piątek, 28 listopada 2025

Pora na opak

Dziwiłam się parę dni temu forsycji kwitnącej u A. Dziś ze średnim  Malątkiem wyruszyliśmy na spacer z misją pozbierania ozdobników do wieńca adwentowego. Malątkio cieplutkie siadało z rozkoszą na zlodowaciałych resztkach  środowej chlapu przy podnoszeniu każdej szyszki, a mnie marzły dłonie w rękawiczkach. I tak sobie szliśmy, puentując każde uchylenie/siad po szyszkę czy inną gałązkę   soczystym "Mama się ucieszy". Aż tu nagle okazało się, że idziemy obok forsycji.


No, bukietu wielkanocnego to by się to nie zrobiło z niej. Ale kwitnie wytrwale.
😅😲

A poza tym pochwalę się wieżą z klocków do jego. Dziecko mnie bardzo chwaliło, że mam dobre pomysły... Budowaliśmy we dwójkę, efekt przeplatających się ogniw bardzo mi się podoba. Jak to miło móc się znowu bawić klockami. 🥳🤠



poniedziałek, 24 listopada 2025

Jeszcze jedna podobna

No tak, podobna do poprzednich. 

One w sumie wszystkie podobne, prawda? A każda inna.

To jest zakładka z kwietnia - jak widać mam naprawdę gigantyczne zaległości. Tu też są zielenie i nieco granatu, skomplikowane plątaniny - i podoba mi się zestaw kolorów.


Przypomniała mi się scenka ze studiów. To było jeszcze przed skończeniem pracy magisterskiej ale już w czasie jej pisania. Mieliśmy zajęcia z bardzo miłą panią z Ameryki, w sumie chyba nie tak wiele starszą od nas. Podnosiła nas na duchu twierdząc, że jak ona pisała pracę magisterską też była zestresowana, a po jakimś czasie czytała ją na nowo i dziwiła się "To naprawdę ja takie mądre rzeczy napisałam?". Przyznam, że jak sięgnęłam po latach po swoją magisterkę, miałam podobne odczucie. 😆😀😂

I dokładnie tak samo mam z tymi zakładkami jak je oglądam na zdjęciach po długim czasie.  💁🧝

Zima, zima, zima.

Ciekawe czy Malątka zdołają w tym tygodniu wyjść na sanki. U nas są ogromne dysproporcje w ilości śniegu na stosunkowo niewielkim obszarze. Ale na razie ilości sankowej jeszcze nie widziałam...

A na balkonie wciąż kwitną chryzantemki, maciejka, goździk i campanula (nie wspominając o wrzosach). I chyba jakieś niedobitki nagietków.

sobota, 22 listopada 2025

Niedoskonała

Zastanawiam się, czy ten tytuł nie trąci pychą - sugeruje bowiem, że inne zakładki są doskonałe. A z oczywistych względów nie są. Tutaj jednak uważne oko zauważy, że coś się popsuło na obrzeżeniu. Nie pamiętam czy to się przerwała kanwa, czy to po prostu tylko źle ułożone nitki.


Zakładka w ciekawych kolorach, taka trochę leśna albo wiosenna. Powstała po dłuższej przerwie w haftowaniu, już nie wiem czym spowodowanej. Pewnie intensywnością życia. Czasem też zdarza się, że kończy mi się kanwa i trochę trwa zanim zamówię (właśnie teraz też czekam już na przesyłkę). Chyba muszę częściej sięgać po ciemną zieleń, brąz i czerwień. 😆

A w ogóle to zima się zaczyna ❄❄❄❄

czwartek, 20 listopada 2025

Chińska :)

Prawdę mówiąc, nie pamiętam, czy ta zakładka powstała od początku do końca podczas naszej chińskiej wyprawy, czy też zaczęłam ją w Polsce, a kończyłam tam, w pociągu do Xi-an. To w sumie nie takie istotne. Za to przywołane wspomnienia należą do tych ogromnie cennych - zwłaszcza, że pewnie już tam ponownie nie dotrę (choć jeszcze marzy mi się Tybet, może Nepal, no ale cóż, marzyć się może).


