 2020

Kwiatki po kwiatkach

 Co ja poradzę, że jak mi się coś spodoba, to lubię to zrobić jeszcze raz?

Kwiatki jeszcze raz :).

Najpierw było tło - bardzo letnie czy wiosenne - jak słońce nad jeziorem, pełne ciepłego wiatru i przestrzeni.
A potem "namalowały się" kwiatki.

Już nie pamiętam dlaczego powstawały z pamięci i dlatego są jeszcze inne niż poprzednie - nadal nieregularne i skręcające raz w lewo, raz w prawo. Tu było trochę prucia i kombinowania. Ale efekt zadowalający ;).


Jutro ważny dzień dla nas. Jeśli ktoś może i ma taki zwyczaj, proszę o wsparcie modlitwą, bo czas niełatwy, niepozwalający na jedynie beztroską radość. 

Nas i Młodych :).

środa, 14 października 2020

Kwiatuszki

 Za oknem szaruga (oby do soboty się wypogodziło i... ociepliło), a zakładka bardzo letnia.
Oczywiście już jedną taką z kwiatkami pokazywałam, ale była nieco inna. Tutaj na tło poszły końcówki nici (o ile dobrze pamiętam) - takie równe zahaftowywanie powierzchni krzyżykami jest jak terapia :D.

Na tej zakładce na uwagę zasługują jednak przede wszystkim kwiatki. Poprzednie były grzeczne i tradycyjne, tu mamy wersję nową, jakby wbrew liniom sugerowanym przez boki krzyżykowych kwadracików (każdy krzyżyk to jak przekątne kwadratu). Kwiatki wyszły jak narysowane cienkopisem - i o taki efekt chodziło. 


Spodobało mi się, że takie nieregularne płatki kwiatków można "rysować" w prawo lub w lewo - uważne oko zauważy różnice - co daje wrażenie większej naturalności. Tylko trzeba bardzo dokładnie patrzeć co się wyszywa :D.

Kwiatuszki też z najlepszymi życzeniami dla Nauczycieli, których tu trochę zagląda.

 

Nie jest to ostatnia taka zakładka :)


Swoją drogą, gdyby ktoś jakąś moją zakładkę chciał mieć, dla siebie lub dla kogoś innego, to mam teraz trochę na stanie i można poprosić, naprawdę. One są po to, by szły do ludzi i cieszyły oczy nie tylko moje ;). Bez zobowiązań. Z racji uroczystości rodzinnych będę mogła wysłać po niedzieli dopiero, ale naprawdę, proszę się nie krępować - i nie trzeba się niczym rewanżować :).


poniedziałek, 12 października 2020

Kasztanowo

Część znających mnie osób wie, że trudno jest mi nie schylać się po każdego leżącego na ziemi kasztana :). Ot, takie pozostałości z dzieciństwa - lubię dotykać gładkiej, błyszczącej skórki, układać brązowe kulki na stole czy półce... (Ale ludzików na razie nie robię, za rok pewnie już tak).

W tym roku jakoś szybko w moim odczuciu pojawiły się kasztany, nawet myślałam, że za szybko... że nic nie znajdę...

Ale znalazłam ;)

Pierwszy raz w życiu takiego znalazłam...

 

Kula całkiem spora. I kolczasta...

Otwiera się...

A tam w środku trojaczki :D

Takie śliczne trojaczki.

 Pozdrawiam kasztanowo - ale jako duża dziewczynka już umiem się opanować i nie zabieram do domu wszystkich spotkanych kasztanów... :) Za to przeżyłam w tym tygodniu prawdziwe "kasztanobicie" - same leciały z drzewa przy podmuchach wiatru...

  


sobota, 10 października 2020

Znowu przeplatanki

 Kiedy wymyślałam jak zrobić zakładki tak, by były dwustronne, nie sądziłam, że kiedyś będę wykorzystywać głównie tę właśnie technikę. To jest jak narkotyk - co jakiś czas trudno mi się oderwać od nitek i kanwy. Ale - co ciekawe - po takim ciągu zdarzają się dni, kiedy w ogóle nie mam potrzeby czy nawet ochoty zabierać się za te robótki. Ciekawe.

Mam teraz sporo zakładek gotowych i czekających na właścicieli. Czasy takie, że wyjazdów i spotkań z ludźmi mało... Jednak każda kolejna zakładka jest inna, czasem nawet diametralnie inna. Udaje się coraz częściej kombinować z rozmaitymi sposobami haftowania-przeplatania, nie zawsze są to klasyczne zygzaki. Nie mam też potrzeby wypełniania wszystkich dziurek krzyżującymi się nićmi, stąd rozmaite jodełki itp. Lubię te zakładki, nie da się ukryć.

