sobota, 2 lutego 2013

Karnawałowo

Lubię tańczyć. Lubię dobre zabawy. Nie cierpię jednak przebieranek. Pewnie dlatego, że kompletnie nie mam talentu w tym kierunku. Nie potrafię wymyślać strojów, kombinować. W dzieciństwie zaliczyłam kilka balów przebierańców, ale tu o stroje martwili się raczej rodzice, potem przez wiele lat miałam spokój. Chyba już po studiach był wielki bal przebierańców w DA - obyłam się strojem á la Cyganka, ze srebrnymi bransoletkami w charakterze kolczyków. Imprezy dzieci i z dziećmi nadrabiałam konceptem - a to kwiatki  czy gwiazdki naszyte na sukienkę, a to kapelusze muchomorów dla całej rodziny... Każda wzmianka o balu z przebieraniem wywołuje u mnie mimowolny jęk. A choć dzieci w 2/3 można powiedzieć dorosłe, to ja oczywiście jestem pierwszą instancją jeśli chodzi o problem "muszę się przebrać" ("Znooowu?").
Bardzo więc byłam dumna z maski kota, którą wykombinowałam przed dwoma tygodniami w ramach pomocy zabieganej maturzystce. Zdjęcia nie będzie z szacunku dla prywatności (szaleje na studniówce właśnie, więc nie mogę zapytać o ew. pozwolenie).
Dziś za to skończyłam robić maski - jako że tym razem to my z mężem wybieramy się na bal. Ponieważ maska na gumce czy wstążce jednak psuje fryzurę, zdecydowałam się na maski na patyku (mówiąc niefachowo). Kiedyś może rozpiszę konkurs - trzeba będzie zgadnąć z czego te patyki... :)



A z lampą wyglądają tak:


Dzieciom się podobają... 
W sumie oczywiście są nieco ładniejsze niż na zdjęciach, pobłyskują brokatem i złotymi perełkami... Fajna zabawa takie maski...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło będzie przeczytać Twój komentarz :)

Proszę jednak nie wykorzystywać komentarzy do reklam rozmaitych usług.
Komentarze z reklamą będę usuwać.

Thank you for commenting!
However, please do not use comments to advertise any products. Comments with advertisements will be removed.