Jest takie powiedzenie "Radość dzielona to radość podwójna, smutek dzielony to połowa smutku".
Z radością to zawsze prawda (o ile tylko ten ktoś, komu o swojej radości opowiadamy, nie zgasi nas), ze smutkiem to nie zawsze działa w ten sposób, że zaniknie. Ale: na pewno łatwiej jest radzić sobie z trudnymi sytuacjami, kiedy możemy komuś opowiedzieć, że nam ciężko. I nawet podać więcej szczegółów. Złość, gniew, smutek kumulowane w sobie zaczynają nas zżerać od środka i niszczą. Lepiej je wypowiedzieć. To też pomaga zachować lepszą perspektywę, nie wyolbrzymiać - a czasem nawet znaleźć rozwiązanie... Nawet gdy możemy się przy kimś wypłakać robi się łatwiej niż w samotności. Oczywiście przy kimś życzliwym, okazującym zrozumienie, empatycznym.
Ta zasada, że warto opowiedzieć komuś zaufanemu o tym, co gnębi działa szczególnie przy przydarzających się wielu osobom smutkach niekoniecznie w pełni racjonalnych, wyolbrzymianych przes stres, zmęczenie itp. Zawsze powtarzałam dzieciom, że jak je coś martwi, to trzeba powiedzieć. I zawsze od nowa, bo człowiek niby wie o tej przytoczonej na początki zasadzie, a potem zapomina albo zgrywa twardziela, który sam sobie poradzi, względnie "nie będzie martwić innych". (Jakby matka nie martwiła się widząc, że dziecku coś dolega).
To chyba też jest najbardziej dojmujące i bolesne w samotności - że nie ma komu opowiedzieć... Ani o radościach, ani o smutkach.
Zastanowiło mnie ostatnio, że jest to problem odczuwany przez ludzkość jako taką. Niedzielne śniadanie jedliśmy u kuzynki, która trochę podróżowała po świecie i która też lubi rozmawiać ze spotkanymi ludźmi. Pokazywała figurki z odległych kultur (Afryka, Ameryka Pd.) służące w zamyśle twórców temu, by... z nimi rozmawiać. Pełna wdzięku czarna figurka wojownika na niebywale długich i cienkich nogach. Bajecznie kolorowe szmaciane laleczki... Jakże samotni muszą się czuć ludzie, gdy elementem kultury staje się przedmiot, któremu można opowiedzieć o swoich smutkach... Bo to już nie dziecko wyżalające się przed ukochanym misiem. Ludzie dorośli... I można to skwitować machnięciem ręki, że to zabobony i głupoty, szukanie łatwych rozwiązań albo łatwego zarobku. Legenda dodawana, aby się łatwiej sprzedawało. Może i tak. Ale jednak... Znak czasów?
Kiedy człowiek nie ma przyjaciół czy bliskich znajomych, nie potrafi/nie chce rozmawiać z Bogiem, potrafi uwierzyć, że jak wyżali się przed kawałkiem szmatki ujętym w ładny kształt, to mu to pomoże.... a laleczka nawet smutki zabierze..