Czy te daszki są nawiązaniem do charakterystycznych chińskich świątyń? Nie mam pojęcia. Ale czemu nie? Zakładka wydaje mi się bardzo zdecydowana. I chyba chcący czy niechcący wplątało się tam trochę zaśnieżonych drzew z muzeum armii terakotowej i klasztoru Shaolin. Do tego czerwone dachy Zakazanego Miasta i szeregi pekińskich hutongów. Piękny kraj. I potwornie trudny do zrozumienia..

niedziela, 16 listopada 2025

Wycieczka się udała

 Udało nam się uczcić Święto Niepodległości spacerem w Gorcach. Na dodatek doszliśmy na szczyt o jakże adekwatnej do tego dnia nazwie Marszałek (a nawet odrobinę dalej w stronę Lubania, potem było okropne błoto). Były piękne kolory, minimalna liczba ludzi na szlaku (trzy osoby) i nawet odrobina Tatr na horyzoncie.

Dygresja:

Z Tatrami to w ogóle było ciekawie. Nie wiem, czy i Wy czasem nie spotykacie w internecie zdjęć Tatr zrobionych z ogromnej odległości. Zawsze było mi trudno uwierzyć, ze można je zobaczyć np. z jakiegoś wysokiego punktu w Krakowie. Tymczasem w miniony piątek, w złotej godzinie, widziałam Tatry z autostrady A4, z górki tuż przez Morawicą jadąc od strony Katowic. Tylko nie było jak zrobić zdjęcia - wszak to autostrada. Pierwszy raz takie coś mi się przydarzyło ;)

I wracam do wycieczki.

Pogoda wymarzona, nie za ciepło i nie za zimno (czapka się przydała jednak), bez wiatru. Cisza, spokój, rewelacyjny reset.

Postaram się nie zasypać Was zdjęciami. To pierwsze podoba mi się chyba najbardziej. Jest w nim obietnica dobrej drogi, spokój i nadzieja.


Było sporo ptactwa, ale miałam do dyspozycji tylko telefon i choć mam w nim niezły aparat, sikorki w krzakach pozostały nieuchwytne. Ale były też skrzydlate nieco większego kalibru.


Były widoki bliższe...


i widoki dalsze (tak, tam het, het są Tatry).


No i oczywiście detale. Owoce dzikiej róży i orzechy laskowe.



I był zachód słońca za chmurami (do domu dochodziliśmy po ciemku).


A następnego dnia Tatry za Kluszkowcami pokazały się w całej okazałości - i było widać, że jest śnieg (choć niekoniecznie na tym zdjęciu).


Jest we mnie wiele wdzięczności za ten czas.

czwartek, 6 listopada 2025

Tempo

Dawno nic nie pisałam. Tempo życia, sprawy do załatwienia trochę mnie przytłoczyły i na pisanie bloga zwyczajnie nie było czasu ani tzw. zasobów. Jednak z wiekiem człowiek robi różne rzeczy wolniej. Ciągle jest coś nowego i ciągle jest coś niezrobionego. No i nieustające pasmo wyjazdów nie pomagało w tym zakresie. Ale udało mi się  w tym czasie m.in. umyć trzy okna i zawiesić na nich nowiutkie firanko-lambrekiny (kupiłam zazdrostki, żeby mieć gotowe i móc nawlec na drążek). Moja maszyna do szycia ciągle czeka aż ją zawieziemy do naprawy, zatem kupno gotowych firanek było istotne. To w sumie był drobiazg, ale poprawa estetyki wnętrza bardzo podnosi na duchu, stąd tak się rozpisuję.

Poza tym wszystkim przygotowywałam trochę drobiazgów na kolejny kiermasz i dziś chcę pokazać trochę zawieszek/dyndadełek/ozdób adwentowo-świątecznych czy nawet całorocznych. Każdą niemal sztukę warto by fotografować z obu stron i pojedynczo, może poza trzema lawendowym i domkami. No ale coś zostawię Waszej wyobraźni.

😃🤠

Domki z gwiazdką.


Domki z serduszkowym oknem.


Koniki.


Kropelki podłużne


Kropelki pękate (ostatnie bazy)


Piórka małe


Piórka duże


Te zadziory przy piórkach sporo mi kłopotu sprawiły.

Na jedno z tych dużych piórek eksperymentalnie przykleiłam środkową warstwę serwetki, tę po zdjęciu wierzchniej warstwy z wzorem. Ciekawie wyszło.


Brzegi tych zawieszek - jak zawsze - pociągnęłam złotą farbą. Widzę, że na niektórych zdjęciach niestety to złoto zamienia się w kolor żółty i trochę są w ogóle zażółcone. Szkoda, ale niech już tak zostanie. Musicie uwierzyć, że w realnym świecie to wszystko jest trochę ładniejsze (odwrotnie niż przeważnie na fotkach na Instagramie).

Moc pozdrowień i serdeczności dla Wszystkich Czytających.