Widać powyżej efekty kombinowania . Choć zastanawiam się ciągle, czy to nie jest tak, że ja lubię je najbardziej, gdy są jeszcze niegotowe, gdy trzeba dobierać pasujące kolory (albo i kombinować z tylko kilku zabranych na wyjazd). Bo tutaj nie do końca wiadomo jaki będzie efekt końcowy - i to jest jedna z przyjemności jakie wiążą się z tą pracą ;).

Ale prawdziwych krzyżyków nie odstawiłam tak zupełnie :)

I na dobry dzień dwa detale z moich cotygodniowych spacerów. Owocowe... Fascynujace ;)



 


czwartek, 8 października 2020

Zaległości

 Taka zakładka, która czekała i czekała, i czekała na pokazanie, bo najpierw miała ją zobaczyć Właścicielka. Zobaczyła, zatem wreszcie mogę ją tu umieścić. ;)

 

Jak zwykle wydaje mi się, że w rzeczywistości kolory są ciut inne. Lubię te zakładki-szyldziki, choć nie zawsze łatwo jest wykończyć ten dłuższy bok. Pamiętam, że kiedyś zakładkę po prostu skróciłam. Ale tym razem zachowała się standardowa długość. I mniej typowy ogonek :)

A do kompletu kwiatki, które mimo chłodów wciąż mi kwitną na balkonie. Delikatne, podobne do bordowych stokrotek... przedstawiam aptenię. Bałam się, że nie urośnie, ale całkiem ładnie się rozkrzewiła, choć nie można powiedzieć, aby była obsypana kwiatami - to nie w jej stylu... Ufam, że uda się toto przechować przez zimę...

Na pierwszym zdjęciu jeszcze nierozkrzewiona...  a drugie jest z wczoraj chyba.





środa, 7 października 2020

Ludzie ślą prezenty....

Tytuł należy zaśpiewać lub zanucić. Oczywiście na melodię piosenki Skaldów ("Medytacje wiejskiego listonosza"). :)

Sierpiowo-wrześniowe prezenty czekają na pokazanie. Nie chodzi o to, że się chwalę - raczej chcę pokazać (gdyby ktoś nie wiedział) jakie piękne rzeczy robią niektóre z nas. A to tylko mały wycinek, bo tego piękna jest mnóstwo - ja pokażę "tylko" to, które ostatnio stało się moje ;). I bardzo się nim cieszę.

Zacznę chronologicznie :)

To jest moja ukochana maseczka :). Tzn. o ile taka rzecz jak maseczka może być ukochana - wszak w sumie zawsze przeszkadza i noszenie jej nie jest tym co się lubi. Ale jak już ma być no to jest :). Oczywiście mam dużo innych maseczek (po użyciu pranie, potem prasowanie...), nie tylko tę jedną... Ale ta jest absolutnie unikalna. Jest na świecie jedna bardzo do niej podobna ale w szczegółach inna :). Takie cudeńka haftuje  Wiem, że cudeńka, bo pokaźna gromadka przeszła przez moje ręce. :) Do tego maseczki nakarmiły kilka głodnych rodzin i to jest dodatkowo piękne. (Jako model do zdjęcia posłużył mój stareńki Miś ;).)

Drugi prezent czekał na mnie po powrocie z górskich wędrówek.

Basi - myślę - nie trzeba przedstawiać Bywalcom tego bloga. Tomik jej wierszy to skarb. Zanurzenie w piękny i pełen pokoju świat, choć nie  zawsze pisze tylko o tym co łatwe i proste.

A do tego jeszcze własnoręczna dedykacja. Ogrzane serce.


A całkiem już niedawno przyfrunęła paczuszka od kolejnej utalentowanej hafciarki, Primitive Moon.

Karteczka...


 
i zbliżenie bukietu... 

 Zamierzam oprawić, mam już pomysł :)

Breloczek do kluczy, który jest tak piękny, że żal mi wieszać go przy kluczach od domu (bo się zniszczy) i zawisł przy kluczu od mojego biurka...


I wisior, który zamierzam nosić do zimowych i jesiennych swetrów...


Podziwiam cierpliwość i wykonanie... I tyle serca w to włożone!

Tyle talentów! Jak bardzo jestem wdzięczna! Podziwiam Wasze dzieła z całego serca! Dziękuję ;)